Skarb Majów to kolejny z komiksów
stworzonych przez węgierski duet Tibor Horvath – Erno Zorad i
wydanych na polskim rynku. Jakiś czas temu mogliście przeczytać
kilka zdań na temat historii Old Shatterhand'a i Winnetou. Dziś
nieco inna przygoda, ale przy tym chyba jeszcze ciekawsza.
Komiks węgierskich artystów powstał
na podstawie powieści amerykańskiego pisarza Jacka Londona. Na
polskim rynku ukazał się on nakładem Krajowej Agencji Wydawniczej - RSW
„Prasa – Książka – Ruch” w roku 1989. Imponujący był
nakład tego wydania, który zamknął się w ilości 270 350 sztuk. Warto wspomnieć, że
podobnie jak przy innym komiksie tego duetu (Ostatni Mohikanin), oraz Dziedzictwie Inków (Horvath współpracował przy nim z Atillą Fazekasem), tutaj również okładkę do polskiego wydania
wykonał Jacek Skrzydlewski. Rysownik ten ma na swoim koncie m.in
cykl Planeta Robotów, czy komiks Wyprawa na Ziemię. Wspomniana
okładka jest dość minimalistyczna - na zielonym tle widoczna jest
figurka z postacią jednego z przedstawicieli Majów, którego oplata
wąż. Ten drugi nie znalazł się tam przypadkowo. Co ma wspólnego
z komiksem dowiecie się, czytając go.
Historia przedstawiona w komiksie,
rozpoczyna się w momencie, gdy niejaki Francis Morgan przybywa do
Jamajki. Na „reggae-wyspę” dociera ze względu na dom otrzymany w spadku
od wuja, którego praktycznie nie znał. Co prawda to nie on powinien otrzymać taki dobytek, ale
zbieg okoliczności, albo może dokładniej wydziedziczenie jednego z
członków rodziny (Henrego Morgana), sprawiło, że nasz bohater mógł cieszyć się z niespodziewanego prezentu. Ich losy - tj. Henrego i Francisa - bardzo szybko jednak
zostaną ze sobą powiązane. Stanie się tak za sprawą skarbu,
do którego miał mieć mapę wuj Jeremiasz. Znaleziony w domu kuferek będzie początkiem wyprawy pełnej potyczek, zwrotów akcji,
niebezpieczeństw, intryg i innych elementów, których nie może
zabraknąć w dobrej przygodowej historii.
W komiksie nie mogło zabraknąć miejsca również
dla pięknych kobiet i romansów rozwijających się na kolejnych kartach zeszytu. Nie mogę zdradzać za wielu szczegółów,
aby nie zepsuć Wam ewentualnej zabawy (jeśli ktoś zdecyduje się
sięgnąć po ten zeszyt), ale możecie liczyć na ciekawy wątek związany z niewiastami.
Skarb Majów to czterdzieści
stron czystej, skondensowanej i podanej w bardzo przystępnej formie
rozrywki. Nie ma tu nawet chwili na odpoczynek. Bohaterowie – a
razem z nimi my, czytelnicy – przeżywamy kolejne, czasami mrożące
krew w żyłach, niebezpieczne przygody. W przeciwieństwie do np.
Old Shatterhand'a i Winnetou, gdzie akcja momentami nieco zwalniała,
tutaj na taką sytuację nie ma miejsca. Nawet przez sekundę nie
czujemy się znudzeni, gdyż najnormalniej w świecie nie mamy na to
czasu. Wszystko dzieje się bardzo dynamicznie.
W zeszycie stworzonym przez
węgierski duet, nie brakuje również humoru, przy którym można się
solidnie uśmiać. Takim najwyraźniejszym przykładem może być
pierwsze spotkanie pomiędzy Leoncią i Francis'em.
Podkreślić trzeba, że mimo takiego
natłoku czystej akcji, jest tu również (chociaż powierzchowne)
miejsce na pokazanie charakterów bohaterów, których losy ukazane
są w komiksie. Mamy tu skorego do pomocy i uczciwego
Francisa, mamy Henrego, który zaplątał się w nie lada intrygę,
jest Itzcoatl, który stara się spłacić swój dług wdzięczności, co kończy się dla niego tragicznie, jest również "ten zły" - Torres i wspomniane już wcześniej
kobiety (Leoncia i „Śpiąca Dama").
Kadrowanie i styl rysunku jest bardzo
podobny, do tego, który można zobaczyć w pozostałych komiksach
tych twórców. Rysunki są uporządkowane i nie nachodzą na siebie,
zaprezentowane tła dość skromne (choć bardzo podobają mi się
narysowane budynki i ubrania - zbroje - hiszpańskich najeźdźców), a postaci
wyglądają realistycznie. Podsumowując jednym zdaniem, są
one ciekawe - czuć w nich duszę i dawny komiksowy klimat. Nie każdemu oczywiście
będzie się on podobał. Aha, tutaj również - podobnie jak w komiksowych westernach Węgrów - kadry są ponumerowane. Jako ciekawostkę mogę więc podać, że tych jest dokładnie 195. Z kwestii technicznych warto wspomnieć również o tym, że Skarb Majów to miękka okładka i zeszyt w formacie A4, czyli wydanie, które nie powinno zaskoczyć tych czytelników, którzy mieli okazję zapoznać się z innymi pracami komiksowych twórców rodem z Węgier. Podobnie jest zarówno przy Winnetou jak i przy Ostatnim Mohikaninie.
Podsumowując – czy warto sięgnąć
po ten zeszyt? W moim – skromnym – przekonaniu jak najbardziej.
Pomimo upływu lat, nadal historia w nim opowiedziana bawi i to
naprawdę dobrze. Czas podczas lektury upłynął mi niezwykle szybko
i po zakończeniu seansu ze Skarbem Majów, czułem przyjemny
niedosyt. Niedosyt, który pojawia się zawsze wtedy, kiedy dana
pozycja się nam podoba i liczymy na więcej. Żałowałem tylko, że
komiks ten czyta się tak szybko. Jeśli szukacie więc, pomysłu na
miłe spędzenie kilkudziesięciu minut, z przygodowym komiksem to
spokojnie możecie sięgnąć po ten zeszyt. Zilustrowana powieść Jacka Londona zdecydowanie przypadła mi do gustu.
Skarb Majów
Scenariusz: Tibor Cs. Horvath
Rysunki: Erno Zorad
Okładka: Jacek Skrzydlewski
Wydanie: I
Data wydania: 1989
Tłumaczenie: Ilona Ruttkai
Oprawa: miękka
Format: A4
Stron: 40
Cena: 380 zł
Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
ISBN: 83-03-02604-6
Nakład: 270 350
Miałem ten komiks. Nagich kobiet (nawet jeśli "tylko" narysowanych), które widziało się w dzieciństwie, człowiek nigdy nie zapomina :D
OdpowiedzUsuńWojtek
Wiele się spodziewałem, ale że komiks ten zostanie zapamiętany z powodu nagich kobiet, to do głowy mi nie przyszło ;)
Usuńpozdrawiam
Planujesz zrobić reckę jakiegoś współczesnego wydania?
UsuńWiesz, nie planuje tego co będę czytał i recenzował. To zależy od tego na co mam aktualnie humor i nastrój. Obecnie czytam sporo rzeczy starszych, stąd też pojawia się tego tutaj dużo. Bardzo cenie i lubię tamte lata w komiksie.
UsuńŻeby jednak nie było, to czekam właśnie na dostawę nowych "Superiorów" choćby. Były też ostatnio Łowy Kravena z WKKM.
Na pewno będzie coś nowego również.
A skąd to pytanie, jeśli można?
Pozdrawiam
Chętnie bym poczytał jakieś recenzje wydań Kultury Gniewu albo Timofa. W necie jest tego mało, mogłaby się wywiązać ciekawa dyskusja.
OdpowiedzUsuńZ Timofa, czytałem ostatnio Oczy dla Kruka... niestety po pierwszej lekturze kompletnie do mnie ten tytuł nie przemówił i zbieram się, do zapoznania się z nim po raz drugi...
UsuńByć może więc będzie coś na ten temat. Zbieram się też do Doomboya, ale z kasą niestety dość krucho, żeby wszystko kupić co się chce ;)
Swoją drogą to gorąco namawiam do zapoznawania się z tymi starszymi rzeczami. To są naprawdę bardzo wartościowe i udane komiksy. Zupełnie inny styl rysunku i narracji, ale zabawa po prostu przednia.
UsuńPolecam, tym bardziej, ze większości nie są to rzeczy drogie.
Moim zdaniem ,,Przebudzone legendy" to naprawdę fajna seria, a poza tym są tam świetne rysunki. Warto zapoznać się z wcześniejszymi zeszytami. Polecam ,,Szeptuchę".
UsuńRysunki owszem są ciekawe - lubię taka mangową/czarno białą konwencje - i klimatyczne, ale fabularnie albo słabo albo po prostu nie zrozumiałem całości. Dlatego chce zabrać się do niej jeszcze raz.
UsuńBędziemy mogli wtedy podyskutować na jej temat ;)
Dzięki za podesłanie tytułu.
A teraz biorę się za serię ,,Before Watchmen". ,,Strażnicy" to dla mnie komiks wybitny, także nie wiem jak to przyjmę ale po prostu nie mogę się powstrzymać.
UsuńSorry, miało być jako odpowiedź do postu powyżej ale chyba niechcący nie to kliknąłem.
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy ;)
Usuń