Korzystając z niedawnej „woblinkowej” promocji, zakupiłem kilka książek o Kraju Kwitnącej Wiśni. Jako pierwszą przeczytałem powieść Marcina Bruczkowskiego „Bezsenność w Tokio”. Pozycja ta nie jest nowa, wydana została, bowiem w 2004 roku, ale zdecydowanie godna polecenia. Już dawno nie ubawiłem się tak, czytając. Już we wstępie, więc gorąco zachęcam do lektury.
Humor i lekkość, z jaką autor pisze kolejne zdania i rozdziały, są jedną z największych zalet tej powieści. Nie znajdziecie tutaj, historycznych rozprawek, nie ma podręcznikowych terminów i nie ma również „nadęcia”. Jest za to świetna lektura, napisana „lekkim” językiem, opisująca pobyt gajdzina z Polski w kraju, który nie jest (nie był – może się coś zmieniło?) w pełni otwarty na obcych. „Bezsenność w Tokio” tak naprawdę ciężko sklasyfikować i zaszufladkować, ma ona w sobie, bowiem wątki autobiograficzne, będąc jednocześnie formą przewodnika i fabularnej opowieści.
Marcin Bruczkowski ma wyjątkowy dar przelewania na papier swoich przeżyć, a że w Japonii mieszkał 10 lat, to i jest, co opisywać. Książkę rozpoczyna pytanie, jakie stawia autor sam sobie, – Co ja tutaj robię? I tak też pewnie, zareagowałaby większość, gdyby przeżyła to, co ten gajdzin. A były to czasami naprawdę irytujące sytuację. Japonia, choć wydaje się wielu osobom, że jest to raj na ziemi, to ma również przyziemne problemy, szczególnie męczące dla przyjezdnych z innych krajów. Nie należy, bowiem do przyjemnych fakt, że wielu pośredników nie chce wynajmować mieszkań obcym. Idzie taki np. Polak czy Irlandczyk do biura (na ścianach porozwieszanych jest mnóstwo ogłoszeń), a pracownik z góry informuje, że w tej chwili niczego wolnego nie ma. Strach przed obcymi może doprowadzić również do poważniejszych kłopotów. Przez niego, można wylądować nawet na… komisariacie policji. Jak do tego doszło nie będę Wam zdradzał, przeczytacie sami.
Autor w swojej książce rozprawia się z wieloma mitami dotyczącymi Japonii, które co ciekawe, do dziś, mimo upływu tylu lat od jej powstania, nadal pokutują w naszym (i nie tylko) kraju. Taki najbardziej rzucający się w oczy – poza hotelami kapsułkowymi, o których wątek jest jednym z najbardziej komicznych – dotyczy faktu, że w kraju, którego gospodarka uchodzi za jedną z najlepiej rozwiniętych na świecie, ogromnym przywilejem jest posiadanie własnej… łazienki. Tak moi drodzy w Japonii łazienka w swoim mieszkaniu uchodzi za ogromny luksus.
Kolejne rozdziały książki przynoszą nam coraz to nowe przygody. A to autor wyjeżdża na wakacje, które spędza podróżując autostopem, a to wybiera się w podróż (z gronem znajomych) własnymi samochodami, podczas której przeżywa „narkotyczny odlot” za kierownicą. Możemy dowiedzieć się również jak wygląda codzienne życie tzw. „salarymana”, czyli osoby pracującej w biurze, a nie jest to życie lekkie. Co ciekawe ekstremalnym wydarzeniem może być również, tak wydawałoby się prozaiczna sprawa jak wizyta u lekarza. W Japonii, jednak mało rzeczy jest łatwych i przewidywalnych, więc i w gabinecie może dojść do komicznych dla czytelników, bo dla samego uczestnika już mniej, wydarzeń. Każdy rozdział to porcja kolejnych wrażeń i informacji z życia codziennego Japończyków i gajdzinów.
Dodatkowym atutem są zamieszczone w książce fotografie, które zdobią karty książki, jeszcze lepiej pozwalając nam poznawać Kraj Kwitnącej Wiśni, a także wczuć się w uczestnika przygód. Każdy rozdział zaczyna się również od ilustracji, pod którą zawarte jest jakieś japońskie przysłowie czy przekład haiku. Bardzo ciekawym i praktycznym zarazem pomysłem, jest zamieszczenie na samym końcu książki, słownika japońskich słów i zwrotów. W tabelce mamy podany oryginalny zapis, ale również zapis w „naszym” języku i wymowę słowa, a także interpretację (wyjaśnienie) autora. Słownik jest dość pokaźny, co jest nie lada gratką dla miłośników Japonii i uczących się języka.
Na koniec kilka słów o „woblinkowym” wydaniu tego ebooka. Rozdział szósty książki jest specyficznie skonstruowany, a mianowicie ma on formę tabeli. Niestety nie wszystkie czytniki radzą sobie z taką formą, co powoduje, że tekst na stronie kończy się w połowie zdania i nie można go doczytać do końca. To mocno utrudniało odbiór. Trzeba jednak uczciwie oddać i pochwalić wspomnianą wyżej firmę za bardzo szybką reakcję. Napisałem, bowiem do nich e-mail, opisując dany problem i po niedługim czasie, dostałem informację zwrotną od pracownika z wyjaśnieniem sprawy. Na mojej „sklepowej półce”, pojawił się również nowy plik do pobrania, w którym błąd został wyeliminowany. Jeśli więc ktoś z Was będzie miał podobny problem, to proponuje skontaktować się ze sklepem w celu jego rozwiązania.
Podsumowując: jak już wspomniałem we wstępie, książkę polecam absolutnie każdemu. Miłośnicy Japonii znajdą tu kilka ciekawych faktów na temat tego kraju, a także będą mogli zweryfikować niektóre, swoje poglądy. Pozostali dostaną świetną powieść, w bardzo przystępnej i doskonale przyswajalnej formie, od której nie będą mogli się oderwać dopóki nie skończą całej. Przygody Marcina Bruczkowskiego i jego ferajny, z różnych części świata, bawią, czasami wzruszają, ale na pewno nie pozwalają przejść obok obojętnie.
Celowo nie opisywałem tutaj tego, co znajdziemy wewnątrz książki, jakie przygody i ciekawostki odkryjemy na kolejnych kartkach i w kolejnych rozdziałach. Ja się ubawiłem przy czytaniu tak dobrze, że nie chce zabierać tego Wam drodzy czytelnicy, którzy zdecydujecie się sięgnąć po tą książkę. Z czystym sumieniem gorąco POLECAM!
Bezsenność w Tokio
Autor: Marcin Bruczkowski
Wydawnictwo (papier): Rosner & Wspólnicy
Wydanie I: Sierpień 2004
Liczba stron: 396
Wydawnictwo (papier): Rosner & Wspólnicy
Wydanie I: Sierpień 2004
Liczba stron: 396
" w kraju, którego gospodarka uchodzi za jedną z najlepiej rozwiniętych na świecie, ogromnym przywilejem jest posiadanie własnej… łazienki." Bzdura totalna. Nie wiem skad pan Bruczkowski to wytrzasnal, ale nawet moi "rodzinni" Japonczycy niezle sie usmiali, jak im to przetlumaczylam.
OdpowiedzUsuńhej!
Usuńwiesz zapytałem o to autora książki, bo też mnie zadziwiła taka sytuacja.
Pan Bruczkowski uargumentował to w taki sposób:
"Dokładnie tak, jak wszędzie na świecie - mieszkania bez łazienek są i w
Polsce, i np. w USA. W Warszawie w takim mieszkaniu mieszka mój znajomy, na
Pradze Północ. Tzn. jest jedna łazienka na korytarzu na 3 mieszkania. U
moich dziadków w Krakowie, przy rynku, było tak samo.
Oczywiście większość Japończyków, Amerykanów czy Polaków łazienkę ma, ale
jak się jest biednym studentem albo człowiekiem właśnie startującym w życiu
i na razie bez pieniędzy, to czasem zostają właśnie takie proste i ubogie
kwatery, często w starych domach, gdzie ciężko by było wbudować łazienkę w
każde mieszkanie - zbudowano je powiedzmy w XIX wieku, kiedy łazienka była
jeszcze luksusem, a struktura budynku i stare rury nie pozwalają na łatwe
podłączenie mieszkań do kanalizacji."
Pozdrawiam
I powiedzial ci glupoty, a ten przyklad z lazienka, to typowe koloryzowanie na potrzeby ksiazki. Malo ktory dom w Japonii jest tak stary, zeby nie mial lazienki, bo budynki nie sa tu budowane na dlugi okres czasu. Jedyne domy bez lazienek, ktore jeszcze obecnie funkcjonuja, to tzw. zabytki kulturowe, gdzie nie mozna przebudowywac, zeby nie "zniszczyc" budynku. Ale te spotyka sie w 99% procentach na prowincji, a nie w miescie i malo ktory student czy czlowiek wlasnie startujacy w zyciu widzial je na oczy, albo wie o ich istnieniu.
UsuńAle jesli mial na mysli "dzielona" lazienke w najtanszym korytarzu w tajtanszym akademiku czy podrzednym hostelu, to takie przeciez istnieja na calym swiecie i nie potrzeba bylo dramatyzowac, ze luksusem jest posiadanie lazienki.
Potem ludzie to czytaja i brednie wypisuja :-)
Pozdrowienia!