niedziela, 17 stycznia 2016

(Kilka słów na temat) Komiksowy Kalendarz, czyli jak nie urządzać zbiórek crowfundingowych

Przyznam, że długo "biłem się z myślami" czy pisać i publikować tę notkę czy jednak zostawić sprawę dla siebie. Dwa argumenty przekonały mnie, że jednak tekst ten powstać musi. Czy się nim ktokolwiek zainteresuje to już inna sprawa.




Pierwszy fakt, który przemawiał za opisaniem sytuacji to zwykła uczciwość do czytelników. Jeśli, bowiem na łamach "Półki" chwalę (np. TU lub TU) sklepy za wykazanie się czymś więcej niż norma, to należy też wskazywać na tych, którzy w sposób karygodny nie wywiązują się ze swoich zobowiązań. Drugi argument to niesamowita buta i ignorancja prezentowana przez Wydawcę w stosunku do ludzi, którzy w ciemno wsparli jego projekt. I choć nie należę do osób, które starają się od kogoś wyciągnąć coś co do nich nie należy i krytykują wszystkich na lewo i prawo, tak w tym wypadku postanowiłem jednak "wykorzystać" blogowe miejsce.

O co rozchodzi się cała sprawa? Jakoś w grudniu (?) na portalu crowfundingowym wspieram.to pojawiła się zbiórka pieniędzy na komiksowy kalendarz na rok 2016, w którym główną atrakcją były ilustracje stworzone przez polskich twórców, takich jak Zbigniew Kasprzak, Marek Szyszko czy Kiciputek. Projekt na tyle interesujący, że postanowiłem go wesprzeć, choć kwota 45 zł 30zł nie należała do najmniejszych. Tutaj pojawił się zresztą pierwszy mały zgrzyt, a mianowicie w tym koszcie nie były zawarte (co jest preferowane najczęściej) koszty wysyłki. Miałem więc dwa wyjścia albo odebrać kalendarz osobiście albo dopłacić 15 zł w formie dobrania dodatku (sic!) za kuriera. Wydawcy pod komentarzami wspierających, taką zagrywkę tłumaczyli brakiem doświadczenia. Ok, ja to przyjąłem ze zrozumieniem, w końcu każdemu mogą przytrafić się błędy i dokonałem płatności.

Po wykonaniu przelewu oczekiwałem wysyłki produktu, który miał trafić do rąk wspierających albo przed świętami albo przed nowym rokiem, co przecież oczywiste, jeśli kupuje się kalendarz... Bardzo szybko jednak okazało się, że to co oczywiste dla mnie, nie musi być koniecznie oczywiste dla Wydawcy. Gdy jasnym okazało się, że kalendarz w starym roku nie dotrze, napisałem do Wydawcy @ z prośbą o informację kiedy przesyłka została wysłana i czekałem na odpowiedź. Ta jednak nie nadeszła do dnia dzisiejszego. Podążając dalej w celu wyjaśnienia sprawy 2 stycznia takie samo pytanie wysłałem za pomocą FB i tutaj już pierwszy sukces, gdyż Wydawca odpisał! Przesyłka została wysłana 20 grudnia...podobno. Podobno, gdyż pomimo poniesionych  15zł kosztów wysyłki Wydawca twierdzi, że nadał ją poprzez Pocztę Polską bez rejestracji (co swoją drogą chyba nie jest możliwe) i nie posiada żadnego potwierdzenia, aby móc wyjaśnić sprawę.

Po kilku dniach, w których przesyłki w dalszym ciągu nie było, postanowiłem po raz kolejny odezwać się do Wydawcy, w celu wyjaśnienia sprawy, gdyż z jego strony nie było absolutnie żadnego zaciekawienia problemem. Brak zainteresowania tłumaczony był brakiem dostępu do internetu heh.



Ostatecznie jednak Wydawca zobowiązał się do ponownej wysyłki jeśli kalendarz nie dotarłby do 8 stycznia. Tutaj pojawia się najciekawszy akcent całej sytuacji. Oczywiście Wydawca od 8 do 11 stycznia nie zechciał się ze mną skontaktować, aby zapytać czy kalendarz dotarł. To znów ja musiałem niemalże żebrać o zajęcie się sprawą. W końcu jednak Wydawca 11 stycznia odpisał:



Tutaj niezwykle ważne jest to, aby przedstawiać konkretne cytaty, ale o tym za chwilę.

Po dwóch dniach, gdy przesyłka nie dotarła a powinna moja kolejna prośba o jej numer, aby można było sprawdzać jej drogę. Oczywiście jak to przez całą korespondencję, odpowiedź nadeszła dopiero po dłuższym czasie (w tym wypadku kolejny dzień). I co się okazuje? Przesyłka nie jest jeszcze w czwartek zarejestrowana na Poczcie. Okazuje się, bowiem, że zamiast w poniedziałek Wydawca nadał ją dopiero późnym popołudniem w czwartek.

I teraz dwie najciekawsze rzeczy w tym całym zamieszaniu. Po pierwsze Wydawca ani razu nie zechciał przeprosić za powstałe zamieszanie osoby, która w wsparła jej projekt. Zero poczucia, że takie słowo powinno paść.

Druga sprawa to niesamowita buta, z którą Wydawca "wyjaśniał" brak wysyłki w poniedziałek 11 stycznia.

Początek był jeszcze znośny, Wydawca poinformował, że kalendarz to jego pasja i nie ma czasu aby biegać codziennie na Pocztę by go wysłać (ok, rozumiem, ale niemalże połowa stycznia to przesada). Gdy wspomniałem o tym, że zgodnie z umową kalendarz miał zostać wysłany 11 stycznia nastąpiło najlepsze. Niech zresztą Wydawca przemówi osobiście:




Po raz kolejny okazało się, że to Pan Wydawca jest tu władcą a ja tylko nic nie znaczącym trybikiem. to ja powinienem być wdzięczny za to, że Pan Wydawca raczył wysłać kalendarz ponownie 14 stycznia a nie np 24 grudnia. W końcu nigdzie nie było napisane, że wysyłka odbędzie się przed wakacjami.

I na to jednak Wydawca miał odpowiedź:



Przerażające jest to, jak osoba, która prosi o pomoc następnie ma "w poważaniu" tych, którzy prośby tej wysłuchali. Gdyby był to komiks, nie byłoby tematu, w kolejce jest dużo lektur do przeczytania. Zbiórka prowadzona była jednak na kalendarz i chyba każdy chce mieć taką rzecz w domu od pierwszego stycznia. Na chwilę obecną sprawa wygląda tak, że mamy 17 stycznia, czyli końcówkę miesiąca a kalendarz w dalszym ciągu do mnie nie dotarł...

Niech ten wpis będzie też przestrogą dla innych, bo tego typu Wydawca ma wpływ na resztę, aja w chwili obecnej zastanowię się dwa razy aż przeznaczone swoje pieniądze na inne projekty. Nie lubię, gdy ktoś zmusza mnie do żebrania o coś co powinienem dostać bez problemu...

Drodzy Wydawcy nie podążajcie tą samą drogą...



Wpisy FB udostępniłem z racji tego, że nie była to prywatna rozmowa tylko korespondencja z Wydawcą. Specjalnie też nie sprawdzałem kto nim jest, aby nikt nie zarzucił mi, że wpis jest rodzajem ataku na "sitwę" czy też jej obrony. Dla mnie sprawa jest prosta - konflikt na linii klient - wydawca, którego ten drugi nie potrafi lub nie chce w żaden rozsądny sposób rozwiązać.

Ciekawa sprawa wyszła przy tym, gdy Wydawca wrzucił Kalendarz na Allegro. Tam Ci, którzy produkt zakupili dostawali gratis, a wysyłka kosztowała, bodajże o 50% mniej niż płacili wspierający. Na moje zapytanie dlaczego koszt wysyłki jest taki a nie inny, Wydawca...podniósł go na Allegro, znów tłumacząc się brakiem doświadczenia

ps. w kalendarzu są błędy w druku w postaci dwukrotnych tych samych wpisów...



9 komentarzy:

  1. Trafiłem z tu z Kultu Kultury Komiksu. I wydaje mi się, że wskazywanie wydawcy bez nazwisk, jest lekko ryzykowane. No bo co stoi na przeszkodzie, żeby zmienić sobie nazwę firmy i znowu robić ludzi w konia - choćby oszukując z tymi kosztami przesyłki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej,

      Co do tych kosztów wysyłki, w tym akurat wypadku byłbym ostrożny z ferowanie, że to oszustwo. Poczta nie jest tania więc to 15zl wydaje się być prawdopodbne. Okaże się jakie są znaczki naklejone na przesyłce.
      Co do nazwisk, nie jest to moja prywatna vendetta z konkretną osobą, poza tym chciałem uniknąć posądzenia, że kogoś nie lubię i mu dowalam wpisem.
      Wydawca jest też podany pod linkiem u góry wpisu. Czy to on odpowiada za kontakt i wysyłkę nie wiem, stąd wolałem zachować ostrożność i nie pisać nazwiskami.
      Ps. No i zapraszam do lektury bloga jak już trafiłeś na niego ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Forma kapitalizmu jaka rozwinęła się w Polsce, zaowocowała odmiennymi warunkami od tych jakie znamy z Europy Zachodniej. Dotyczy to nie tylko prawodawstwa ale i mentalności ludzkiej. Pewność zasady "klient ma zawsze rację" doprowadziła do powstania rzeszy klientów pewnych, że w kontakcie ze sprzedawcą mogą wszystko.
    Sprzedałem prawie 150 sztuk kalendarza, kontakty w sprawie wysyłki, opłat i innych spraw miałem z prawie setką osób. problem mam z dwoma klientami. Wychodzi na to, że wybieram sobie jednego klienta z każdych pięćdziesięciu i jestem względem niego butny i arogancki.
    Tymczasem we wpisie Pana Jarosława zostały przekłamane pewne fakty.
    Cena kalendarza wynosiła 30 złotych, plus 15 złotych wysyłki, a nie jak zostało napisane "choć kwota 45 zł nie należała do najmniejszych. Tutaj pojawił się zresztą pierwszy mały zgrzyt, a mianowicie w tym koszcie nie były zawarte (co jest preferowane najczęściej) koszty wysyłki.". Pomijam sprawę argumentum ad populum bo Pan Jarosław zasad merytorycznej dyskusji nie zna i nie stosuje, o czym dalej.
    Pomimo pragnienia otrzymania kalendarza "przed świętami albo przed nowym rokiem, co przecież oczywiste" Pan Jarosław był jedną z zaledwie kilku osób, które nie podały adresu do wysyłki. Uczynił to dopiero po naszym monicie, sobotnim wieczorem 19 grudnia. Następnego dnia była niedziela, potem zaledwie 3 i pół dnia pracującego i Wigilia oraz Święta. I znowu 3,5 dnia do końca roku. Pomimo tego nadałem przesyłki 20 grudnia - w niedzielę - aby dotarły one do wspierających przed Świętami.
    Przy okazji - przesyłka nierejestrowana nazywa się "list". Jest dostępna w usługach wszystkich poczt na świecie od ponad stu lat.
    Skoro Pan Jarosław posunął się do sugerowania mej nieuczciwości, chcę zauważyć, że brak rejestracji przesyłki oznacza nie tylko brak potwierdzenia nadania ale też brak potwierdzenia odbioru i zakładam, że kalendarz faktycznie nie doszedł...
    Pan Jarosław pozwala sobie pomanipulować cytatami by pokazać swoją rację. Ponieważ założyłem, że przesyłka nie dotarła, a na ponad 20 wysłanych to jedyny taki przypadek, chciałem poczekać do końca tygodnia, i ewentualnie wysłać ponownie. Tydzień kończy się w niedzielę, ale że tego dnia przesyłki raczej nie są dostarczane, a są dostarczane w soboty, to koniec tygodnia przypadł na 9 stycznia. Nie 8 jak pisze Pan Jarosław. Niestety zarówno w sobotę jak i niedzielę pracowałem, a gdy w poniedziałek włączyłem komputer już czekała pretensja, że nie interesuję się klientem. Odpisałem, że zgodnie z umową wysyłam kalendarz ponownie."Cześć Janku, tak to prawda, piszę książkę." - rozumienie czasu teraźniejszego przez Pana Jarosława każe zrozumieć, że osoba z cytatu jedną ręką rozmawia (tj. trzyma telefon) a drugą pisze rzeczoną książkę. Prawda jest taka, że nie obiecałem wysyłki w poniedziałek 11 stycznia ani w żaden inny konkretny dzień. Tak, wiem, że kalendarze obowiązują od 1 stycznia i fajnie gdy docierają jak najbliżej tej daty. Przygotowałem więc paczkę i... poszedłem do pracy.
    W efekcie na poczcie byłem dopiero w czwartek po południu o godz. 15:23 (godzina do sprawdzenia w serwisie śledzenia przesyłek Poczty Polskiej). Czy jest to "późne popołudnie" jak pisze Pan Jarosław? Nie wiem. Wiem, że wielu kończy pracę o 16, sporo osób o 18, a ja wyszedłem wcześniej z pracy, specjalnie po to by nadać jedną paczkę.
    Na Allegro owszem popełniłem błąd z cenami wysyłki, faktycznie wynikało to z braku doświadczenia i szybkości. Skorygowałem jednak kwotę, aby osoby z wspieram.to nie były pokrzywdzone.
    Natomiast gratis dostępny na Allegro, otrzymali wszyscy uczestnicy crowdfundingu, którzy opłacili koszty wysyłki. Pan Jarosław również.
    I na koniec - jeśli Pan Jarosław kalendarza nie otrzymał, to skąd wie, że są błędy w druku (niestety są, konkretnie trzy)? Tyle zastrzeżeń o własnej uczciwości, a jednak nie ustrzegł się uprzedzeń.

    W imieniu Kalendarza Komiksowego
    Maciej Neumann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam,
      na początek kwestia ceny, w którą rzeczywiście wkradł się błąd już poprawiony. Cena kalendarza to rzeczywiście 30zł plus 15 zł wysyłka. Dla mnie nie zmienia to faktu, że nie jest ona mała, ale to sprawa drugorzędna. Była ona podana, zgodziłem się i nie ma najmniejszego problemu.
      Nie zrozumiał Pan całego meritum sprawy, nie mam pretensji o samą przesyłkę, a o podejście do mnie jako klienta. Po pierwsze wysyłka listem, któy nie ma żadnej rejestracji nie jest pomysłem dobrym, bo w chwili obecnej ani Pan mi ani ja Panu nie udowodnię czy został on wysłany czy nie. w żadnym wypadku nie sugerowałem kłamstwa, a jedynie zastanawiałem się czy coś w formacie kalendarza można wysłać bez potwierdzenia w formie najprostszej wysyłki, która nie jest nigdzie rejestrowana. Pierwszy raz zdarza mi się, że ktoś wysyła cokolwiek w sumie wartościowego w postaci zwykłego listu, po którym nie ma żadnego śladu. Dziwne, ale ok to również przyjąłem, że mogło się zdarzyć.

      " Tydzień kończy się w niedzielę, ale że tego dnia przesyłki raczej nie są dostarczane, a są dostarczane w soboty, to koniec tygodnia przypadł na 9 stycznia. Nie 8 jak pisze Pan Jarosław."

      Widzi Pan jestem na tyle normalny i cierpliwy, że przyjąłem sobotę, jako dzień wolny od pracy więc i pretensji nie mam, że nie został wysłany tego dnia. Jeśli jednak Pan sobotę traktuje jako normlany dzień, to wypadało chociaż zapytać czy przesyłka dotarła. Czekałem piątek, sobota i niedziela na jakikolwiek kontakt. Sam Pan pisał, że dla pana to hobby nie praca więc można było zapytać czy jest ok, czy nie. Czekałem do poniedziałku i w poniedziałek znów ja podjąłem kontakt z Państwem.

      " Odpisałem, że zgodnie z umową wysyłam kalendarz ponownie." - naprawdę dalej Pan obstaje przy swoim, że napisanie wcześniej, ze jeśli nie dotrze do końca tygodnia to ponowna wysyłka oznacza to, że może Pan ją wysyłać prawie kolejny tydzień? Jeśli byłaby z Pana strony jakakolwiek informacja to można byłoby to jeszcze przełknąć, ale byłą totalna cisza jak zawsze z Państwa strony, jeśli sam nie napisałem więc to nie jest poważne traktowanie klienta.
      "I na koniec - jeśli Pan Jarosław kalendarza nie otrzymał, to skąd wie, że są błędy w druku (niestety są, konkretnie trzy)? Tyle zastrzeżeń o własnej uczciwości, a jednak nie ustrzegł się uprzedzeń." - czyżby uprzedzeń? Przecież na Państwa profilu FB jest informacja o tym, ze są błędy wskazane przez jedną osobę, która kalendarz już posiada. Informacja potwierdzona przez Państwa - gdzie w takim razie tu uprzedzenia? Dla mnie jest to stwierdzenie faktu. Celowo nie napisałem o stanie przesyłki i jej zabezpieczeniu, bo to byłoby właśnie uprzedzenie. Ja polegałem na FAKTACH.

      Usuń
    2. Pana prawo jako Wydawcy jest twierdzić, że wszystko jest ok, moje jako klienta i osoby wspierającej jest takie, że mogę uważać, ze zostałem zignorowany, a Pan Państwo swoimi tekstami zachowali się nie w porządku.
      Pana sugestia - Dotyczy to nie tylko prawodawstwa ale i mentalności ludzkiej. Pewność zasady "klient ma zawsze rację" doprowadziła do powstania rzeszy klientów pewnych, że w kontakcie ze sprzedawcą mogą wszystko. jest tyko potwierdzeniem tego, że nie zachował się Pan ok. Dla mnie osoba, która wspiera w ciemno i bez pewności czy wyjdzie jakiś projekt jest kimś więcej niż klientem. Klientem mogę być jak mam informację o tym jak dany produkt wyszedł, jak wygląda itp i wtedy podejmuje decyzję o zakupie. Podejrzewam, ze część osób jeśli wiedziałaby, ze są błędy towaru by nie kupiła.
      Swoją drogą ciesze się, że zamieścił Pan swój komentarz. Jest Pana spojrzenie na sprawę, a czytelnicy będą mogli sami ocenić "kto ma rację".

      Usuń
    3. I jeszcze jedna kwestia, tak według mnie 15:23 to jest późne popołudnie, gdyż wysyłka po godzinie 15 z tego co się orientuję wyklucza możliwość dostarczenia przesyłki następnego dnia. Jak się okazuje nie pomyliłem się, gdyż dziś jeszcze, gdy sprawdzałem status cały czas była ona w punkcie nadawczym (być może Poczta nie aktualizuje statusu tego nie wiem.

      Usuń
    4. "Na Allegro owszem popełniłem błąd z cenami wysyłki, faktycznie wynikało to z braku doświadczenia i szybkości. Skorygowałem jednak kwotę, aby osoby z wspieram.to nie były pokrzywdzone."

      Tzn, że klienci z allegro zapłacili za dużo czy, że cena wysyłki była jednak mniejsza niż 15zł i obydwie grupy przepłaciły? Trzecia wersja jest taka, że na dwóch rożnych portalach w dwóch różnych czasach popełniony został ten sam błąd...

      Usuń
  3. I ostatnia sprawa:

    1) Czy w którymkolwiek momencie padło z Państwa strony niewymuszone słowo przepraszam?
    2) Czy choć raz z Państwa strony wyszło pytanie czy sprawa jest pozytywnie zakończona, czy list dotarł itp?
    3) Czy zależało Państwu, aby sprawę zakończyć jak najszybciej i najlepiej dla klienta?
    4) Czy pisanie o problemie semantycznym w wypadku, gdy wysyłka trwała tak długo jest według Państwa normalnym i uprzejmym kontaktem z osobą, która wsparła w ciemno Wasz projekt?

    OdpowiedzUsuń
  4. Gwoli wyjaśnienia. Listy zwykłe nie są dostarczane przez Pocztę w sobotę w związku z czym koniec tygodnia przypadł 8 a nie 9 jak Pan pisze.

    http://www.poczta-polska.pl/paczki-i-listy/wysylka/listy/list-zwykly/

    OdpowiedzUsuń