Powoli do łódzkiej tradycji można zaliczyć, przynajmniej
jeden koncert rocznie grupy Samokhin Band w klubie Lizard King. Wczorajszego
wieczora, mieliśmy okazję znów pobawić się przy rytmach granych przez ten
zespół, który – w 10 osobowym składzie - zaprezentował swój repertuar, znany z
dwóch płyt, a także kilka nowych utworów.
Sam koncert podzielony był na trzy części. Pierwszą, kończył
największy przebój zespołu, czyli "Anka miłość ty moja”, który zawsze, bez
względu na to kiedy i gdzie jest grany, odbierany jest doskonale. Po ok. 45
minutach, nastąpiła pierwsza przerwa na „jednego”. W trakcie drugiej odsłony,
zagrano m.in. utwór z tekstem Pani Agnieszki Osieckiej ( Aspiryna blues), a
także ze specjalną dedykacją dla „Szefa wszystkich szefów”, motyw z „Ojca
chrzestnego”. Brawurowe wykonanie, zakończone głośnym aplauzem publiczności. Poza
tym, łodzianie usłyszeli w czasie
koncertu, również m.in. „Cyrk”, „Belamory”, czy „Habibi”.
Do tej pory, koncerty Samokhin Band, przynajmniej te grane w
Lizardzie, kończyły się po dwóch częściach, tym razem jednak było inaczej. Muzycy
– w 10 osobowym – składzie zagrali również po raz trzeci tego wieczoru. I choć
wydawało się, że po „Ance” i „Ojcu chrzestnym”, nie wydarzy się już nic
lepszego, to jednak grupa miała przygotowaną niespodziankę. Jako przedostatni
zagrano bowiem utwór zadedykowany wszystkim emigrantom – „Hej, Hej, Hej”. Słowa
Pavla o tym, że gra ją dla tych, którzy „musieli emigrować przed „czerwonymi”,
nie wiedząc, czy wrócą kiedyś do ojczyzny”, chyba na każdym zrobiły wrażenie.
Zresztą podczas wykonywania tego utworu widać było ogromne zaangażowanie lidera
bandu, co jeszcze bardziej wzmocniło efekt. Dla mnie niewątpliwie największy
plus wczorajszej nocy z muzyką Samokhin Band. Zespół pożegnał się z łódzkimi
fanami, powtórką z otwarcia, czyli zagraniem na bis „Łódź to Ja”.
Publiczność – bardzo licznie – zgromadzona w pubie na
Piotrkowskiej, usłyszała to z czego słynie Samokhin Band, mieszanka stylów muzycznych,
od jazzu, przez hip-hop (i bit box, gdzie rządzi Bzyq ), kończąc na… rytmach
weselnych :). Poza
niezwykłym wokalem – mnie kojarzącym się od zawsze z Louisem Armstrongiem –
charyzmatyczny lider, zaprezentował też swoje umiejętności gry na instrumencie.
Ja osobiście na zawsze zapamiętam, jak Pavel grał podczas jednego z koncertów
na dwóch trąbkach jednocześnie. Wczoraj tego co prawda nie zobaczyliśmy, ale i
tak było czego słuchać i na co patrzeć.
Koncert, który rozpoczął się o 22, zakończył się chwilę
przed godziną pierwszą. Łodzianie dostali, prawdziwą ucztę muzyczną, a każdy
kto się pojawił, z pewnością wyszedł w pełni usatysfakcjonowany.
Kilka ciekawostek z wczoraj:
- koncert był rejestrowany, być może więc ujrzy on światło dzienne,
- po raz pierwszy i jak się wydaje wyjątkowo (o czym
wspominał sam lider ), zespół pozwolił sobie na kieliszeczek czegoś
mocniejszego na scenie, oczywiście za zdrowie nas, fanów. Dziękujemy i Wam
również najlepszego,
- moja liczba koncertów Samokhin Band, jest już dwucyfrowa,
i nie wyobrażam sobie, że ta muzyka może się znudzić. Mimo, że na ich koncie są
na razie tylko dwie płyty, to każdy z koncertów jest inny, każdy jest
wyjątkowy.
Na koniec podziękowania dla Lizarda ( nie, nikt mi nie
zapłacił, darmowego piwa też nie miałem ;) ) za organizację i zaproszenie
grupy, co sprawiło łodzianom mnóstwo radości. Ogromne dzięki również dla Pavla,
za wspomnianą już wcześniej dedykacje!
Słuchając muzyki łódzkiej grupy, pozostaje żałować, że w TV i
radiu puszczana jest bardzo złej jakości papka, a brakuje promowania choćby
takich bandów. Z drugiej jednak strony, ci wszyscy, którzy zjawili się wczoraj
w Lizardzie, mogą czuć się wyjątkowi, gdyż nie każdy miał taką okazję. Dzięki energii, przekazanej przez muzyków, łodzianie "naładowali swoje baterie" na kilka najbliższych miesięcy.
Do następnego!
Samokhin Band - Łódź to My
10.12.2012 Lizard King
Zdjęcia: własne
W Lizardzie ( łódzkim ), najlepiej być na ...circa, godzinę przed koncertem. Gwarancja wtedy zajęcia miejsca siedzącego murowana. Koncerty-występy zespołów, ....każdy, jest niepowtarzalny. Czy są to "jednorazowe", czy "wielokrotnego" użytku....., na schodach, można przestać, przesiedzieć całość. Bo jak ktoś przychodzi w KONKRETNYM celu, to bez znaczenia. :) A potańczyć też można. Bo przy tej muzyce, Którą grają muzycy - zaproszeni.....i....goście też... ( często pojawia się taki " zarąbisty" facet w długich, siwych włosach, grający na harmonijce ustnej...) to nogi się same rwą do tańca. Polecam-osobiście Public Relations, grający covery, z solistką o zaj.....m głosie. Jako ( czasamibywalec ) tego klubu, zrobię im reklamę. A co!! To jest moje prywatne zdanie i pod przysięgą składam, że nikt mnie do tego nie zmuszał. A koncert Samokhin-ów, był zaj...., Naprawdę szkoda, że ta muzyka nie jest popularyzowana, chociaż, jakby była, to czy nie wpadło by to w KOMERCJĘ?? A tak, to każdy taki koncert MA SWÓJ KLIMAT... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń