czwartek, 7 stycznia 2016

(Recenzja) Jakub Dębski, Robert Sienicki - Sklepik z Robotami

Spotkanie z Jakubem Dębskim i Robertem Sienickim było dla mnie, z jednego względu, chyba największym zaskoczeniem podczas tegorocznego MFKiG. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że było to spotkanie, które przyciągnęło najwięcej (nie licząc Rosińskiego tudzież Polcha) słuchaczy spośród wszystkich prelekcji z polskimi autorami. I tu nawet nie chodzi o to, że tych ludzi było dużo...tu chodzi o to, że to była cała masa ludzi, dla których sala okazała się wręcz za mała. WOW to było naprawdę coś, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę te wydarzanie, na których poza prowadzącym i autorami były dwie do pięciu osób...


Zapis tej rozmowy dostępny jest tutaj:



Tyle osób nie może się mylić pomyślałem, więc i ja sięgnąłem po historię, z którą duet autorów do Łodzi przyjechał. „Sklepik z Robotami”, bo tak zatytułowany jest ten komiks powstał dość nietypowo, gdyż w czasie internetowych pojedynków odbywających się w ramach "Bitew komiksowych”. Oczywiście, żeby nie było, iż autorzy poszli na łatwiznę i wrzucili na papier to co było już wcześniej dostępne w Sieci, odpowiednio całość odpicowali. Przygody robotów zyskały więc kolory, część historii – dokładnie to trzy - została narysowana od nowa, a dodatkowo ukazało się tu, aż sześć nowych epizodów. I co by nie mówić to zebranie tych opowieści w jedną zgrabną całość dało naprawdę pozytywny efekt.



Sami autorzy podczas wspomnianego już wcześniej spotkania w Łodzi sprawili wrażenie zakręconych w takim bardzo pozytywnym sensie. Takie też są historie, które tworzą. Mocno nietypowo, bo słowo podsumowania już w środku recenzji, ale trudno - „Sklepik z Robotami” jest niezwykle optymistycznym i radosnym komiksem, zbiorem w pełni autonomicznych historii, który może ubarwić nawet najbardziej szary i smutny dzień w życiu komiksiarza. Wiecie dlaczego? Ano dlatego, że obydwaj mają fajny pomysł na „shorty”, w których bez żadnej nachalności i prostactwa, tworzą humorystyczne gagi trochę w stylu kreskówek z Cartoon Network. Zdarza się, że autorzy tworzą trochę bardziej poważne rozdziały jak choćby "Latarnik", ale i tak są one okraszone dawką humoru co sprawia, że nie jest to lektura trudna.

Wystarczy rzut oka na D19 i B20 i od razu postacie te zyskują naszą sympatię, choć przecież charaktery to mają one paskudne. To, że są to roboty nieco nietypowe, gdyż zamiast pracować wolą kraść, w zasadzie trochę po to, by później móc popracować (heh) uwydatnia tylko ten pozytywny odbiór. Roboty prowadzą na co dzień sklep, w którym handlują dosłownie wszystkim. To co akurat znajdzie się na sklepowej półce, zależy od tego co nasz duet właśnie ukradnie. Może być to rura hydrauliczna, a może elf tudzież jakiś pluszak. Życie zawodowe to jednak dla nich tylko pretekst, aby albo popadać w tarapaty lub komuś robić chochliki. Wszystko to w oparach komicznych gagów, dobrego humoru i niekiedy niecenzuralnego słownictwa.



"Przewidywalność" – słowo klucz, które potrafi zniszczyć każdą komedię. Nic chyba nie denerwuje bardziej niż te żarty, które jesteśmy w stanie z łatwości przewidzieć. Jest to też słowo, którego w słowniku naszych autorów chyba nie ma, gdyż próżno w ich zbiorze szukać tego typu „spalonych dowcipów”.  Całość jest naprawdę powiewem radosnej świeżości i przez kolejne – niestety bardzo krótkie – epizody przechodzimy z coraz większym pozytywnym nastrojem. Grono osób, którym obrywa się w jakiś sposób od naszych robotów jest doprawdy rozległe, poczynając od miejskiego podróżnika zafascynowanego górami, poprzez św. Mikołaja a kończąc na...Jezusie. I tutaj słowo wyjaśnienia, pomimo tego, że nie jestem fanem tego typu żartów, to jednak w tym wypadku nie uraża to jakoś specjalnie uczuć. Historia ta jest stworzona niejako ze smakiem, bez prostactwa znanego z różnego typu mediów więc spokojnie można przez nią przejść. Małe brawa dla twórców. Jeszcze większe oklaski należą się scenarzyście Jakubowi Dębskiemu za to, że mając do dyspozycji tak niewielką liczbę kadrów, potrafił stworzyć historie nie tylko śmieszne, ale i wciągające i zaskakujące. Niekiedy zaledwie siedem kadrów wystarczy, aby czytelnik został wciągnięty w nie bez reszty i obgryzając paznokcie czekał na finał.



Gwoli sprawiedliwości trzeba oddać też to, że „Sklepik z Robotami” nie byłby tym samym „Sklepikiem”, którym jest, gdyby nie rysunki Roberta Sienickiego. Mi osobiście przypominające niekiedy to co robi Piotrek Nowacki (choć sam autor się zdecydowanie od tych porównań odżegnuje) stoją na doprawdy wysokim poziomie. Kreskówkowe (znów ten Cartoon Network się kłania), ale szczegółowe  - jak na styl, w których powstają - doskonale komponują się ze scenariuszem Dębskiego. Całość uatrakcyjnia jeszcze kolor, który nadaje charakteru tym rysunkom. Wygląda to naprawdę świetnie, i w zasadzie ciężko jest napisać o nich coś więcej, gdyż by w pełni je docenić, trzeba na nie po prostu popatrzeć. Należy jednak podkreślić – co czynią też sami twórcy i za to kolejne brawa – że komiks ten pomimo tego, iż na pierwszy rzut oka może wydawać się inaczej, przeznaczony jest raczej dla starszych odbiorców. Jest tu trochę przekleństw i nieco krwi, więc nie jest on odpowiedni dla najmłodszych.

Kolejne brawa dla należą się za jakość wydania. Dobry papier (który ja osobiście uwielbiam) z grubszą okładką zachęca do zakupu. To jednak nie wszystko. Najciekawsze jest to, że widać w tym wszystkim duży zamysł i pomysłowość, która objawia się w najdrobniejszych szczegółach. Tył okładki z wykorzystaniem patentu plakatu filmowego, czy oryginalne „odmierzanie” kolejnych upływających rozdziałów, jest tym na co może nie wszyscy zwrócą uwagę, ale docenią esteci. Brawa! Szkoda tylko, że jest dość drogo, ale jak się dobrze poszuka to „wychaczyć” można pokaźne promocje ;)



W związku z tym, że podsumowanie znalazło się w środku recenzji, jedno zdanie na koniec. Nic tylko kupować!

                                                                                               Twitter -> Jaroslaw_D

Sklepik z Robotami

Scenariusz: Jakub Dębski
Rysunek: Robert Sienicki
Wydawnictwo: Wydawnictwo Belego
Rok wydania polskiego: 10/2015
Liczba stron: 72
Format: A5
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Dystrybucja: księgarnie, internet
Wydanie: I
Cena z okładki: 45 zł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz