sobota, 10 lipca 2021

(Przedpremierowa recenzja) Jan Kabaciński - 90s Forever Alpha

I w końcu jest! Kolejne lato, kolejna część „90s Forever Alpha” dostępna na rynku. I choć nowa odsłona tej produkcji była dla mnie pewnym zaskoczeniem, to jednak z miejsca bardzo zajarałem się faktem, że będzie można znów wniknąć w ten szlamowy styl Jana Kabacińskiego, w którym dominuje akcja, pulpa, rozpierducha, dynamika i specyficzne, ale dla mnie fajne w odbiorze, rysunki. O tym, co dostaniecie, kupując produkcję autora poniżej.




Opisywana rzecz jest treściwa, ale krótka, co zawsze jest największym minusem takich publikacji, bo człowiek nie się zdąży rozsadzić w fotelu, a już komiks się kończy. Zawsze wtedy się zastanawiam czy nie lepiej wydać jakiś zbiorczy tom z dłuższą produkcją niż zeszyt, ale to już kwestia wyboru przez autora.

A jak można ocenić najnowszą produkcję Kabacińskiego? Oddam głos samemu autorowi:

„Jeszcze mniej fabuły i jeszcze więcej mięśni! 90s FOREVER Alpha nadciąga!”

I de facto w tym miejscu można zamknąć temat recenzji (heh). Kabaciński z mistrzowską precyzją podsumował to, co znajdziecie w tym zeszycie. Fabuły tu jak na lekarstwo, gdyż cała ona skupia się na tym, że główny bohater musi uratować z rąk pewnych skur@#$% niewiastę i robi w tym celu rozpierduchę. A mięśni jest rzeczywiście jeszcze więcej, gdyż zarówno postacie męskie, jak i kobiece urosły tutaj do absurdalnie wielkich, nienaturalnych rozmiarów i są prawdziwymi skur@#$% tylko tymi pozytywnymi (heh). I wiecie co? Jeśli kupujecie tego typu szlamowy i szaleńczy koncept, to odnajdziecie się w tej historii idealnie. Otrzymacie w niej bowiem wszytko to, czego potrzebujecie, czyli rozpierduchę, strzelaniny, bójki, krótkie wymiany zdań i lejącą się krew. 


Czy jeśli szukamy rozrywki, potrzebujemy czegoś więcej? Ja dostaje tutaj to, co chciałem dostać, więc jestem z lektury zadowolony. Oczywiście mogę sobie wyobrazić, że komiksu ten komuś nie będzie odpowiadał, ale taki ktoś wówczas myślę, odpuści już na samym początku jego lekturę. Lekturę krótką, a jednocześnie pełną adrenaliny, bo przepełnionej akcją, nawiązaniami do lat 90-tych i kina ery VHS. Otrzymacie więc to, co duży facet potrzebuje, i za to szacun dla Jana Kabacińskiego. I nic to, że dialogów tu jak na lekarstwo, że fabuły – choć i tak mającej sens – jest tyle, co kot napłakał. Przemierza się przez tę historię tak dobrze, jak przez „akcyjniaki”, które oglądałem jako młody dzieciak. Do gnającej akcji, autor dostosował też rysunki, pełne testosteronu i szlamu. Czerń i biel się sprawdza, całość jest czytelna, a dodatkowo jeszcze Kabaciński często stosuje też „triki” z różnym sposobem kadrowania i perspektywami. Całość daje naprawdę wyborny efekt. Warto też wspomnieć o jeszcze jednej ważnej rzeczy, a mianowicie o tym, że w „Alpha” autor puszcza oko do czytelników, którzy są z jego produkcjami na bieżąco. Wykreował on już pewnego rodzaju uniwersum i teraz z niego korzysta, wrzucając do tego zeszytu sporo nawiązań a przede wszystkim bohaterów z poprzednich swoich publikacji. Aby najlepiej poczuć cały ten klimat, dobrze jest przed lekturą „Alphy”, cofnąć się do starszych publikacji, by przeczytać je jeszcze raz. Łącząc przyjemne z pożytecznym, czytelnik bawi się na nowo lekturą i czerpie z niej największą satysfakcję. Życzę więc autorowi, aby nie było to jego ostatnie słowo w temacie „90s Forever”.


Czy komiks będzie się podobał każdemu? Na pewno nie. Czy jest potrzeba przytaczać wady? Moim zdaniem nie, gdyż wówczas zatraci się sens tej historii. Jest ona specyficzna, charakterystyczna i nie dla każdego, ale w swoim założeniu moim zdaniem wypada wybornie. Za każdym razem powtarzam i powtarzać będę, że uczucia, jakie towarzyszą mi podczas lektury komiksów Jana Kabacińskiego, są porównywalne do tych, gdy czytam szlam Łukasza Kowalczuka, a dla mnie to już bardzo dużo.

90s Forever Alpha

Autor: Jan Kabaciński



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz