A zatem do dzieła.
Kolejna edycja Festiwalu za nami i przyznać muszę, że mam po niej mieszane uczucia, ale po kolei. Sobotni dzień wszystkich przybyłych powitał doprawdy piękną pogodą, która zapowiadała naprawdę ciekawe, komiksowe wydarzenie. Po dojechaniu na miejsce pierwsze zaskoczenie - w kolejce "VIP" (dla prasy, zaproszeń itp) czekało się dużo dłużej niż w "zwykłych" kolejkach, które były dwie i to całkiem zgrabnie obsługiwane. Wpływ na to miał zapewne elektroniczny system sprawdzania danych. Po odstaniu ok 30 minut udało się odebrać wejściówkę, czyli pasek na rękę. Przy okazji - nie to, że się narzucam, ale zastanawia mnie, jaki był klucz wydawania smyczek z identyfikatorem przez organizatorów? Cześć osób (gości, prowadzących prelekcje itp) takowe miała, a inni nie. Trzeba było na nie jakoś specjalnie zasłużyć?
Po tym jak w końcu udało się przedostać do środka, szybka runda po koronie hali, aby rozejrzeć się po przygotowywanych stanowiskach - na zakupy czas później - i marsz na pierwsze spotkania. No tak...spotkania tylko gdzie są dane sale? Nikt z organizatorów nie pomyślał, albo inaczej pomyślał, ale dopiero drugiego dnia, aby oznaczyć miejsca, w których odbywały się eventy. Może jestem średnio ogarnięty, ale kilku minut zajęło mi zanim odnalazłem odpowiednią salę, gdzie właśnie miało się zaczynać spotkanie z Dominikiem Szcześniakiem. Propozycja dla organizatorów, aby zadbać w przyszłości o takie szczegóły. Następnie były spotkania m.in. z Maciejem Jasińskim i Jackiem Przybylskim czy chłopakami od Sklepiku z Robotami. Pierwszy dzień był dość ciekawie wypełniony spotkaniami, a na koniec zaplanowana była konferencja wydawców mang, tak też, wycisnąłem z niego wszystko co się dało - od rozpoczęcia, aż do zakończenia.
Dzień drugi to kolejna porcja spotkań z twórcami komiksów i dla mnie festiwalowy debiut w prowadzeniu takowych. Miałem przyjemność porozmawiać z Kasią Babis i duetem Włochów odpowiedzialnych za komiks o Janie Karskim. Jeśli ktoś z Was był, na którymś i zechciał przedstawić swój "feedback", będę zobowiązany.
Kasia Babis:
Marco Rizzo i Lelio Bonaccorso:
Do tego jeszcze zawsze przyjemne spotkania z Rafałem Szłapą i bardzo specyficzne z Dominikiem Szcześniakiem i Marcinem Rusteckim, a także baaardzo dziwne (ćpanie, mówienie o swojej rodzinie jako patologii, pedofilach, ćpunach i alkoholikach śpiących pod mostem oraz ciągłe pajacowanie na scenie) z Simonem Hanselmannem, który był na mocnym kacu (o czym sam mówił).
W tzw. międzyczasie niezliczona ilość spacerów po Atlas Arenie i obserwowanie tego co się dzieję. A co się działo? No właśnie - krótkie podsumowanie poszczególnych elementów.
Frekwencja - według mnie dużo mniejsza niż w ubiegłym roku. Pokazywały to kolejki (a w zasadzie ich brak) do wejścia, ale też liczba osób na poszczególnych spotkaniach. Sala wypełniała się w pełni naprawdę rzadko, choć się zdarzało jak w przypadku Grzegorza Rosińskiego czy chłopaków od Sklepiku z Robotami. Poza tym jednak nie było problemów ze znalezieniem miejsca i to także podczas spotkań z zagranicznymi gośćmi jak choćby Hanselmann czy Włosi. Kulminacją może być fatalna liczba osób na spotkaniu z Rusteckim i Szcześniakiem, gdzie było bodajże 5 osób czy na spotkaniu z Zin Zin Press, gdzie chyba nie został już nikt... To, że było mniej ludzi pokazuje chyba też obraz dostania się po autograf twórców. Ja na 15 minut przed końcem sesji, odebrałem do Snejbjerga numerek...15 i bez problemu zdobyłem rysunek. W ubiegłym roku było to nie do pomyślenia. I tu też plus dla organizatorów za świetne rozwiązanie ze strefą autografów. To im się udało.
Zakupy - tutaj w tym roku nie poszalałem, skupiłem się bardziej na wyszukiwaniu promocji i wyprzedaży, dzięki czemu za drobne kupiłem kilka interesujących tytułów (choć na pewno mniej znanych). Poza tym ceny nie robiły wrażenia. Egmont 25% u innych podobnie, czyli tyle lub mniej ile mamy w sklepach internetowych. Szału nie było, ale byli za to chętni. Wyróżniła się tu natomiast Mucha, która jak zwykle dawała ogromne rabaty w tym ponad 50% na starsze tytuły - Drogi Billy gościa Festiwalu za 20zł?!
Ogromny minus dla organizatorów za cenę pożywienia sprzedawanego w AA. Rozumiem, że trzeba zarabiać, ale wciskanie ludziom wafelka za...5zł to już gruba przesada i zwykłe nabijanie w butelkę, bo nawet na stacjach benzynowych jest dużo taniej. Nigdy nie zrozumiem takiego działania.
Atmosfera - jak zwykle świetna. Sympatyczni ludzi, znaleźli się też cosplayerzy i piękne cosplayerki, i grono osób, które udało się w końcu poznać po tym jak rozmowa odbywała się tylko przez Sieć. Do tego jeszcze koledzy, których od pewnego czasu spotykam na każdym Festiwalu, zamieniając chociaż słowo lub dużo więcej, gdyż mogę ich później u siebie gościć. Tak, po to warto chodzić na MFKiG.
Podsumowując - było warto, aczkolwiek impreza miała jakby mniejszy rozmach niż w zeszłym roku. Miejmy nadzieję, ze to tylko chwilowy spadek formy i w przyszłym roku znów będzie na najwyższym poziomie.
Nagrania audio:
Robaczki - Dominik Szcześniak
Tom Grindberg:
Maciej Jasiński i Jacek Przybylski:
Jakub Dębski i Robert Sienicki:
Łukasz Kowalczuk:
Jarku, był jakiś problem z wydawaniem smyczy z ID press/vip/org. Trzeba było się po nie zgłosić po prostu później. Żadna tajna agenda za tym nie stała.
OdpowiedzUsuńHej Kubo. No właśnie nie do końca. Pierwszego dnia z rana zapytałem i dostałem info, że tylko "pasek" jest, a już pod koniec dnia postanowiłem zapytać jeszcze raz jak zobaczyłem setki smyczek rozkładanych przez chłopaka wydającego je. Znów się dowiedziałem, że smyczek nie ma, że są tylko paski i nawet jak się zerwie to nie dostanę, bo to tylko informacja dla ochrony. Usłyszałem też komentarz, że wielu ludzi o nie pyta i się obrażają jak nie dostają. Hmmm...ja się nie obraziłem, ale nie ukrywam, że byłaby to fajna pamiątka po festiwalu. Jeśli jednak organizatorzy lub osoby wydające uznały, że nie mogą mi dać (mimo ogromnych ich ilości, które posiadały) to zapomniałem o sprawie. Szkoda tylko, że nie padło słowo wytłumaczenia typu nie damy ci, bo nie ma, bo jest mało, bo mamy Cię gdzieś itp.
OdpowiedzUsuńAle to drobiazg. Nie było to nie było.
Odnośnie cen jedzenia. Gastronomia na tak dużych imprezach (MFKiG, Pyrkon, Targi Książki w Warszawie) to jest broszka operatora obiektu, który podpisuje umowę z jakąś firmą i potem ma gdzieś czy wafelek będzie kosztował 5 złych a hot dog 10. Organizatorzy nie mają tu, niestety, nic do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńHej Łukaszu,
OdpowiedzUsuńTak, masz rację natomiast jest to też jakaś wskazówka na przyszłość dla organizatorów. Naprawdę warto zadbać o takie szczegóły i albo postarać się wynegocjować jakieś warunki, albo ustawić zwykły kramik z wodą i batonami czy waflami za miarę normalną cenę. Oczywiście nie będzie on kosztował jak w sklepie 1,5 ale 5zl to już bandytyzm...
Kurde za dwa wafelki miałem Gwiezdną Nabojke!
Tak tylko głośno myślę i wskazuje na te uchybienia, które dostrzegłem, ale nie oznacza to oczywiście, że ktoś musi brać je na poważnie :)
Problem polega na tym, że organizatorzy MFKiG nie mogą postawić takiego kramiku i raczej nie mają na tyle mocnej pozycji, żeby cokolwiek negocjować. To wcale nie oznacza, że żarcie na takiej imprezie musi być drogie i niedobre. Mam to szczęście, że zaliczyłem jeszcze ostatnią edycję w Textilimpeksie - tam był oldskulowy bufet z normalnym menu i cenami.
UsuńNo właśnie w tym rzecz, że można to zorganizować tak by było normalnie. Były te foodtrucki rozumiem, że tam ceny też nie należą do najniższych ale cholera tu chodzi o zwykłego wafelka kosztujacego w markecie nieco ponad złotówkę :/
UsuńAle co my tam będziemy gadać, rozumiem, że nie wszystko jest możliwe do ogarnięcia :) trzeba zabierać jedzenie ze sobą hehe
Ps. Wydaję mi się, że w ogóle poprzednie miejsce było bardziej klimatyczne, a jak ktoś zauważył w swojej relacji festiwal komiksu i gier staje się powoli festiwalem gier i komiksu.
Nie ma co płakać :) Kolejny festiwal będzie szybciej niż nam się wydaje ;)
OdpowiedzUsuń