Tyle tytułem drobnej dygresji, do której sprowokowała mnie lektura książki Taguchi. Autorki niezwykle cenionej i uznanej zarówno w Ojczyźnie, jak i poza nią. Jej powieści – a napisała ich już czternaście – przetłumaczono na wiele języków, a teraz do tego grona dołączył również język polski. I dobrze się stało, bowiem „Riku” jest powieścią ze wszech miar wartą poznania. Publikowana również w częściach – co w pewien sposób oddaje jej charakter, tzn. krótkie dzielone „rozdziały” – powstała dzięki współpracy autorki przy projekcie „Fukushima Kids”, który to projekt miał za zadanie wyciągać dzieci mieszkające na zagrożonych rejonach, aby mogły one doświadczyć kontaktu z naturą za sprawą tzw. zielonych szkół. I choć może wydać się to banalne, w końcu każdy z nas może w każdej chwili wyjść obcować z naturą, to jednak dla dzieci z Fukushimy nie jest to takie łatwe, gdyż w momencie pisania książki większą część życia przebywały w domach, z maseczkami na twarzach i w ubraniach z długimi rękawami (również podczas letnich upałów). Przypomnijcie sobie drodzy czytelnicy, jak się nam żyło, gdy rządzący zamknęli przed nami lasy i parki tak całkiem niedawno, pomnóżcie to przez „ileś” i wtedy zrozumiecie, jak ważne dla tych dzieci jest zwykły kontakt z naturą.
Jednym z takich dzieci jest Riku, chłopiec, który pewnego dnia musiał porzucić szkołę, bezpieczeństwo, przyjaciół i świat, który znał, aby przeprowadzić się do jednego z miast leżących w prefekturze Fukushima. Musiał, gdyż jego ojciec miał w sobie poczucie misji i chcąc pomagać – jako lekarz – mieszkańcom tamtych terenów, musiał, wbrew woli bliskich tj. ciotki Riku, zmienić miejsce zamieszkania. I to właśnie Riku jest głównym bohaterem powieści, która z jednej strony opowiada o losach Japończyków po marcu 2011 roku, ale z drugiej stara się wyraźnie, ale w sposób stonowany, opowiadać o demonach, które doszły wówczas do głosu.
Taguchi z niewiarygodną wręcz empatią podchodzi do sprawy. Jak chyba nikt inny potrafi - będąc dorosłą kobietą - wczuć się w rolę dziecka, poczuć to co czuje ono, zagubione i często przestraszone. Potrafi opowiadać o tym strachu, ale też sposobach na poradzenie sobie z nim. Mało tego, w równie bezpretensjonalny, pozbawiony patosu, a zarazem z ogromną dozą uczucia sposób opowiada ona o bardzo trudnych relacjach między rodzinami czy między swoimi (czyli mieszkańcami rejonów Fukushimy) a obcymi, czyli tymi, którzy nie są stąd i nie rozumieją problemów, z którymi „tamci” muszą się mierzyć. Dzięki tej książce my również mamy okazję te problemy śledzić, co wzbudza w nas ogromne emocje, zwielokrotnione tym, że mamy do czynienia z niewinnym dzieckiem, wyrwanym ze swojego bezpiecznego świata co budzi nasz sprzeciw. Jednocześnie jest to głos rozsądku, który wybrzmiewa w sposób wyważony, przez co w żadnym momencie nie chcemy nikogo oceniać, a jedynie zrozumieć. Korzystając z przystępnych, ale też minimalistycznych środków wyrazu, Taguchi tworzy bez wątpienia przepiękny obraz, pełen ciepła, zrozumienia i mimo trudnej sytuacji przepełniony optymizmem. Autorka jest przy tym uczciwa, nie chcąc ani koloryzować, ani nadmiernie dramatyzować. W trakcie całej lektury do głosu dochodzą więc dość skrajne uczucia. W jednym momencie czujemy przygnębienie towarzyszące Riku, ale za chwilę wraz z nim radujemy się, gdy czytamy o zwykłych zabawach na śniegu. Zresztą cała ta niedługa powieść jest z jednej strony tak zwykła, a z drugiej niesamowita. Czytając ją, odnosi się wrażenie, że autorka weszła w rolę Riku, dziecka, co zaowocowało tak przystępną, pełną wspomnianej wcześniej empatii publikacją. Dzięki niej wchodzimy w skórę nie tylko Riku, ale też każdego z ukazanych w niej postaci, które zmagają się z tak różnymi i osobistymi trudnościami.
Móc spojrzeć na Fukushimę oczami dzieci jest sprawą niesamowitą, poznanie trudności, z którymi zmagają się w codziennym życiu, ma wartość samą w sobie, bo często są to rzeczy, o których się nie pamięta. Jednak „Riku i królestwo bieli” to też coś więcej. To opowieść o tym, jak marzenia, miłość, uśmiech czy zwykłe słowo dziękuje potrafi zmieniać świat, naprawiać go i dawać nadzieję każdemu będącemu w trudnej sytuacji. Dzięki temu, że autorka uniknęła patosu, jest tak wiarygodna a jej powieść tak łatwo przyswajalna i trafiająca do serc. Bo choć opisuje ona zwykłe przecież życie, to jednak życie toczone w niezwykłych warunkach, w których wyjście z domu by pojeździć na rowerze staje się niespełnionym marzeniem.
Polecam waszej uwadze recenzowaną pozycję. Jest to bowiem książka chwytająca za serce i ukazująca świat z zupełnie innej perspektywy. Perspektywy, której może już nie pamiętamy. Jednocześnie jest to też emocjonalne świadectwo tego, co wydarzyło się w marcu 2011 roku i jak różne postawy ludzi bywają teraz w Japonii.
Riku i królestwo bieli
Tytuł oryginału: リクと白の王国
Data wydania: 2021-11-17
Liczba stron: 202
ISBN: 9788366627093
Tłumacz: Anna Grajny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz