Żywy lub martwy cz. 1, czyli siódma odsłona przygód Białego Orła trafiła w końcu do sklepów. Niestety z każdym kolejnym odcinkiem coraz mniej pozytywnego (w moim przekonaniu) można pisać o tej serii. Poniższy tekst nie będzie recenzją sensu stricto, a zbiorem luźnych spostrzeżeń, które miałem zaraz po zakończeniu lektury komiksu.
Przejdźmy wiec do wyliczanki wad i zalet najnowszego zeszytu serii:
- Recenzując już siódmą część serii ciężko się nie powtarzać. Trudno pisać coś nowego tym bardziej, że i jej autorzy popełniają wciąż te same błędy. Przede wszystkim znów na główny plan wysuwa się fakt, że w uniwersum pojawiają się kolejne postacie. Tym razem, aż cztery. Ciężko jest już zliczyć ilu bohaterów i łotrów liczy sobie uniwersum BO. Powoli tracę nadzieję, że przyjdzie czas kiedy przynajmniej połowa z nich pojawi się na łamach komiksu po raz drugi. Dziwne to zagranie ze strony autorów i dość głośno krytykowane przez czytelników.
- W najnowszej części duży udział mają bracia Słabi, którzy występowali już kiedyś w tym komiksie. Wówczas dali się poznać jako półgłówki, którzy nie potrafili złożyć poprawnie żadnego zdania. Zamysł autorów był jasny, ale wykonanie nieco szwankowało, gdyż było to zdecydowanie zbyt przejaskrawione i nienaturalne. Tym razem nie irytują tak mocno jak wtedy, ale absolutnie nie da się napisać, że są to postacie, które mogą robić pozytywne wrażenie.
- Żywy lub martwy to zaplanowana na dwie części historia, która jest dość specyficzna i wyróżnia się jednym elementem na tle pozostałych. Ma ona, aż trzy osoby odpowiedzialne za nakładanie kolorów. Według mnie niespecjalnie się to sprawdza, gdyż wplata to do historii element niepotrzebnego chaosu. Przyznać trzeba, że strony poszczególnych twórców różnią się od siebie dość diametralnie, dzięki czemu czytając jedną historie możemy zapoznać się z wieloma stylami, ale wolałbym, aby było to rozłożone po prostu na poszczególne - całe - zeszyty. Jeśli jednak już mowa o tym elemencie to według mnie najlepiej wypadł z całego grona Espinoza.
- Im więcej postaci tworzą autorzy, tym bardziej wydaje mi się, że zaczyna im brakować na nie pomysłu. Jeśli na samym początku byli to najczęściej bohaterowie, którzy potrafili zaciekawić, tak w wypadku "siódemki" – moim skromnym zdaniem – wywołują uśmiech i to ten z gatunku politowania. Najbardziej jaskrawym przykładem może być tutaj posterunkowa Bożenka, która sprawia wrażenie słodkiej idiotki, a nie policjantki z prawdziwego zdarzenia. Postać zdecydowanie przejaskrawiona (czyli ten sam zarzut, który kieruję w stronę braci Słabych), a co za tym idzie mało autentyczna.
- W siódemce dostajemy za to coś do czego nas autorzy przyzwyczaili, czyli dużo akcji i bijatyk. Osoby, które szukają akurat tego typu wydarzeń w komiksie, powinni być usatysfakcjonowani.
- Czytając opinie o Białym Orle, często można natknąć się na zarzut kopiowania pomysłów amerykańskich twórców komiksowych. Wydaje mi się, że braciom Kmiołek będzie coraz trudniej zarzuty te oddalić. Akcja z odkryciem tożsamości superbohatera i postać komisarza Gorgonia każdemu chyba przypomni motywy już wcześniej znane z amerykańskich serii komiksowych.
- Dla mnie osobiście na duży plus – szkoda, że tylko epizodyczny – występ reporterki Mai. Za każdym razem z nieukrywaną przyjemnością spoglądam na tę postać. Ona akurat udała się autorom jak chyba nic innego.
- Dość sporo miejsca w siódemce zajmują dodatki. Nie jest to może nic specjalnego, ale i tak w ostatecznym rozrachunku cieszy oko. Tym razem na samym końcu zeszytu znalazło się miejsce dla kilku szkiców, galerii postaci oraz zbioru okładek dotychczasowych zeszytów.
- Plus dla autorów za niezłe przeniesienie na polski grunt pomysłów na historię. W końcu tylko u nas chyba sprawdziłby się pomysł na gang, którego geneza zaczyna się na...bazarze. Fajnie też ogląda się choćby reklamy otaczające ulice, na których widnieje swojska kiełbasa :)
- Po raz kolejny tytuł ten wychodzi w dwóch wersjach okładki. Tej, która jest dostępna w ogólnej sprzedaży i specjalna wersja przygotowana dla portalu Gildia.pl.
Podsumowując – niestety z zeszytu na zeszyt Biały Orzeł wypada coraz słabiej. Cały czas kibicuje, ale nie ukrywam, że historie te zaczynają nieco nudzić. Odnoszę wrażenie, że autorzy nie mają jednak planu (o czym kiedyś wspominali) na tę serie, a raczej pracują nad nią z części na część mocno improwizując. W wypadku siódemki nieźle wyszło zakończenie, które zachęca do sięgnięcia po kolejna odsłonę serii. Miejmy nadzieje, że przyniesie ona zwyżkę formy autorów i wróci mój zapał do tego uniwersum.
Biały Orzeł #7 - Żywy lub martwy cz. 1
Scenariusz: Maciej Kmiołek
Rysunek: Adam Kmiołek
Wydawnictwo: Wizuale
Wydanie I: 6/2014
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Wydanie: I
Cena z okładki: 9,99 zł
Zgadzam się z większością Twojej oceny (więcej w temacie na moim blogu) z zastrzeżeniem, że nigdy zbyt pozytywnie nastawiony do tej serii nie byłem. A ten numer tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że bracia K. powinni sobie odpuścić historyjki obrazkowe...
OdpowiedzUsuń