środa, 1 grudnia 2021

(Recenzja) Kentaro Miura - Berserk #30, #31

Pisząc recenzję poprzednio wydanych w Polsce tomów Berserka, nie przypuszczałem, że do kolejnej sytuacja się tak zmieni, że dojdzie do tego do czego doszło… Mistrz Kentaro Miura zmarł w maju tego roku z powodu rozwarstwienia aorty, pozostawiając swoje dziecko bez ojca a jedynie z rodziną zastępczą w postaci jego asystentów. Z całego – nie tylko mangowego – świata napłynęły głosy współczucia, artyści oddawali hołd mangace podobnie jak fani, którzy nawet grając w Final Fantasy XIV potrafili się zebrać by pokazać, jak był on dla nich ważny. Ważny był dla każdego, bo jego „Berserk” już za życia autora zyskał miano mangi kultowej. Powstająca od tak naprawdę 1988 roku seria do ostatnich dni Miury była przez niego tworzona, udało się napisać i narysować 40 tomów i…no właśnie. Pytanie co teraz z serią, która przecież nie doczekała się zamknięcia. Nie wiadomo też czy artysta zostawił po sobie szkice i plan na finał tej genialnej historii. Nie wiadomo więc tym samym czy czytelnicy poznają wszystkie losy Gutsa. Ciekawość i nadzieje (?) podsycili jego asystenci, sugerując, że jest szansa na to, że to oni będą kontynuować prace Miury. Co z tego wyjdzie przekonamy się pewnie za jakiś czas, pytanie też czy nie lepiej zostawić mangę w takim stanie jakim jest obecnie? Głosy zapewne są różne, pozostaje więc czekać na rozstrzygnięcie sytuacji.

Wracając do polskiego – a konkretnie tego od J.P.F. – wydania, to na rynku dostępnych jest już 31 tomów, więc systematycznie gonimy Japonię i już wkrótce stanie się to w co wielu może nie wierzyło, czyli cała seria będzie dostępna w Kraju nad Wisłą! Poniżej kilka zdań na temat 30 i właśnie 31 tomu historii, stworzonej przez Miurę.

Na wstępie po krótce o fabule – bez spojlerów oczywiście – dwóch tomów. Akcja trzydziestego zaczyna się w momencie, w którym trwają przygotowania do rozpoczęcia walki z imperium Kushańskim. W siedzibie Vandimionów trwa wielka uczta, na której goszczą wszystkie sprzymierzone rody, a tymczasem Guts kontynuuje walkę – dość zaskakującą de facto – z Serpico. Zdradzać jej wyniku nie będę, natomiast cała ekipa zostaje zamieszana w krwawą jatkę, którą urządzają tajemnicze i mało przyjemne potwory. Tom 31 jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń, więc obydwie części tworzą niejako spójną całość. Standardowo jak u tu Miury akcja wypełnia całą przestrzeń komiksu więc przygotujcie się na imponująca przygodę.


I określenie imponująca jest tutaj ze wszech miar właściwe, gdyż w „Berserku” wszystko jest mocarne, pojedynki epickie a dynamika niesamowita. Nie inaczej jest w dwóch recenzowanych odsłonach. Co ciekawe podczas gdy tom 31 to ciasne, niemalże klaustrofobiczne, pomieszczenia, w których rozgrywa się akcja i prowadzone są walki, tak tom 31 z kolei przenosi nas na otwartą przestrzeń, dając rozwinąć skrzydła Gutsowi (i nie tylko). Warto zwrócić uwagę, że różnorodność w lokalizacjach nie jest sztuką dla sztuki a, że Miura przekuwa to na warstwę fabularną, choćby ukazując inny sposób pojedynkowania się przez tytułowego berserka. Takie dbanie o szczegółowość wzmacnia zdecydowanie immersję i nasz odbiór. Cieszy też różnorodność, gdyż unikamy znużenia z jednej strony, a z drugiej artysta ma okazję ukazać swój kunszt w zupełnie różnych sytuacjach.

I choć dwa recenzowane tomy walką stoją, gdyż w obydwu praktycznie na każdej stronie jest prowadzony jakiś pojedynek, to całość wnosi sporo do całej historii, nie jest oderwane od kontekstu, a dodaje nowej energii do świata „Berserka”. Ponadto mamy okazję obserwować to, jak ekipa się zgrywa, jak staje się od siebie zależna i jak Gutsowi przychodzi płacić za tą niezliczoną liczbę pojedynków. Lektura 30 i 31 tomu serii staje się tym samym dużą przyjemnością i wnosi sporo treści do całej historii, bez dłużyzn i zbędnego gadania. Zresztą w ogóle od jakiegoś czasu można dostrzec pewną zmianę atmosfery opowieści i jej sporą ewolucję. To już nie jest tylko brutalne slasherowe sceny walki czy wyzudany seks łączony z motywami religijnymi. Teraz mamy do czynienia z pełnoprawną opowieścią dark fantasy co wychodzi całości na dobre. Bez trudu zauważymy, że fabuła rozwija się wraz z samym autorem, dorasta i dojrzewa warz z Miurą.

Tradycyjnie też dużo dobrego można napisać o samych rysunkach, które zachwycają swoim rozmachem. Niezależnie czy akcja toczy się w zamkniętych przestrzeniach czy na morzu tudzież innych otwartych lokacjach, każdy milimetr kadru jest zapełniony przez artystę, a plansze tworzą niezwykłe i dynamiczne obrazy. Ogromną przyjemnością jest więc oglądanie tej mangi, czego dowód mamy w dwóch opisywanych właśnie tomach.  I tylko – również standardowo – irytować mogą komediowe i humorystyczne wstawki, które Miura tu i ówdzie dorzuca. Nawet jeśli są one pomysłowe – Yoda w Berserku?! – to i tak średnio pasują do niezwykle mrocznego klimatu historii i zdecydowanie lepiej, gdyby ich nie było. To jednak tylko jeden niewielki minus, malutka łyżeczka dziegciu w ogromnym słoiku miodu, jakim jest Berserk.

Nieuchronnie zbliżając się do finału historii, bez ustanku jestem tą mangą zachwycony. Miura udowadnia nam w niej swoją wielkość i ogromna szkoda dla całego komiksowego światka, że artysta ten odszedł tak wcześnie… za wcześnie. Mistrzu – spoczywaj w pokoju!

Berserk #30, #31


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz