Z twórczością Pawła Gierczaka spotkałem się wcześniej przy okazji lektury dwóch jego komiksów: "Wędrówki po mieście Cyborgów" i "Heliopolis". Wówczas komiksy te oceniłem dość skrajnie, tzn. jeden z nich przypadł mi do gustu, a drugi niestety zupełnie z nim się minął. Nie wiem co jest takiego w tym rysowniku, ale najnowsze dwie jego prace oceniłbym bardzo podobnie.
"Ołtsajders" to komiks, którego bohaterowie zadebiutowali już dawno temu, bo w 2007 roku w albumie Gangi Radomia. W tym samym roku, dzięki wydawnictwu "Timof i cisi wspólnicy", na rynku ukazała się pierwsza część samych "Ołtsajdersów". Dziś w 2015 roku, gdy Gierek powrócił z Anglii do Polski, postanowił on wrócić do rysowania tej historii i w niedługim odstępie czasowym, tym razem już Wydawnictwo Roberta Zaręby, opublikowało dwa zeszyty jego autorstwa. Fani tej produkcji już na pierwszy rzut oka dostrzegą kilka różnic między starym "timofowym" wydaniem a obecnym. Przede wszystkim plansze pozbawione są koloru co chyba wyszło komiksowi na dobre. Po drugie ukazują się one formacie "tytusowym" jak mówi o tym sam autor, czyli poziomym. Odnośnie tego typu formy zdania będą zapewne podzielone. Ja wolę chyba format tradycyjny, natomiast nie jest to z pewnością żadna poważna wada komiksu.
Komiks tworzony przez Gierczaka jest niejako komiksem biograficznym, a przynajmniej z wykorzystaniem swoich wspomnień z przeszłości. Mamy tu więc szare i pomazane blokowiska Radomia, po którym szwendają się małolaci pijąc, balując i robiąc szereg innych głupot, których nie brakowało w życiu dzisiejszego pokolenia 30-latków. Jak już wspomniałem we wstępie, obydwie części dzieli, według mnie, dość znacząca różnica jakościowa.
Ołtsajders: Reaktywacja - zdecydowanie słabszy z dwójki opisywanych komiksów. Jeśli jeszcze pierwszy rozdział, opowiadający o wypadzie na wiejską dyskotekę, jest dość znośny, tak ostatnia historia opowiadająca o wyborach jest już delikatnie pisząc dość słaba. Czemuż to? Ano dlatego, że w żadnym stopniu nie przemawia do mnie historia opierająca się na rzyganiu i sraniu przez całą jej treść, nawet jeśli ma to być jakaś "metafora" i wyrażenie opinii autora na temat wyborów. Przepraszam, ale dla mnie jest ona nie do przełknięcia i ani nie śmieszy ani nie wciąga, wzbudzając naprawdę dużą dawkę obrzydzenia i znudzenia. To jest naprawdę słabe i staje się pryzmatem, przez który ocenia się ten komiks. Szkoda, że tak marne jest jego zakończenie, bo początek nie był najgorszy. Co prawda i pierwsza historia nie jest idealna, ale przynajmniej dobrze się ją czyta. Bez problemu jesteśmy w stanie uwierzyć, że przedstawione akcje miały miejsce w rzeczywistości, bo każdy kto choć raz był kiedyś na takiej wiejskiej potańcówce, widział jak się one niekiedy kończyły. Co prawda razi język, z którego korzystają bohaterowie, ale z drugiej strony to również jest w jakiś sposób uzasadnione prowadzonym życiem.
Pomiędzy jedną a drugą historią, w pierwszej części "Ołtsajdersów" znalazło się miejsce na jeszcze jeden krótki epizod, jak również krótkie opowiadania ozdobione grafikami i autentycznymi zdjęciami. Niestety jednak żadna z tych historii nie była specjalnie mocną stroną komiksu, w związku z czym nie była to dla mnie specjalnie udana lektura.
Ołtsajders: Chrzest ognia - tutaj jest już zdecydowanie lepiej. To nadal nie jest opowieść, która mnie specjalnie porwała, natomiast na szczęście nie ma w niej epizodu tak słabego jak ten, który kończył poprzedni zeszyt. Tym razem, motywem głównym (poza piciem alko) jest ogień, z którym do czynienia mieli chyba wszyscy, którzy spędzali czas na podwórkach (dzisiejsza facebookowa młodzież nie wie o tym za dużo). W każdej osiedlowej bandzie był chyba ktoś, kto słynął z zamiłowania do pirotechniki co najczęściej nie kończyło się dobrze dla osiedlowych śmietników. Nie mogło być więc inaczej w Radomiu, dzięki czemu i Gierek ma w tym temacie dużo do opowiedzenia. Czytając tę część można przenieść się w czasy swojej młodości, bo historie są niezwykle wiarygodne. Podpalanie śmietników, odpalanie osiedlowych grilli czy trafiający się w bloku świrus to w sumie codzienność lat 90-tych. Każda z zaprezentowanych historii jest więc całkiem udaną lekturą i podróżą w czasie.
Tym razem więc same historie są na zdecydowanie wyższym poziomie, aczkolwiek dość specyficznym i nie przeznaczonym dla każdego. Warto pamiętać choćby o tym, że język, którego używają bohaterowie nie należy do cenzuralnych, więc przekleństwa są i jest ich wręcz bardzo dużo, co może w pewnym momencie drażnić. Jest też jednak i spora dawka humoru przez co "Chrzest ognia" jest znośną rozrywką komiksową.
Oprawa graficzna - cóż można powiedzieć, według mnie "Heliopolis" było narysowane lepiej niż "Ołtsajdersi", albo kreska autora lepiej sprawdza się w klimatach s-f. Warto podkreślić i docenić to, że autor starał się oddać nastrój ówczesnych lat poprzez samochody czy napisy na murach, ale mimo tego do ideału trochę brakuje. Obydwa albumy są pod tym względem nieco nierówne, tzn. niektóre plansze są naprawdę dobrze rozrysowana, a inne z kolei wymagają dużo więcej uwagi ze strony autora. Tak czy inaczej, na dobre wyszło pozbawienie ich kolorów, gdyż w takiej formie wyglądają one dużo lepiej. Zastanawiać może też skąd u autora taka potrzeba wyrażania swojej opinii odnośnie miasta Kielc? Przyjrzyjcie się ile miejsca zajmuje na murach poświęconego jest "Miastu Scyzoryków". Co prawda niechęć do tego miejsca "Warchołów" jest dość powszechnie znana, ale odnoszę wrażenie, że autor nieco w tym względzie przesadził i nie otrzyma nigdy zaproszenia na promocję swoich komiksów do tego miasta tym bardziej, że jesteśmy już po wyborach i Kielce będą miały tam swojego przedstawiciela (heh).
Podsumowując - czy więc "Ołtsajdersi" są komiksem, który musisz mieć koniecznie w swoich zbiorach? Według mnie nie, gdyż jest to tytuł dość specyficzny i nierówny. Momenty naprawdę niezłe przeplatane są takimi, o których należy zapomnieć jak najszybciej i, które wpływają na jego odbiór jako całości. Do końca wszystko się w tym albumie niestety nie zgrało. Szczególnie w pierwszej części mało jest samych historii komiksowych, gdyż zeszyt zdominowany jest przez zdjęcia i opowieści tekstowe. Zamysł autora był oryginalny, natomiast niekoniecznie jest to "to", czego szukam w komiksie. Z drugiej jednak strony Gierek zyskał sobie już grono fanów, obecny jest na naszym rynku już wiele lat i ci z pewnością czekają na kolejne odsłony serii. Ci, jak również "punkowe" pokolenie, którym bliska jest anarchia i nie przeszkadza dość rynsztokowy język, z którego składają się dialogi w poszczególnych rozdziałach, z pewnością sięgną do niego chętnie.
@jaroslaw_d
Ołtsajders: Reaktywcja
Scenariusz: Paweł Gierczak
Rysunek: Paweł Gierczak
Wydawnictwo: Robert Zaręba
Wydanie I: 6/2015
Liczba stron: 48
Format: 240x160 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788386383764
Cena z okładki: 19,99 zł
Ołtsajders: Chrzest ognia
Scenariusz: Paweł Gierczak
Rysunek: Paweł Gierczak
Wydawnictwo: Robert Zaręba
Wydanie I: 10/2015
Liczba stron: 56
Format: 240x160 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788386383795
Cena z okładki: 20,90 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz