piątek, 6 listopada 2015

(Recenzja) Masasumi Kakizaki - Green Blood #1

Starsi czytelnicy mang (ale i komiksów w ogóle) ostatnie miesiące (lub może już lata) mogą traktować jako prawdziwe Eldorado. Co i rusz na rynku ukazują się pozycje godne zainteresowania. Spójrzmy chociaż na taki październik w J.P.F-ie, który przygotował kilka premier i każda lepsza od poprzedniej. Po "nowym Tezuce", wydali oni też pierwszy tom Green Blood i nie waham się zaryzykować stwierdzenia, że to może być kolejny wydawniczy hit.







Seria nie jest długa, bo liczy sobie zaledwie pięć tomów, nie odstraszy więc tych czytelników, którzy nie sięgają po tasiemce w stylu "Berserka". Poza tym jest to seria stworzona przez autora, którego już polscy czytelnicy znają i chyba lubią, a po trzecie jest to naprawdę świetna i intrygująca manga. Za "Green Blood" odpowiada Masasumi Kakizami, którego wszyscy znają z komiksu grozy "Hideout", wydanego również przez J.P.F. Tamten tytuł był mocnym, wstrząsającym i mrocznym komiksem grozy, który wciągał czytelnika na każdej płaszczyźnie. Była to też lektura doprawdy brutalna i tę cechę odnajdziemy też w recenzowanej serii. "Green Blood", choć nie jest horrorem, to jednak autor nie stroni w nim od ukazania sporej dawki przemocy, narysowanej w realistyczny sposób. Nie dziwi więc ograniczenie dla czytelników powyżej 16 lat.

Seria Masasumiego to tak naprawdę bardzo nietypowy, ale jednak western. Akcja dzieje się w XIX wiecznym Nowym Jorku, do którego w poszukiwaniu "amerykańskiego snu" przybywają rzesze imigrantów. Dla większości z nich zderzenie z rzeczywistością bywa bardzo bolesne, gdyż nagle okazuje się, że w wyśnionym Eldorado, panuje taka sama bieda jak w Ojczyźnie, a zamiast w bogactwie, ludziom przychodzi żyć w slumsach. Jedne z nich zwane "Five Points", są areną zmagań bohaterów mangi. Dwaj irlandzcy bracia, którzy stracili ojca walczą o przetrwanie w nich o przetrwanie. Młodszy z nich ciężko pracuje, aby przynieść do domu choćby 50 centów, opierając się pokusie wstąpienia do jednego z wielu gangów, mogących ułatwić życie. Drugi z nich w tym samym czasie nie robi nic, obijając się każdego dnia. Takie przynajmniej sprawia wrażenie przed bratem. Wrażenie to jest jednak bardzo mylne, gdyż prowadzi on podwójne życie. Życie nieroba i...mordercy do wynajęcia zwanym Grimreaper. Ponury żniwiarz ukazuje się nocą, wykonuje swoje zadanie i wraca do domu. Każde jego posunięcie zwiastuje bliską śmierć dla tego, który został na nią skazany przez gang Grave Diggers.



Siłą tej mangi nie jest jednak to, że Żniwiarz porusza się po slumsach i eliminuje cele, ale cała fabuła, która jest o wiele bardziej rozbudowana. Już pierwszy tom dostarczył czytelnikowi wielu wrażeń, ale i zagadek. Mamy ojca, który porzucił chłopców, mamy tajemnicę Żniwiarza, którą ukrywa on przed bratem, ale są też dość skomplikowane relacje łączące poszczególnych bohaterów ze sobą. Brat prowadzi drugie życie w tajemnicy przed bratem, w gangu dochodzi do wewnętrznych konfliktów powodowanych zazdrością, do tego jeszcze dochodzą osobiste wendetty i trzymanie na garnuszku gangów policji oraz wojny tych pierwszych. Tego wszystkiego jest naprawdę dużo, przez co nie ma szans nawet na chwilę znudzenia. Co jednak ważne cała akcja prowadzona jest w sposób logiczny i uporządkowany, dzięki czemu nie tracimy wątku.

Bardzo wyraziste są poszczególne postacie, począwszy od samego Żniwiarza, który dysponuje dwoma skrajnymi obliczami, poprzez wydawać by się mogło nieco za porządnego brata Luke'a, a kończąc na chciwych policjantach, zdolnych do poświęceń prostytutek czy bezwzględnym synu bossa GD. Każda z nich wnosi do historii jakość, i wywołuje skrajne (co dobrze wróży) emocje. Dzięki temu, ale również dobrze napisanym dialogom i nieprawdopodobnemu natłokowi akcji, mangę pochłaniamy na jeden raz. Smaczku całości dodaje fakt, w jakim otoczeniu toczy się akcja. Jak już wspomniałem dość dużo jest tu przemocy i to takiej podanej wprost. Momentami może ona wręcz szokować, ale co ważne ma uzasadnienie w scenariuszu. Nie jest tak, że mangaka chce po prostu na siłę stworzyć kontrowersje, ale przemoc ta wynika z zarysu fabuły. Bez niej tytuł ten na pewno wiele by stracił na mrocznym klimacie.



Brudne slumsy, burdele, zwane wówczas Saloonami, ludzka śmierć, która niewiele tak naprawdę obchodzi - to obraz XIX w. Ameryki, którą serwuje nam mangaka. Obraz wyrazisty i realistyczny, za sprawą wyborowych rysunków, dopracowanych w najdrobniejszym nawet szczególe. Na pierwszy rzut oka, może się wręcz wydawać, że nie jest to komiks japoński, który często jest rysowany dość ogólnikowo. Tutaj wszystko jest dopracowany w najdrobniejszym detalu, tła przypominają te z najlepszych opowieści o Dzikim Zachodzie, a rodowód komiksu zdradzają dopiero postacie kobiecie i sposób "dymkowania" kadrów. Masasumi Kakizaki ma ogromny rysowniczy talent co można było już zauważyć w "Hideout" i co potwierdził serią "Green Blood". Obserwowanie jego pracy, ale i załogi, z którą współpracował jest najczystszą przyjemnością.

Jeśli chodzi o pierwszy tom, nie mam (choćbym bardzo się starał) czego się przyczepić. Wyszedł tytuł wyborny, w którym wszystko zagrało. Oddany klimat slumsów, tajemnicza akcja pełna zagadek i sporej ilości zwrotów akcji, wyraziści bohaterowie i wiele innych czynników zbiera się na to, że tytuł ten powinien być pozycją obowiązkową dla wszystkich lubiących komisy akcji i to również tych, którzy po mangę do tej pory nie sięgali. Dla mnie jest to niewątpliwie jeden z głównych kandydatów do komiksu roku.



Manga wydana została u nas w powiększonym formacie, co pozwala jeszcze mocniej cieszyć oko rysunkami, z okładką z obwolutą, na dobrej jakości papierze i kilkoma kolorowymi stronami. Jak więc widać standard, ale co trzeba podkreślić, standard na najwyższym poziomie i tylko cieszyć się trzeba, że tego typu wydanie jest u nas normą.

Green Blood #1

Scenariusz: Kakizaki Masasumi
Rysunek: Kakizaki Masasumi
Wydawnictwo: JPF - Japonica Polonica Fantastica
Wydanie I: 10/2015
Format: A5
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offset
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788374715416
Cena z okładki: 25,20 zł


2 komentarze:

  1. Kurczę, jednak trzeba się na to wykosztowac kiedyś w przyszłości.

    OdpowiedzUsuń