wtorek, 13 listopada 2012

Recenzja: Uzumaki. Spirala

Czy dorosły mężczyzna może bać się podczas czytania komiksu? Pewnie wielu z was w tym momencie puknęło się w głowę. Długi czas myślałem tak samo. Dodając do tego jeszcze fakt, że tematem wspomnianego komiksu są – różnego rodzaju - spirale, to czytając pierwsze recenzje, w których piszący wspominali o strachu, obrzydzeniu, a także o tym, że po przeczytaniu „Uzumaki” nigdy już nie spojrzy się na ślimaki tak jak przed lekturą na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Był to szczerze mówiąc uśmiech szyderczy. Szybko jednak dostałem szanse przekonania się na własnej skórze jak bardzo się myliłem i zweryfikowania swoich poglądów.


Wydana w 2011 roku przez J.P.F manga autorstwa Junji Ito, licząca 640 stron naprawdę potrafi odmienić postrzeganie otaczającego nas świata. Co ciekawe w Japonii, całość składała się z trzech części, natomiast w Polsce wydano ją w cyklu „JPF Mega Manga”, dzięki czemu otrzymaliśmy rozrywkę w jednym grubym tomie. To przełożyło się bezpośrednio na lepszą zabawę przy czytaniu, gdyż nie trzeba było czekać kilku miesięcy na wydanie całości. Druga strona medalu jest taka, że cena publikacji była dość duża – niemalże 60zl.


Krótko o fabule. W Kurouzu ( tłumaczenie brzmi nomen omen „Czarna spirala”), niewielkiej osadzie otoczonej przez morze i góry życie płynie spokojnie, aż do czasu gdy wracająca ze szkoły Kirie Goshima, spotyka mężczyznę, który z ogromnym zapałem śledzi oraz kolekcjonuje wszelkie przedmioty mające spiralny kształt. Od tego momentu już nic nie jest takie samo, historia nabiera tempa. Już po kilku stronach widzimy pierwszy kadr z gatunku tych dość makabrycznych, a mianowicie po tym jak kolekcja mężczyzny zostaje wyrzucona do śmieci przez małżonkę, on sam ginie w dość nietypowy sposób. Widzimy go skręconego właśnie w spiralny kształt w beczce. Jest to zapowiedź wydarzeń, które mają nastąpić dalej, kiedy to praktycznie całe miasto zostaje wciągnięte w tą „spiralną manie”, usłaną kolejnymi ofiarami. Reszty wątków i szczegółów nie chcę zdradzać, bo komiks jest tak dobry, że powinno się z nim zapoznać osobiście, więc nie chce psuć Wam zabawy.


Dzieło „Uzumaki”, jest jednym z najlepszych w dorobku Junji Ito, a na rynku polskim tak naprawdę jedyne jak do tej pory. To, na szczęście się już wkrótce zmieni, gdyż w zapowiedziach J.P.F. na rok 2013 znalazła się kolejna praca tego świetnego mangaki - Gyo. Ja już nie mogę się doczekać na myśl o marcowej premierze. Ogromną siłą komiksów Ito jest realizm rysunków pomimo tego, że tematyka nie należy do codziennych. Tak właśnie jest w Uzumaki, gdzie niezwykle sugestywnie przedstawione są sceny przemian ludzi w „ludzkie ślimaki”, z dokładnie pokazanymi kolejnymi etapami. Do tego sama fabuła i pomysły autora na opowiedzenie historii jest niekiedy makabryczna. Doskonale, stwierdzenie to obrazuje rozdział, którego akcja rozgrywa się w szpitalu na oddziale położniczym. Jest to ta część mangi, która na mnie zrobiła największe wrażenie, mówiąc wprost, musiałem przerwać na chwilę czytanie, aby odpocząć o tego horroru, a mówiąc kolokwialnie - ochłonąć. 


Taki właśnie jest ten komiks, brutalny, makabryczny, a niekiedy i wzbudzający obrzydzenie, a wszystko to praktycznie bez przesadnie prezentowanej krwi, nie jest to bowiem „gore”. Choć ostatnie zdanie brzmi drastycznie, to wszystko to co wymieniłem przed chwilą dla mnie jest zaletą. Taki bowiem powinien być dobry horror, a „Uzumaki” to właśnie horror na dodatek przez wielkie „H”. Nie przez przypadek na okładce znalazła się informacja, że komiks jest przeznaczony dla osób powyżej 17 lat. I choć czyta się go ciężko i nie da się „pochłonąć” podczas jednej sesji (ja robiłem przerwę przynajmniej co kilkadziesiąt stron), to ostatecznie zabawa jest przednia. Od dawna bowiem wiadomo, że pod tym względem ludzie to masochiści i nawet jak wiedzą, że będą odczuwać duży lęk to i tak zaczną czytać, czy oglądać kolejny horror.


Bardzo duży plus należy się wydawcy za jakość wydania. Grupa 640 stronicowa księga, jest bardzo dobrze złożona, dzięki czemu - mimo początkowych obaw - nie rozpada się, ani nie rozkleja podczas czytania. Okładkę zdobi również dodatkowa obwoluta, co nie zdarza się często przy japońskich komiksach. Określenie wydania mianem „delux” do czegoś jednak zobowiązuje. Nie znalazłem również w tekście literówek, co przy takiej objętości jest sporym sukcesem, osób pracujących nad korektą. 


Manga odniosła w Japonii ogromny sukces (na jej podstawie powstał nawet film fabularny), a i w Polsce zdobyła spore grono zwolenników, do którego należę i ja. Do kogo więc adresowana jest ta manga? Do osób lubiących się bać, do starszego grona czytelników, którzy otwarci są na tego typu rozrywkę, do wielbicieli grozy i horrorów. Zdecydowanie odradzałbym za to czytanie i kupowanie jej osobom, które nie skończyły chociaż 15 lat. 


I choć sam śmiałem się w duchu, czytając opinię, że po lekturze „Uzumaki” ślimaki będą kojarzyć się już tylko negatywnie, to teraz sam przed tym przestrzegam. Ten komiks naprawdę powoduje, że o wszelkiego rodzaju spiralach nie da się zapomnieć, a przez kilka dni po lekturze, samemu się je wszędzie wyszukuje. 


„Sprężyny. Ślimaki. Spływająca woda. Dym z krematoriów. Gałęzie drzew. Naczynia. Włosy. Linie papilarne. Całe ludzkie ciało… W ilu miejscach znajdziesz spiralę, zanim popadniesz w obłęd? Mieszkańcy Kurouzu już wiedzą – dla nich spirala jest wszystkim. Czy raczej – wszystko jest spiralą. Spiralą śmierci. „


Drogi czytelniku czy zdawałeś sobie sprawę, że wszystko jest spiralą…???


Tytuł: "Uzumaki. Spirala"

Scenariusz: Junji Ito
Rysunek: Junji Ito
Wydawca: J.P.F.
Data wydania: 06.2011
Stron: 644
Format: A5
Oprawa: miękka z obwolutą
Papier: offsetowy

Zdjęcia: strona internetowa wydawcy


4 komentarze:

  1. Pana Ito wielbię już od dawna:). Przyznam, miałam spore wątpliwości czy kupować tę mangę niejako jeszcze raz (mam już trzytomowe amerykańskie wydanie) ale zdecydowanie było warto. Tom świetnie prezentuje się na półce (mangowiec ze mnie, a większość mangowców to esteci z tego co widzę;)). Fabuła wciąga jak spirala i czasem może zrobić się nieprzyjemnie (vide scena z opuszkami palców...). Jednak bać się nie bałam. Jestem fanką horrorów jak już wiesz, również tych mangowych. Jednak komiksem ciężko jest przestraszyć. Oczywiście nie przeszkadza mi to twierdzić, że "Uzumaki" to świetna rzecz, chociaż nie dopadła mnie "mania spirali" (moje ślimaki w akwariach ciągle traktuję tak samo;P).

    Tylko jedno boli: w polskim wydaniu nie ma historyjek bonusowych, które były na końcu każdego amerykańskiego tomiku:(.

    PS. Oprócz "Gyo" (heh, też mam po angielsku, ale wesprę wydawnictwo) JPF zapowiedział też wydanie "Black Paradox" tego samego autora!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widziałem amerykańskiej wersji, stąd nie wiedziałem, że czegoś brakuje. Możesz w skrócie opowiedzieć co to za historie?

    "Black Paradox" ma być, ale nieco później od Gyo, nie mniej jednak też czekam na to wydanie.

    Bać to może nieco za duże słowo, ale niepokój czułem :) a z tymi ślimakami to na poważnie, ja do dziś jak gdzieś zobaczę to przypomina mi się od razu Uzumaki, mimo, że już długo czasu minęło od premiery i od mojego czytania jej... W zasadzie to fajne uczucie, bo nigdy się nie spodziewałem, że coś takiego może mieć miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historie bonusowe opowiadają o przygodach pana Ito podczas "badania" fenomenu spirali. Mają dosłownie po parę stron ale są bardzo zabawne:). Możesz je poczytać w anglojęzycznych skanach.

      Acha, i w wydaniu amerykańskim mamy też parę kolorowych stron na początku pierwszego tomu.

      Tylko pod tymi dwoma względami polskie wydanie ustępuje tamtemu.

      Na szczęście wydawnictwo obiecało, że w przypadku "Gyo" niczego już nie pominą (dwa opowiadania dodatkowe) :).

      Usuń
  3. Mam mniej niż 15 lat i właśnie skończyłam czytać ten tytuł.
    Najbardziej podobał mi się rozdział z matką Shuichi 😄. Podczas czytania zamiast odczuwać strach śmiałam się i wytykałam nieśmiertelność głòwnej bohaterki 😐. Czytanie zajęło mi cztery dni ponieważ musiałam robić przerwy przez ciężar i obrzydzenie przy czytaniu. Moim ulubionym bohaterem był tata Shuichiego, ach kocham jego rodzinę 😄. Dodam jeszcze że największą wadą tej mangi jest to że autor skupił się na ślimakach zamiast na bohaterach 😭, ślimaki oczywiście też podbiły moje serce.
    Pozdrawiam i przepraszam za wszelkie błędy które mogły wystąpić 🙋.

    OdpowiedzUsuń