piątek, 1 lutego 2013

(Recenzja) Mario Barth: Under The Skin - Na Własnej Skórze

Sztuka zdobienia ciała od zawsze wzbudzała kontrowersje. Do dziś w wielu krajach pokutuje przeświadczenie o tym, że tatuowanie wyróżnia głównie osoby, mające za sobą konflikt z prawem. W Japonii dochodzi do tego jeszcze Yakuza, czyli rodzima mafia, której członkowie od zawsze tatuowali swoje ciała. O sztuce tej opowiada wydany jakiś czas film dokumentalny autorstwa Mario Barth’a: „Under The Skin. Na własnej skórze”. Ten 58 minutowy, nagrodzony na wielu festiwalach obraz, stara się przybliżyć widzom sztukę Teborii, a także pokazać, z jakimi przeciwnościami muszą zmagać się zarówno twórcy jak i Ci, którzy tatuaże posiadają.



Warto, bowiem pamiętać, że Tebori, zostało oficjalnie zakazane, przez co tradycyjne tatuowanie ludzkiego ciała zeszło głęboko do podziemia. Jest to o tyle zaskakujące, że Tokio i inne japońskie miasta znane są ze swojej tolerancji. Społeczeństwo nadal uważa jednak Tebori za zbyt kontrowersyjne. Wpływ na to ma zapewne przeszłość, kiedy to tatuaż traktowano, jako karę dla pospolitych przestępców. Ich liczba i rodzaj wskazywały ile razy zostali oni już oni ukarani i za jakie konkretnie przewinienia. W późniejszych czasach, dzięki tatuażom można było rozpoznać członków niesławnej, japońskiej mafii Yakuzy. Te dawne zaszłości, są w środowisku japońskim tak bardzo zakorzenione, że do dziś istnieją sauny i łaźnie, do których wstępu nie mają osoby z tatuażami Tebori. Jest to o tyle niesprawiedliwe, że obecnie zarówno w Japonii jak i w innych krajach, tatuaż jest powszechnie stosowanym zabiegiem upiększającym ciało, a klientami mistrzów są częściej choćby strażacy, czy zwykli ludzie, niż więźniowie i mafiosi.


Właśnie z takimi, krzywdzącymi stereotypami stara się walczyć Mario Bath. Osoba ta, to jedna z najlepszych i najbardziej znanych postaci na rynku tatuatorów. Żywa legenda amerykańskiego tatuażu. Zaczynał on w Austrii, w czasach, kiedy i tam sztuka ta była zakazana. Podobnie jak dziś Japończycy, tak i on zaczynał od pracy w podziemiu, walcząc jednocześnie o zalegalizowanie sztuki ozdabiania ciała. Po tym jak batalie wygrał, wyjechał do Stanów, gdzie stał się rozpoznawalny, a do jego studia zaczęły trafiać ( i trafiają do dziś) największe gwiazdy muzyki, filmu i szeroko rozumianej rozrywki.


„Under The Skin” pokazuje jego wyprawę do Japonii, gdzie spotyka się z tamtejszym mistrzem Jiro Hirotoshim. Dzięki jego zaufaniu, Barth wyrusza w podróż z kamerą (jako pierwszy w historii), po uliczkach leżących z dala od centrum, dociera do studiów, w których wykonuje się Tebori, a także uczestniczy w tradycyjnych japońskich festiwalach.


„Na własnej skórze” to film o tatuażach, ale nie tylko. W ciągu godzinnego seansu, dostajemy obraz przyjaźni, jaka zawiązuje się pomiędzy Barthem a Japończykami. Połączeni sztuką tatuażu, stają się sobie bardzo bliscy, nawiązując wraz z upływem czasu wręcz braterskie relacje. Widzimy, więc nie tylko salony tatuażu, ale i pobyty w klubach, podczas, których wspólnie grają na instrumentach rockowe kawałki, czy mniejszych łaźniach, do których wstęp mają również osoby z ozdobami pokrywającymi całe ciało. Wszystko to okraszone świetną, momentami wręcz hipnotyzująca muzyką.





Dzięki temu wydawnictwu zwolennicy Japonii, obejrzą kilka ciekawych obrazków z Kraju Kwitnącej Wiśni, miłośnicy tatuażu dostaną natomiast możliwość zobaczenia na własne oczy jak powstaje Tebori, a także jak usuwa się niechciane tatuaże za pomocą lasera. Co ciekawe w filmie nie mówi się o aspektach technicznych pracy tatuatora. Ci, którzy po filmie oczekują, że dowiedzą się jak robić tatuaż, czy zapoznają się z tajnikami pracy mistrzów, mogą być zawiedzeni. Dostajemy za to film o przyjaźni między pozornie całkowicie od siebie różnymi osobami. Jak mówi sam mistrz Horitoshi, Barth został zaakceptowany, dlatego że myśli jak Japończyk. Nie jest to udawane, czy robione na siłę. On naprawdę, szczerze taki jest, dzięki czemu wzbudza tak ogromne zaufanie. Zaufanie, które niesie za sobą ogromne wyróżnienie i nagrodę, co to takiego nie będę zdradzał, aby nie psuć widzom niespodzianki.


Barth z kolei, w swoich wypowiedziach, często wspomina o tym, że jego głównym zadaniem jest pokazanie szerszemu gronu odbiorców sztukę tradycyjnego japońskiego tatuażu. Uważa on, bowiem (i słusznie), że jeśli w rodzinnym kraju traktuje się go po macoszemu, a wręcz zakazuje, to sztuka ta niedługo całkowicie zniknie, jeśli nikt nie nagłośni tego problemu.


Polecam film, każdemu, kto interesuje się daną tematyka, ale jeszcze mocniej namawiam do obejrzenia przez osoby w głowach, których wciąż tkwią stereotypy, i które nadal twierdzą, że tatuaż szpeci i jest przeznaczony dla więźniów. Być może seans filmowy, pozwoli im zmienić zdanie. Film będzie też gratka dla tych, którzy lubią podziwiać ręcznie wykonywane - na ludzkim ciele - działa sztuki. Tych obrazów, podczas 60-minutowego seansu z pewnością nie zabraknie.


Jakość wydania jest standardowa dla tego typu filmów, w opakowaniu poza płytą nie znajdziemy nic więcej, nie ma tu żadnej dodatkowej wkładki, czy zbyt wielu dodatków na krążku. Jedynymi bonusami są trzy zwiastuny filmowe. Zawodzi nieco jedno, a mianowicie fakt, że film dostępny jest tylko z lektorem. Pomimo zapewnień przez dystrybutora na okładce, w filmie brakuje oryginalnej wersji językowej. Mimo tych drobnych wpadek gorąco zachęcam do obejrzenia tego dokumentu.


Mario Barth: Na własnej skórze


Reżyser: Burke Billy
Producent:  9th Plan
Dystrybutor:  ADD Media Entertainment
Data premiery: 2011-09-08
Język oryginału:   angielski
Lektor:  tak
Lektor języki:  polski
Dubbing: nie
Nośnik: DVD
Dodatkowe nośniki: brak
Typ dysku:  jednowarstwowa, jednostronna
Liczba nośników: 1
Dźwięk: Dolby Digital 2.0
Region:  2.0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz