Jeśli jednak nie wiecie, to jestem tu od tego, aby wam o tym opowiedzieć. A więc spodziewać się możecie mordobicia i jednej wielkiej rozpierduchy. Jedna ekipa będzie chciała dorwać Denjiego, druga wręcz odwrotnie będzie chciała go ochronić, konfrontacja jest nieunikniona, a co za tym idzie i ofiar będzie sporo. A, że Fujimoto nie (przepraszam za zwrot) „pieprzy się w tańcu”, to bądźcie pewni, że trup będzie się słał gęsto. I w zasadzie wokół tego jednego wątku toczy się akcja i historia w „siódemce”, co jednak nie oznacza, że niewiele się tu dzieje, że jest nudno. Co to to nie, gdyż mangaka wrzuca do historii sporo nowych postaci (ok, nie wszyscy przeżyją - coś jak bodajże Steven Seagal, który w jednym z filmów ginie w pierwszych pięciu jego minutach), odwiedzimy kilka nowych miejsc, a i jakieś nowe demony się trafią tu i ówdzie. Jest więc dynamicznie i z dużą dozą akcji.
Poza tym jest też tak jak do tej pory, czyli niezwykle specyficznie. Fujimoto stworzył bowiem charakterystyczną, ale i dziwną mieszankę w swojej mandze, która jednych może zachwycać, innych odrzucać, ale nie sposób przejść obok niej obojętnie. Siódma odsłona serii jest tego doskonałym przykładem, gdyż obok obcinanych głów, brutalnych walk i mrocznych elementów, mamy też sporo (jak na ten tytuł) seksu i erotyki oraz… miłosnych rozterek. W każdym innym wypadku nie miałoby to prawa istnieć obok siebie zgodnie. W „Chainsaw Man”? Cóż, tutaj się sprawdza za sprawą niebanalnego autora. Nie czujemy takiego dysonansu, jaki moglibyśmy odczuwać, co oczywiście należy traktować jako zaletę.
I choć w dalszym ciągu jest to graficznie tytuł mocno minimalistyczny, żeby nie napisać mało urodziwy, to podobnie jak w poprzednich tomach, tak i w tym nie przeszkadza nam to w czytaniu i czerpaniu radości. Taki jest bowiem styl Fujimoto, bo, że rysować szczegółowo i ładnie on potrafi tu i ówdzie udowadnia w siódmym tomiku tej mangi. Jeśli jednak ma się do przedstawienia mnóstwo bójek, trzeba wprowadzić grono nowych postaci, bohaterom wyrasta z głowy np. piła mechaniczna, a tuzin innych zostaje przecięta w pół, to umówmy się, pewna – nomen omen – umowność jest w mandze niezbędna. Dopóki nie zaważa ona na czerpaniu radości z komiksu, to nie ma się czym przejmować. A w „Chainsaw Man”, również w jego siódmej odsłonie, nie przeszkadza. Sceny śmierci są dość sugestywne, a sceny łóżkowe (choć nieco doklejane do ogółu) mają odpowiednią dawkę erotyki i pieprzu, aczkolwiek z przeogromną dawką specyfiki, którą zrozumiecie, czytając ten tomik.
„Chainsaw Man” w ciągu tych siedmiu tomów się nie zmienił nic a nic. W dalszym ciągu jest to mocno specyficzna, niekiedy prosta historia, przepełniona akcją, brutalnością, doprawiona pieprzem i wymieszana w charakterystycznym sosie autora. Całość jednak od samego początku ma spore grono wielbicieli i ciężko się temu dziwić. Manga ta jest bowiem pewnym powiewem świeżości na mangowym rynku, jest tytułem, który z tłumu się wyróżnia, co doskonale daje się odczuć podczas lektury siódmego tomiku. Ten jest bowiem pełen chaosu, mordobicia i efektownych momentów z zadatkami na kolejny rozwój serii wydawanej w Polsce przez Waneko.
„Chainsaw Man” tom 7
Scenariusz: Tatsuki Fujimoto
Rysunki: Tatsuki Fujimoto
Wydawca: Waneko
Tłumacz: Wojciech Gęszczak
Premiera: 01.10.2021 r.
Oprawa: miękka
Format: 195 x 138 mm
Papier: offset
Druk: cz-b
Stron: 200
ISBN-13: 9788380969292
Cena: 22,99 zł
Tekst opublikowano pierwotnie na portalu paradoks.net.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz