niedziela, 24 marca 2013

(Relacja) Samokhin Band - Perestroika 23.03 Wytwórnia

To był bardzo gorący wieczór w Wytwórni i to pomimo przeraźliwego zimna panującego na zewnątrz. Lider Samokhin Band powiedział w trakcie koncertu, że jest dumny z tego, że mieszka w tym mieście. Premierowy koncert Perestroiki można podsumować jednym zdaniem. To Łódź i łodzianie są dumni, że reprezentujesz nasze miasto. Nie jest ono zbyt piękne ani bogate, ale mamy Samokhin Band, a to ogromny powód do dumy! Dzięki Pasza!


Powoli tradycją staje się, że koncerty promujące kolejne płyty Samokhin Band, odbywają się w Wytwórni. Tak było przy albumie Habibi, tak było też wczoraj przy premierze Pierestrojki. Słuchaczy powinno to cieszyć, bo miejsce na tego typu imprezy jak najbardziej zacne.


Zanim doszło do muzycznej uczty, fani mogli zaopatrzyć się w płyty Bandu. Czekała też na nich fajna niespodzianka, a mianowicie bonus przy zakupie dwóch sztuk. Do takiego zestawu dokładano efektowny kubek lub koszulkę. Szkoda, że nie można było takich „suwenirów” zakupić. Ktoś – jak ja – kto ma wszystkie płyty nie miał jak zaopatrzyć się w któryś z gadżetów. Może przy następnej okazji można będzie to nadrobić ;)



Po rozgrzaniu się w miejscowym barze i zakupach, można było (ze spokojnym sumieniem) udać się na koncert i tu czekała pierwsza niespodzianka. Duża część sali zastawiona była miejscami siedzącymi. W pierwszym momencie chciałem  udać się na jedno z nich, ale ostatecznie stanąłem tuż pod sceną i był to wybór zdecydowanie doskonały. Rytmy wygrywane przez Band, nie dały wysiedzieć spokojnie, a i odbiór muzyki był zdecydowanie przyjemniejszy. Ci co siedzieli...niech żałują ;)


Druga niespodzianka „in plus” to liczba osób, które pojawiły się w Wytwórni w sobotni wieczór. Wiedziałem, że klub nie będzie pusty, ale nie spodziewałem się, że aż tylu słuchaczy przybędzie na premierę płyty. Mam wrażenie, że i zespół był tą liczbą pozytywnie zaskoczony. Sala, w której odbywał się koncert dosłownie pękała w szwach. Zupełnie inne wrażenie niż koncerty grane w małych pubach, również inna specyfika, zarówno w jednym jak i drugim wypadku Pasza i spółka wypadają świetnie.



Koncert rozpoczął się z delikatnym poślizgiem, kwadrans po godzinie 19 i trwał ok 1,5h. Był to czas niezwykły. Prawdziwa muzyczna uczta, która powinna zadowolić wszystkich uczestników, nawet tych najbardziej krytycznych. Zespół zagrał wszystkie kawałki z Pierestroiki plus kilka bonusowych utworów, z moim ulubionym (na pierwszej płycie) - Belamory. Energia, jaką wyzwala przy tym numerze z siebie BzyQ jest nieprawdopodobna i godna pozazdroszczenia :) Podczas koncertu nie zabrakło również m.in. Bielyje Rozy, Kanikuł, Milion Allych Roz czy Aspiryny Blues.


Wszystkie utwory wykonane były z największym zaangażowaniem - bez oszczędzania się -  z czego zresztą słynie Band. I choć przy każdym z nich bawiłem się przednio, to kilka momentów było wręcz imponujących, takich które zapamiętam na długo. Pierwszy z nich to wykonanie przez Lecha Dyblika utworu Tiemnaja noc, przy którym przechodziły – przez całe ciało – dreszcze. Dało się u wokalisty wyczuć spora tremę, ale to jeszcze (w moim przekonaniu) wzmacniało efekt tej piosenki i jej szczerość. Przez głowę przechodziło mi wtedy mnóstwo myśli. Niesamowite uczucie. Ogromne brawa dla Lecha Dyblika! Drugi z takich momentów to wspólne wykonanie przez Pawła Samokhina i Andrzeja Adamiaka utworu Zaopiekuj się mną. Piosenka ta, sama w sobie jest niezwykła, ale to co zrobili artyści na koncercie, było geniuszem i (przepraszam za kolokwializm) muzycznym orgazmem dla słuchacza. Do teraz słyszę charakterystyczny głos wokalisty Rezerwatu w połączeniu z solówkami Paszy. To był moment, dla którego warto było kupić bilet na koncert i to za jakąkolwiek cenę. Dziękuje temu kto wpadł na pomysł, aby sprawić nam, słuchaczom taką niespodziankę!



To nie był zresztą ich koniec. Na scenie nie mogło zabraknąć również choćby Kuby Weigela, który zaprezentował swoje możliwości podczas Nas ne dogoniat i Podmoskowyjne wieciera. Pasza czuje się świetnie w tego typu duetach i podczas łączenia różnych stylów muzycznych. Dość powiedzieć, że jakiś czas temu, zagrał on wspólną imprezę z łódzkim Jam Vibez, grającym muzykę jamajską!


Na koniec koncertu, słuchaczy czekała jeszcze jedna niespodzianka. Cały Band zszedł ze sceny, aby  zagrać wśród zgromadzonej publiczności. Ta, była w tym momencie wniebowzięta. Za takie zachowanie słuchacze również cenią Pawła Samokhina i każdego z członków jego grupy. Na ich koncertach nie uświadczycie nawet grama gwiazdorstwa. Zespół jest bardzo otwarty na publiczność co widać po ich zachowaniu, czy to na scenie czy już po koncercie, kiedy z ogromną cierpliwością rozdają kolejne autografy, godzą się na kolejne zdjęcia i przy tym zamienią jeszcze po słowie z osobami, które przyszły ich posłuchać. 



Po mini koncercie wśród słuchaczy, przyszedł jeszcze czas na bis, podczas którego zaproszono na scenę wszystkich uczestników sobotniego koncertu. Po głośnych i długich brawach, można być pewnym, że fani wychodzili z Wytwórni zadowoleni. Była to uczta dla zmysłów...wszystkich zmysłów. Muzykę Samokhin Band odbiera się nie tylko uszami, ale również (a może przede wszystkim) sercem i duszą. Niezwykła szczerość jaka bije od wszystkich członków grupy, przekazywana jest nam słuchaczom i (tak jak pisałem już kiedyś) ładuje akumulatory na kilka kolejnych miesięcy (akurat do następnego koncertu). Czas spędzony z muzyką Samokhin Band pozwala zapomnieć o problemach i szarej rzeczywistości, która często nas otacza. Na twarzach samoistnie pojawia się uśmiech, a człowiek staję się bardziej optymistycznie nastawiony do życia. Za to ogromne podziękowania dla grupy! Spasiba!



Na temat wczorajszego koncertu można napisać jeszcze wiele. Pytanie tylko po co? Żadne słowa nie oddadzą atmosfery, jaka tam panowała i radości jaką dają swoim graniem muzycy Samokhin Band. Dlatego ja oddaje się, w domowym zaciszu, kolejnej części uczty, tym razem z najnowszą płytą w odtwarzaczu. Wam radzę zrobić to samo!


Na koniec kilka zdjęć z koncertu.
















Ps. przepraszam za chaos panujący w tej relacji. Emocje po koncercie jeszcze są duże, stąd nie wszystko jest tak uporządkowane jak (może) powinno być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz