piątek, 22 stycznia 2016

(Kilka słów na temat...) Andrzej Kownacki - "Dla nas to eksperyment", czyli o debiucie e-mang w Polsce.

Jakiś czas temu J.P.F. zapowiedziało wydanie swoich mang w elektronicznej wersji. Część osób przyjęła to z niedowierzaniem inni z kolei z zaciekawieniem. Kilka miesięcy po tym, gdy informacja ujrzała światło dzienne, jedno z najstarszych mangowych wydawnictw w Polsce, trochę bez echa, ale jednak wprowadziło do swojej oferty taką opcję.


Opcję trzeba napisać mocno okrojoną na chwilę obecną, ale to dobry krok w rozruszaniu e-bookowego rynku mang w Polsce.

Zajrzyjmy do sklepu internetowego wydawnictwa mangarden.pl i co tam widzimy? Na czytelników, w chwili obecnej, czekają dwie serie: „All You Need is Kill” oraz... „Dragon Ball”!. Pierwsza z mang kosztuje 20,20 za sztukę, natomiast kultowa historia Toriyamy to trochę ponad 10zł. Niestety zakup danych tytułów do najłatwiejszych nie należy, żeby nie powiedzieć, że jest utrudniony, gdyż, aby nabyć daną mangę należy posiadać konto w Apple Store, bo tylko w ten sposób można kupować te tytuły. Przyznacie, że z wygodą ma to mało wspólnego i postanowiłem zapytać Andrzeja Kownackiego z J.P.F., dlaczego sprawa z e-mangami wygląda tak a nie inaczej.



Poniżej poruszone kilka najważniejszych wątków. Wypowiedzi Andrzeja Kownackiego zostały podkreślone.

Czy będzie tego więcej?

Odpowiedź, którą otrzymałem zmartwi pewnie wszystkich tych, którzy liczyli na to, że już wkrótce będą mogli kupować swoje ulubione tytuły przez Sieć i czytać je na swoich Kindle'ach, Pocketbookach czy innych. Dla J.P.F-u był to, jak się okazuje, tylko eksperyment i na chwilę obecną te wymienione wyżej serie będą jedynymi, które będzie można zakupić. Więcej tytułów za szybko się z pewnością nie pojawi, a szkoda. 

Pomysł

Skąd więc pomysł na wprowadzenie ubogiej ale jednak dostępnej oferty? J.P.F. tłumaczy to chęcią przeprowadzenia eksperymentu i sprawdzenia jak popularne w Polsce jest tego typu czytelnictwo. Czy wyniki będą miarodajne? Tego ja osobiście nie wiem. Obawiam się natomiast, że trudna dostępność i mała oferta nie da pełnego obrazu możliwości sprzedażowych.

Dostępność

Problemem jest to, że tytuły te dostępne są tylko przez sklep amerykańskiego giganta, za którym nie każdy przepada. Dziwi to, bo nasze sklepy z e-bookami robią naprawdę dobrą robotę i, aż szkoda, że nie będzie można u nich danych tytułów nabywać. I znów, jak tłumaczy Kownacki, taka sytuacja to wymóg Japończyków, którzy domagają się zabezpieczeń DRM, które występują właśnie w Apple i Google. To drugie jednak na chwilę obecną jest niedostępne dla nowych wydawców.

Formaty

Kwestia formatów to druga bolączka oferowanych e-mang. Na chwilę obecną dostępna jest tylko forma e-pub, ale brak jest formatu dla najpopularniejszego czytnika w Polsce, czyli dla Kindle'a. Tutaj po raz kolejny do głosu doszli Japończycy. Według licencji, mangi mogą być sprzedawane tylko jako e-pub i mobi. Ten drugi format mógłby być dostępny, gdyby w Polsce istniał Amazon.

Zabezpieczenia

E-mangi to niestety dość duże zagrożenie piractwem. Co prawda na chwilę obecną, z racji niewielkiej oferty, nie jest to może kwestia kluczowa tym bardziej, że jest to rynkowy eksperyment, ale w przyszłości może pojawić się problem. Jak więc zabezpieczane są pliki? Według wymagań licencyjnych jest to DRM.

Cena

Czyli to co interesuje chyba wszystkich. Rozpieszczeni przez polskie księgarnie fani e-czytania, domagają się jak najniższych cen książek. Z problemem tym musi się jakoś zmierzyć też J.P.F. Podczas, gdy „Dragon Ball” wydaje się być w cenie całkiem przyzwoitej tak drugi tytuł jest dość drogi. Czytelnicy nie mają jednak co liczyć na obniżki tych cen. Szkoda, ale trzeba też to jakoś zrozumieć. Rynek (przy komiksach) to nadal nisza, a dodatkowo należy przecież pamiętać, że tytuły te wymagały dodatkowych licencji uzyskanych od Japońskiej strony.



Cóż, co prawda oferta wydawnictwa nie należy do idealnych, ale ja osobiście bardzo doceniam to, że podjęli się, jako pierwsi w kraju takiego ryzyka. Miejmy nadzieję, że osiągną oni zakładany sukces, dzięki czemu za jakiś czas tytułów w ofercie będzie zdecydowanie więcej.


2 komentarze:

  1. Pomysł zabezpieczeń jest o tyle bez sensu, bo bez większego trudu można znaleźć wersje elektroniczne bez żadnych zabezpieczeń... Nie wiem, czy akurat po polsku, ale wielekrotnie widziałem po angielsku, różne tytuły.
    DRM to donkiszoteria.

    "Jak więc zabezpieczane są pliki? Według wymagań licencyjnych jest to DRM." brzmi trochę jak masło jest wg specyfikacji robione z masła.

    Akurat mnie ta oferta nie interesuje, bo mangi czytam wyłącznie po japońsku.

    http://facebook.com/search.for.yaamto.nadeshiko
    http://instagram.com/uaru.amphiacantoides

    OdpowiedzUsuń
  2. BTW, ja widziałem książki po polsku w Amazon Kindle Store, wydane przez Polaka, nawet kupiłem, więc nie do końca rozumiem tą przeszkodę, że nie ma polskiego Amazona.

    Uaru
    http://facebook.com/search.for.yaamto.nadeshiko
    http://instagram.com/uaru.amphiacantoides

    OdpowiedzUsuń