sobota, 16 sierpnia 2014

(Recenzja) Ks. Józef Mroczkowski - Obserwator. Pogranicze polsko-ukraińskie w krwawych latach 1939-1947

Okres wakacyjny to czas, w którym szczególnie wspomina się ofiary rzezi popełnionej przez Ukraińców na polskiej ludności Wołynia. Są to niezwykle trudne wspomnienia, gdyż brutalność band UPA była niezwykła, ale trzeba (zdając sobię sprawę z dzisiejszej sytuacji tego kraju) o nich mówić, aby pamięć ta nie zaginęła, będąc jednocześnie przestrogą dla przyszłych pokoleń.







I mnie osbiście cieszy, że o tym się mówi. Cieszy, że mimo promowania w mediach głównego nurtu „dzieł” J.T. Grossa, który obarcza za wszelkie zło (a przynajmniej za to wyrządzone podczas II WŚ) tego świata Polaków, to można też przeczytać o innych aspektach trudnych wojennych lat. W ostatnim czasie również jakby więcej mówiło się o zbrodni wołyńskiej. Nie tak dawno miała miejsce przecież premiera genialnego komiksu łódzkiego rysownika Zygmunta Similaka, który wraz z Robertem Zarębą przedstawili te zdarzenia w swoim komiksie Smert Lachom (wszystkim polecam), a niemalże rok temu do księgarń trafiła książka Obserwator autorstwa ks. Józefa Mroczkowskiego.

Obserwator to tak naprawdę przedruk swego rodzaju pamiętnika prowadzonego przez duchownego, który pokazuje nam jak te krwawe wydarzenia wyglądały jego oczami. Co ważne, zaczyna się od rozpoczęcia wojny a kończy już po niej, gdy Ukraińcy zostali przesiedlani z Polski w ramach akcji „Wisła”. Wcześniej fragmenty tej kroniki prezentowane były w lokalnej prasie, ale dzięki PWN mamy po raz pierwszy okazję przeczytać je w całości.

Czytając tak osobiste zapiski należy poznać, choć bardzo powierzchownie, osobę samego księdza. Jego biografia jest zresztą niezwykle ciekawa, a on sam należy do osób z mocnym charakterem, który nie ugina karku mimo wielu przeciwności losu. Całe swoje życie poświęcił służbie Bogu i to pomimo spotykających go cały czas szykan ze strony przedstawicieli i władz komunistycznych. Od 1942 roku zaangażował się on również w prace konspiracyjną dla AK co przyniosło mu nowe kłopoty. Zmuszony był się ukrywać, nie rezygnując jednak ze swojej patriotycznej działalności. „Po wojnie”, czyli w czasach PRL wielokrotnie był nakłaniany do współpracy z UB. Po raz kolejny ks. Mroczkowski wykazał się wówczas niesamowitą odwagą i charakterem, zdecydowanie odrzucając wszelkie zapędy ubeków. Jak wiemy nie wszystkim się to udawało. Ci poddawali się i przechodzili na drugą stronę. W gronie tym nie było jednak autora recenzowanej książki. W kolejnych latach władze nie zrezygnowały z gnębienia księdza i utrudniania jego działalności. Zabraniano mu organizacji procesji, a po wprowadzeniu zakazu religii w szkołach stworzył własne miejsca gdzie uczył katechizmu. Te wszystkie działania powodowały, że był on na „celowniku” ówczesnych władz. Nie może więc dziwić, że okoliczności śmierci księdza wzbudziły ogromne kontrowersje i do dziś uważa się, że do jego zgonu mógł się ktoś przyłożyć. Wersja oficjalna głosi, że ksiądz zmarł w szpitalu, do którego trafił po zawale serca. To miały być ostatnie dni w Ojczyźnie, gdyż planował on emigracje do Kanady. Niestety nie zdążył...

Z tej krótkiej notki biograficznej kształtuje się obraz ks. Mroczkowskiego jako osoby niezwykle odważnej, nastawionej patriotycznie i z twardym charakterem. To wszystko da się też zauważyć w kronikarskich zapiskach. Bardzo często są one bezkompromisowe i zawsze szczere. Można wręcz rzecz, że w dzisiejszych czasach niepoprawne politycznie. Ks. Mroczkowskiemu zarzucano nawet antysemityzm, co jest sporym nadużyciem. Owszem w jego zapiskach pojawiają się negatywne komentarze dotyczące Żydów, ale pamiętajmy o kontekście i czasach, w których były pisane. Zresztą nie było to zdanie brane znikąd, a wynikało z obserwacji miejscowej ludności żydowskiego pochodzenia. Jak pisze w swoich notatkach:

17 września bolszewicy naruszyli granice kraju. W tydzień później byli już w Oleszycach. Teraz ożyło żydostwo. Wypłynęło tłumnie na ulicę. Rzucano czerwone kwiaty, całowano tanki. Żyd Kaufman Durio pierwszy wywiesił koc czerwony[...] Gratulowano sobie szczęścia. […] „Ni ma już Polaków, szlag trafił Polskę” - rozbrzmiewało żydowskie hasło.

I dalej:

Władzę szpiegowsko-denuncjatorską wykonywała tu milicja i jej pomocnicy. Składała się ona z prawie samych Żydów.

Cóż, czy naprawdę można się dziwić, że ks. Mroczkowski nie pałał miłością do Żydów? Trzeba też podkreślić, że mimo swoich uprzedzeń, nigdy nie popierał on działań zmierzających do ich wymordowania, o czym również wspomina w swych zapiskach. Od początku do końca sprzeciwiał się on przemocy w każdą stronę, nawet pomimo swoich uprzedzeń.

Podobnie wyraża się on o ukraińskich oprawcach, którzy z kolei z otwartymi rękoma przyjmowali w Polsce nazistów. Autor piszę o tym jak z gości, którzy byli traktowani przez Polaków bardzo dobrze, szybko zmienili się oni w morderców.

Kolejne zapiski – jedne z nich dłuższe inne w formie krótkiego zdania – ukazują nam losy mieszkańców i ich tragedię pośród nazistów, bolszewików i najbardziej brutalnych z tej trójki Ukraińców. Publicznie piętnuje on (padają nazwiska) konfidentów i tych, którzy zapisali się największą brutalnością w historii Oleszycy. Niekiedy groza tych wydarzeń przerasta księdza i wtedy zapisuje on, krótkie zdania, które robią jednak (nawet dziś) równie piorunujące wrażenie jak momenty, w których szczegółowo opisuje on przykłady bestialstwa banderowców.

Mroczkowski nie chciał aby jego kronika miała osobisty charakter, dlatego zawsze tam, gdy wspomina o sobie, pisze w trzeciej osobie. Część wpisów jest datowana dniem, część to przekrojowy zapis wydarzeń z kilku tygodni. Prawdopodobnie powstały one już po wojnie, jako wspomnienia. Nie jest to z pewnością bezstronny dokument historyczny, ale doskonale może służyć jako uzupełnienie wiedzy o tamtych wydarzeniach.

Autor kronik porusza w niej naprawdę wiele wątków. Piszę on o bolszewickich sklepach i szkołach, o losach plebanii czy kołchozach. Każdy z zapisów jest niezwykle osobisty, a przez to pozbawiony bezstronności czego musimy mieć świadomość czytając tę dość krótką, bo zaledwie 116 stronicową (ebook) książkę.

PodsumowującObserwator to ważny głos opisujący wydarzenia związane z wołyńska rzezią. Jako jedyne źródło historyczne z pewnością się nie sprawdzi, ale może być doskonałym uzupełnieniem prac historyków. To co w niej znajdziemy to z kolei spojrzenie księdza i jego obserwacje na temat mieszkańców tej małej miejscowości w przedwojennym powiecie lwowskim, a także wstrząsający obraz brutalności ukraińskich (i nie tylko) oprawców.

Obserwator. Pogranicze polsko-ukraińskie w krwawych latach 1939-1947

Seria: Karty historii
Autor: Mroczkowski Józef
Wydawca: Dom Wydawniczy PWN, Ośrodek KARTA
Numer wydania: I
Data premiery: 2013-10-01
Język wydania: polski
Język oryginału: polski
Ilość stron: 152
Rok wydania: 2013 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz