czwartek, 30 grudnia 2021

(Recenzja) Tatsuki Fujimoto - Chainsaw Man 7

Polowanie na Denjiego czas zacząć – tak w skrócie można byłoby zatytułować siódmą odsłonę serii – przypomnijmy serii dla czytelników powyżej 16 lat – „Chainsaw Man” autorstwa Tatsuki Fujimoto. Jak wiadomo, media mają ogromną moc, toteż nie dziwi fakt, że po opublikowaniu informacji o poszukiwaniach Denjiego niemalże cały świat zjeżdża się do Japonii, aby pokonać, mówiąc wprost zabić, Demona Piły Mechanicznej. Jeśli choć minimalnie kojarzycie twórczość Japończyka odpowiedzialnego za tą serię, to zapewne domyślacie się, czego można się spodziewać po jej najnowszej odsłonie.

 

Jeśli jednak nie wiecie, to jestem tu od tego, aby wam o tym opowiedzieć. A więc spodziewać się możecie mordobicia i jednej wielkiej rozpierduchy. Jedna ekipa będzie chciała dorwać Denjiego, druga wręcz odwrotnie będzie chciała go ochronić, konfrontacja jest nieunikniona, a co za tym idzie i ofiar będzie sporo. A, że Fujimoto nie (przepraszam za zwrot) „pieprzy się w tańcu”, to bądźcie pewni, że trup będzie się słał gęsto. I w zasadzie wokół tego jednego wątku toczy się akcja i historia w „siódemce”, co jednak nie oznacza, że niewiele się tu dzieje, że jest nudno. Co to to nie, gdyż mangaka wrzuca do historii sporo nowych postaci (ok, nie wszyscy przeżyją - coś jak bodajże Steven Seagal, który w jednym z filmów ginie w pierwszych pięciu jego minutach), odwiedzimy kilka nowych miejsc, a i jakieś nowe demony się trafią tu i ówdzie. Jest więc dynamicznie i z dużą dozą akcji.

 

Poza tym jest też tak jak do tej pory, czyli niezwykle specyficznie. Fujimoto stworzył bowiem charakterystyczną, ale i dziwną mieszankę w swojej mandze, która jednych może zachwycać, innych odrzucać, ale nie sposób przejść obok niej obojętnie. Siódma odsłona serii jest tego doskonałym przykładem, gdyż obok obcinanych głów, brutalnych walk i mrocznych elementów, mamy też sporo (jak na ten tytuł) seksu i erotyki oraz… miłosnych rozterek. W każdym innym wypadku nie miałoby to prawa istnieć obok siebie zgodnie. W „Chainsaw Man”? Cóż, tutaj się sprawdza za sprawą niebanalnego autora. Nie czujemy takiego dysonansu, jaki moglibyśmy odczuwać, co oczywiście należy traktować jako zaletę.

 

I choć w dalszym ciągu jest to graficznie tytuł mocno minimalistyczny, żeby nie napisać mało urodziwy, to podobnie jak w poprzednich tomach, tak i w tym nie przeszkadza nam to w czytaniu i czerpaniu radości. Taki jest bowiem styl Fujimoto, bo, że rysować szczegółowo i ładnie on potrafi tu i ówdzie udowadnia w siódmym tomiku tej mangi. Jeśli jednak ma się do przedstawienia mnóstwo bójek, trzeba wprowadzić grono nowych postaci, bohaterom wyrasta z głowy np. piła mechaniczna, a tuzin innych zostaje przecięta w pół, to umówmy się, pewna – nomen omen – umowność jest w mandze niezbędna. Dopóki nie zaważa ona na czerpaniu radości z komiksu, to nie ma się czym przejmować. A w „Chainsaw Man”, również w jego siódmej odsłonie, nie przeszkadza. Sceny śmierci są dość sugestywne, a sceny łóżkowe (choć nieco doklejane do ogółu) mają odpowiednią dawkę erotyki i pieprzu, aczkolwiek z przeogromną dawką specyfiki, którą zrozumiecie, czytając ten tomik.

 

„Chainsaw Man” w ciągu tych siedmiu tomów się nie zmienił nic a nic. W dalszym ciągu jest to mocno specyficzna, niekiedy prosta historia, przepełniona akcją, brutalnością, doprawiona pieprzem i wymieszana w charakterystycznym sosie autora. Całość jednak od samego początku ma spore grono wielbicieli i ciężko się temu dziwić. Manga ta jest bowiem pewnym powiewem świeżości na mangowym rynku, jest tytułem, który z tłumu się wyróżnia, co doskonale daje się odczuć podczas lektury siódmego tomiku. Ten jest bowiem pełen chaosu, mordobicia i efektownych momentów z zadatkami na kolejny rozwój serii wydawanej w Polsce przez Waneko.


„Chainsaw Man” tom 7


Scenariusz: Tatsuki Fujimoto
Rysunki: Tatsuki Fujimoto
Wydawca: Waneko
Tłumacz: Wojciech Gęszczak
Premiera: 01.10.2021 r.
Oprawa: miękka
Format:  195 x 138 mm
Papier: offset
Druk: cz-b
Stron: 200
ISBN-13: 9788380969292
Cena: 22,99 zł
Tekst opublikowano pierwotnie na portalu paradoks.net.pl


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz