Co ciekawe, w 2015 roku Wydawnictwo J.P.F. wydało na naszym rynku dwie części tej mangi, a swoją opinię oparłem tylko na pierwszej z nich. Okazję do lektury drugiej odsłony miałem, bowiem dopiero teraz. Bez bicia przyznaje się, że podchodziłem do niej z dużą dozą obaw, obaw o to czy podoła ona w tym momencie już ogromnym oczekiwaniom. Jeśli, bowiem do pierwszego tomu podchodziłem z zaciekawieniem, ale nic więcej, tak tom drugi musiał udźwignąć wysoką ocenę, którą nadałem tej mandze po lekturze pierwszych rozdziałów.
Mój lęk okazał się, na szczęście, jednak całkowicie bezpodstawny. Drugi tom "Green Blood" to wszystko to, a może nawet jeszcze więcej, co otrzymaliśmy w pierwszej części. Manga jest trochę chyba niedoceniana (?) co w mojej opinii jest całkowicie niezrozumiałe.
"Green Blood 2" to kontynuacja wątków rozpoczętych w poprzedniej części. Ta zresztą zakończyła się tak, że dni do premiery kolejnej odsłony były naznaczone niecierpliwym oczekiwaniem. Brad zwany też Grim Reaper'em miał na muszce (swojego rewolweru) syna ojca chrzestnego jednej z lokalnych mafii. Dla pistoletu do wynajęcia jakim jest bohater mangi tym razem było to zlecenie dość osobiste, coś więcej niż tylko interes. I gdy wydawało się, że Kippie (bo to o nim mowa) zginie, na drodze kostuchy stanęła niespodziewana przeszkoda. Nie martwcie się, nie jest to kolosalny spojler, gdyż wszystko dzieje się na zaledwie kilku pierwszych stronach mangi. Później jest jeszcze dużo lepiej. W walki gangów wmieszana zostaje, bowiem rodzina, a do tego jeszcze jedna z tajemnic ujrzy światło dzienne. Żeby nie zdradzać szczegółów na tym warto jednak poprzestać.
Co jest takiego w tej mandze, że wzbudza ona taki zachwyt? Najprościej rzecz ujmując jest w niej dosłownie wszystko. Jest wciągający scenariusz (walki gangów, konflikty rodzinne i równie rodzinne tajemnice), jest dużo zwrotów akcji, są tajemnice, które chce się poznać. Do tego jeszcze tytuł ten to niesamowity klimat zarówno miejsca jak i wątków, które się w nich rozgrywają. Choć Japonia ma niewiele wspólnego z Dzikim Zachodem to Kakizaki stworzył dzieło, którego nie powstydziliby się nawet rdzenni Amerykanie. Bardzo „brudny” i dojrzały jest klimat tej historii. Nie brakuje w nim też dawki brutalności i to tak realistycznej, że czytając odczuwamy ból towarzyszący kolejnym ofiarom czy to Reapera czy kogokolwiek innego. Do tego trzeba jeszcze dodać to jak skonstruowani są bohaterowie. Relacje ich łączące nie należą do najprostszych, jak już wspomniałem skrywają oni przed sobą tajemnice, a przy tym każdy z nich jest niezwykle realny, jakby stworzony na bazie faktów. Luke, to młody i niedoświadczony chłopaczek, który np. nie chce skalać się seksem z prostytutką i, który gdy nadarza się taka okazja panikuje. Kippi z kolei to bezwzględny i cyniczny bandyta, który kobiety traktuje jak przedmioty. Człowiek brutalny i zachłanny na władze. Jego ojciec z kolei to bandyta, ale posiadający swoje zasady i kodeks honorowy. Każda z postaci jest jakaś, każda jest inna a razem tworzą wiarygodną historię, przy której nie sposób się nudzić.
W komiksie tym dzieje się naprawdę dużo. Wciąga on nas do tego stopnia, że gdy zaczniemy lekturę nie sposób się od niej oderwać, także jeden tom tej mangi starcza nam na jedną sesję komiksową.
To nie tylko zaleta scenariusza, ale i nieprawdopodobnie dobrych rysunków autora i jego załogi. Kakizaki współpracuje, bowiem z trójką innych artystów, których wymienia zresztą w mandze co jest miłe a także nie często spotykane (przy japońskich komiksach). Razem tworzą oni obraz tak wyborny graficznie, że nie sposób się nim nie zachwycić. Tła są szczegółowe, dopracowane i utrzymane w klimacie Dzikiego Zachodu, lokacje są realistyczne, podobnie jak sami bohaterowie. Odgrywające dość dużą rolę w komiksie pracowniczki saloonu "grzeszą" urodą, a Emma jedna z głównych bohaterek jest jedną z najbardziej seksownych kobiet, które kiedyś ukazały się w komiksie. Przemawiające do naszej wyobraźni są też sceny przemocy. Patrząc na egzekucję nad rzeką, czujemy się tak jakbyśmy w niej uczestniczyli. Całość jest przejmująca i fantastyczna.
Masasumi Kazkizaki potrafi grać na ludzkich emocjach. Bez trudu buduje on relację między bohaterami, tylko po to, aby w momencie gdy ich polubimy i poczujemy co ich łączy, brutalnie je przerwać. Są to momenty wstrząsające i choć to tylko komiks to bez trudu możemy wczuć się w ich skórę.
Ja osobiście już naprawdę dawno nie czekałem na kolejną część z takim zaciekawieniem jak w wypadku "Green Blood". Poprzednio zdarzyło mi się to, bodajże przy "Urbanie". Sam autor, czyli Masasumi Kakizaki dołączył do najściślejszego grona ulubionych mangaków, dorównując (przewyższając?) samemu Junji Ito!
Przepraszam tę część czytelników, którzy nie lubią czytać takich „słodkich” recenzji, ale ja naprawdę nie dostrzegam w tym tytule słabych punktów. Jest to komiksowa rozrywka na najwyższym poziomie i jeśli przed drugą częścią obawiałem się czy autor przeskoczy nad poprzeczką, którą sobie postawił tak przed „trójką” jestem o tym więcej niż przekonany. Samo zakończenie i kolejny zwrot akcji sprawił, że liczę na jeszcze więcej atrakcji wraz z kolejnymi częściami serii. I na koniec już będzie naprawdę lukrowato, ale dzięki dla Wydawnictwa J.P.F. Za wydanie tego tytułu w naszym kraju!
Green Blood #2
Scenariusz: Kakizaki Masasumi
Rysunek: Kakizaki Masasumi
Wydawnictwo: JPF - Japonica Polonica Fantastica
Wydanie I: 12/2015
Format: A5
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offset
Druk: cz.-b.
Wydanie: I
Cena z okładki: 25,20 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz