wtorek, 11 maja 2021

(Recenzja) Kentarou Miura - Berserk #26 - #29

Woow, ale to dobrze wygląda! Za mną 29 kolejnych tomów kultowego Berserka Kentarou Miury, a tak naprawdę na przestrzeni ostatnich czterech odsłon zwróciłem szczególną uwagę na to, jak ten tytuł jest narysowany. Muszę przyznać, że element ten robi kolosalne wrażenie, a praca samego Miury (jak i jego całej ekipy do pomocy) godna jest podziwu i widać, że robią oni – kolokwialnie rzecz ujmując – robotę. I choć może się wydać nieco dziwnym, że dopiero po tylu latach, we wstępie, wspominam o rysunkach i ich wysokiej jakości, to już spieszę z wytłumaczeniem się z tego faktu. Na przestrzeni czterech ostatnich odsłon serii, zmienił się nieco klimat – przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie – historii. To z kolei pozwoliło skupić swoją uwagę na innych elementach tej genialnej mangi w tym właśnie m.in. na rysunkach.

I pisząc o zmianie klimatu, zdecydowanie należy traktować to jako zaleta, a nie wada. Do tej pory bardzo często wspominałem o ogromnej brutalności ukazywanej w serii, scenach gore, setkach bezwzględnych walk, seksie i to często w swojej najbrutalniejszej formie (w tym gwałty) czy coraz to nowszych dziwnych potworach. Jeśli teraz napiszę, że w tomach od 26 do 29 jest tego dużo, naprawdę dużo mniej to uwierzycie? Serio. Piszę prawdę. Te cztery tomy naprawdę są pod tym względem grzeczne i nawet jeśli co jakiś czas trafi się jakaś walka – w końcu to Berserk – to liczba jest minimalna, a i nie jest to tak szokujące, jak dawniej. I choć zdaje sobie sprawę, że zaraz Miura zaatakuje ze zdwojoną siłą, to jednak w tej chwili jest inaczej. W tej chwili możemy obserwować relacje kształtujące się pomiędzy poszczególnymi bohaterami, możemy obserwować wątek stricte fantasy, nawiązania religijne (tym razem nie jest to chrześcijaństwo) czy wręcz elementy polityczne (walka o wpływy na najwyższych stopniach miejscowej władzy). Malo tego zmieniła się nasza ekipa, teraz to grupka zgranych przyjaciół, którzy skoczą za sobą w ogień i nawet Guts pokazuje swoje ludzkie oblicze. Szczerze mówiąc, ja jestem doprawdy zachwycony obecną sagą, tym jak rozwija się w niej akcja, panującą atmosferą, oddechem i pewnym zwolnieniem. Świetne jest w tym też to, jak bardzo jest ona przemyślana i jak fajnie łączy się z dawnymi wątkami. Wracają na afisz bohaterowie, których dawno nie widzieliśmy, poznajemy bardziej – i zżywamy się – tych, którzy są obecnie. Jednocześnie nadal tytuł ten wywołuje w czytelniku masę emocji.

W porządku, ale przecież na wstępie pisałem o rysunkach, więc warto coś więcej napisać. A jest o czym, bo doprawdy z dużym zachwytem oglądałem kolejne panele zawarte w tych tomach. Teraz gdy nie ma ciągłych walk, gdy nie ukazuje się na kadrach tak dużo dynamicznych scen, gdy nie ma tak dużej dawki (jest mała dawka heh) erotyki, można skupić uwagę na innych aspektach. Niezwykle dopracowane i realistyczne twarze bohaterów, naprawdę bardzo dobrze dopracowane i szczegółowe tła i miejscówki, w których dzieje się akcja. Wszystko to – i jeszcze więcej – dostaniecie w gratisie przy tych czterech odsłonach Berserka.

Jestem zachwycony – co zapewne daje się odczuć, czytając niniejszy tekst – tym jak Japończyk fajnie poprowadził akcję najnowszych tomów. Po całej tej wcześniejszej sieczce przyda się odrobina spokoju, a jeśli jest ona jeszcze tak dopracowana scenariuszowo i tak efektownie rozrysowana graficznie to nic tylko się cieszyć i korzystać. I choć do zakupu i lektury Berserka namawiać specjalnie nie ma sensu, to jednak uważam, że recenzowane odsłony mogą sprawić, że nasza ocena dotychczasowej serii będzie jeszcze wyższa. Klimat, fabuła, rysunki wszystko tu doskonale współgra i sprawia, że chcemy czytać więcej.

Berserk #26 - #29

Autor: Kentarou Miura
Wydawnictwo J.P.F.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz