Obrodziło nam w ostatnim czasie komiksami autobiograficznymi czy też opartymi na swoich wspomnieniach. Grono czytelników tego typu historie odrzuca, uważając, że nic ciekawe w nich być nie może, ale jest też druga strona, chyba liczniejsza, która chętnie do takowych zagląda i je docenia. Za przykład mogą służyć choćby wydawnictwa, które ukazały się tylko w tym roku i, które zgarniają naprawdę wysokie oceny jak np. „Totalnie nie nostalgia”, „Śmieci” czy „Jak schudnąć 30 kg”. Ten ostatni komiks wzbudza też pewne kontrowersje, a wspominam o nim dlatego, że w pewnym sensie jego uzupełnieniem jest recenzowany przeze mnie „Najgorszy komiks roku”. Za jeden i drugi odpowiada pochodzący z Lublina Maciej Pałka i co ciekawe przy obydwu pracował on w sumie jednocześnie.
Nie będzie też tajemnicą ani tym bardziej nowością, jeśli zdradzę, że „Najgorszy komiks roku” został wydany dość przypadkowo, gdyż miał być tylko takim notatnikowym rozrysowaniem Pałki, który eksperymentując, szukał odpowiedniego stylu do podstawowego projektu, czyli współpracy z Tomaszem Pstrągowskim przy „Jak schudnąć 30 kg”. I jest duża szansa, że efekt tej pracy „po godzinach” zostałby zamknięty na zawsze w szufladzie, gdyby nie Wojtek Szot, który zachwycił się rysunkami komiksiarza i nawet nie pozwolił mu na wprowadzenie poprawek czy przerysowanie przynajmniej części ze scen. Komiks ten został więc wydany w swojej najbardziej podstawowej z możliwych formie, co niesie ze sobą jednakowo zalety, ale też uwypukla pewne wady, o czym za chwilę.
„Najgorszy komiks roku” to bardzo nietypowa, ale jednak historia autobiograficzna (?), w której autor swoją uwagę w bardzo dużej mierze skupia na muzyce, która zajmuje w jego życiu naprawdę kawał miejsca. Część czytelników i krytyków zauważyło wręcz, że jest to komiks właśnie o niej, a reszta jest tylko dodatkiem. Jest w tym duża część prawdy, gdyż historie o graniu koncertów czy spotkaniach z kolegami z zespołu zajmują tu mnóstwo miejsca. Historia ta jest jednak o tyle nietypowa i tak różna od choćby tego, co pokazał nam swego czasu Dominik Szcześniak, iż tutaj Maciej Pałka miesza wydarzenia z jego życia z totalnie abstrakcyjnymi i niemającymi nic wspólnego z rzeczywistością fragmentami. Baa czyni to w taki sposób, że praktycznie nie sposób domyślić się, co jest prawdą a co fikcją (a może nic nie jest prawdą, lub wszystko jest?). Tego typu posunięcie w pewien sposób skłania zapewne autora do większej odwagi, a co za tym idzie ma on mniejsze skrupuły, aby wpuścić nas do tych fragmentów swojego życia, które często są tematami tabu, a na pewno nie są po to, aby je ukazywać publicznie. Historia Pałki na tym zyskuje, gdyż poza tematami muzycznymi, w których skądinąd nie brakuje mocnych i bezkompromisowych tez, ale i odniesień do rzeczywistości i smaczków dostrzegalnych głównie muzycznej części czytelników komiksu, to pojawiają się również fragmenty traktujące o używkach, seksie czy relacjach z kobietami i związanych z tym problemach w związku. To na pewno duża zaleta, dzięki której cały komiks czyta się z większym zaciekawieniem, choć de facto nie wiemy, czy Pałka rzeczywiście zdradza swoje tajemnice, czy tylko konfabuluje. Tego typu zagrywka to wada czy zaleta komiksu? Zapewne będzie tyle samo głosów, za co i przeciw w zależności od indywidualnych gustów odbiorców.
W porządku, przyznaję, czytanie „Najgorszego komiksu roku” przypominało momentami, sprawianie sobie sadomasochistycznej przyjemności... Serio. Komiks w swojej formie jest niezwykle surowy, ciężki i niekonwencjonalny, przez co i sama przyjemność płynąca z jego lektury jest mocno nietypowa. To zapewne fakt założonej przez autora konwencji, a w zasadzie jej braku co sprawia, że naprawdę dużo w niej chaosu, sporo scen oderwanych od rzeczywistości i momentów, w których myślimy sobie (idąc za głosem jednego z bohaterów komiksu) „co tu się odpierdala?!”. Jeśli bowiem w jednym momencie Pałka podejmuje się opisania relacji między bliskimi sobie ludźmi, po to tylko by za chwilę głównym bohaterem został wzięty nie wiadomo skąd...wilk to nie może być inaczej. Rysując poszczególne epizody, Pałka zapewne nie myślał o tym, że kiedyś będzie to wydawał i całość musi „mieć ręce i nogi” od samego początku aż do końca. Daje się więc porwać tym, co go inspirowało i co dawało wenę w danym momencie. Efekt końcowy jest więc taki, że przez sporą część lektury musimy z nim w pewien sposób walczyć, aby w pełni zrozumieć, co autor miał na myśli, a to nie jest łatwe, uwierzcie mi. Cały ten album jest więc taki jak muzyka, o której opowiada. Pomieszany, psychodeliczny i z pewnością w niczym nieprzypominający przyjemnych i poukładanych autobiografii. Choć samego autora nie znam osobiście, to jednak jestem dziwnie spokojny, że w pełni oddaje też to jego charakter i to, jaki jest w życiu prywatnym.
W tym całym artystycznym bałaganie jeden fragment robi piorunujące wrażenie i nie ukrywam, że chciałbym, aby było tego więcej, a mianowicie kończący komiks rozdział, w którym opowiada on o...komiksach. Mimo tego, że Pałka znany jest najbardziej ze swojej rysunkowej aktywności, to w swojej autobiografii poświęca on sztuce rysunkowej zaskakująco mało miejsca. Żałować pozostaje tym mocniej, że część, w której porusza on ten wątek, jest naprawdę godny uwagi, i widać też, że autor ma w tej dziedzinie niezwykle wiele do zaproponowania i zaoferowania czytelnikom. Człowiek, który od tylu lat siedzi w środowisku musi mieć wiele do powiedzenia więc Macieju, masz już gotowy temat na swoją kolejną historię. Ty, Łukasz Kowalczuk i jeszcze kilku innych z pewnością mogłoby stworzyć coś, co pochłonęłoby te całe dwadzieścia osób (nie licząc samych autorów) zainteresowanych polskim komiksem. Może więc jakaś antologia?
Jak już wspomniałem, „Najgorszy komiks roku” miał być i z początku był, szkicownikiem, w którym Maciej Pałka rozrysowywał swoją rękę przed i w trakcie prac nad „Jak schudnąć 30 kg”. To po rysunkach Pałki widać, bo są równie surowe, jak i sam scenariusz. Zapomnijcie o programach graficznych, nakładanych komputerowo kolorach i innych tego typu rzeczach. Tutaj dostaniecie komiksowe rysunki w najprostszej, ale i najczystszej wersji. Wersji, która sprawi, że albo je z miejsca pokochacie, albo totalnie odrzucicie. Pałka nie bawi się w półśrodki. To taki typowy szkicownik, który za sprawą jednego człowieka stał się pełnoprawnym albumem komiksowym.
Od pierwszego momentu, w którym zauważyłem, że „Najgorszy komiks roku” ukazał się na rynku, chciałem go mieć. Ma on w sobie „coś”, co sprawia, że przyciąga. Być może właśnie to ta surowość i bezkompromisowość autora, a być może fakt, że czasami warto odpocząć od wypieszczonych rzeczy, sprawił, że choć lektura nie należała do łatwych, to jednak nie był to z pewnością czas stracony. Może nieco za chaotyczne prowadzenie narracji i skąpa ilość „komiksu w komiksie” sprawia, że nie jest to tegoroczne podium, ale też do miana „najgorszego” zabrakło bardzo dużo. Dla fanów twórczości Macieja Pałki bez wątpienia pozycja obowiązkowa, bo naprawdę mało jest okazji, aby polski twórca wydał swego rodzaju artbook. Dla nich więc to nie lada gratka i być może za ciosem pójdą inni.
Najgorszy komiks roku
Scenariusz: Maciej Pałka
Rysunek: Maciej Pałka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
5/2017
Liczba stron: 116
Format: 145x210 mm
Oprawa: twarda
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788364638725
Wydanie: I
Cena z okładki: 49,90 zł
Gdybyś nie stworzył tych komiksów, to wolałbyś przeczytać „Najgorszy komiks roku” czy „Jak schudnąć 30 kg” i dlaczego?
To są komiksy dla innych czytelników. Jak schudnąć 30 kg jest komiksem, w który bardzo wierzę i zdecydowanie jest największym sukcesem w mojej karierze. Najgorszy komiks roku spotkał się za to z bardzo miłym przyjęciem wśród ludzi lubiących bardziej eksperymentalne komiksy. No i miał niezłe recenzje w prasie muzycznej. Właściwie, najbardziej rzetelne i wnikliwe recenzje, jakie kiedykolwiek czytałem o swoich komiksach, dotyczą tego albumu. Czuję, że nie strzelałem w próżnię.
Nie będzie też tajemnicą ani tym bardziej nowością, jeśli zdradzę, że „Najgorszy komiks roku” został wydany dość przypadkowo, gdyż miał być tylko takim notatnikowym rozrysowaniem Pałki, który eksperymentując, szukał odpowiedniego stylu do podstawowego projektu, czyli współpracy z Tomaszem Pstrągowskim przy „Jak schudnąć 30 kg”. I jest duża szansa, że efekt tej pracy „po godzinach” zostałby zamknięty na zawsze w szufladzie, gdyby nie Wojtek Szot, który zachwycił się rysunkami komiksiarza i nawet nie pozwolił mu na wprowadzenie poprawek czy przerysowanie przynajmniej części ze scen. Komiks ten został więc wydany w swojej najbardziej podstawowej z możliwych formie, co niesie ze sobą jednakowo zalety, ale też uwypukla pewne wady, o czym za chwilę.
Skoro to komiks o muzyce to jak to się stało, że do muzyki trafiłeś, dlaczego ostatecznie postawiłeś na komiks i skąd u Ciebie takie złe zdanie o jazzowych standardach?
Wcale nie mam złego zdania o jazzowych standardach. Nawiązujesz do jednego z monologów w Najgorszym komiksie roku, który był żartem - mrugnięciem do czytelników innego mojego komiksu - Jak schudnąć 30 kg, który robiłem w tym samym czasie z Tomkiem Pstrągowskim. Porównałem czytanie tego komiksu do słuchania jazzowych standardów – czyli chyba nie jest to jakieś pejoratywne określenie. Oczywiście, bez znajomości kontekstu można to odczytać bezpośrednio – ale dla mnie każda interpretacja jest po prostu zabawna.
Jeśli chodzi o granie muzyki, to traktuję ją jako formę dialogu - spotkanie z ciekawymi koleżankami i kolegami. Mam tę przyjemność, że zarówno zawodowo, jak i hobbystycznie poznaję ludzi, którzy robią bardzo ciekawe artystycznie rzeczy. Często działamy razem w różnych składach, nie tylko muzycznie. Wydajemy ziny i płyty, organizujemy koncerty, wystawy, warsztaty, kręcimy teledyski – ostatnio na przykład przygotowaliśmy scenografię do „Wesela” Wyspiańskiego. Spotykamy się też z innymi artystami – z różnych części świata – i coś wspólnie kombinujemy. To są niezobowiązujące projekty i jak coś z nich w końcu wychodzi, to jest miła odmiana od codziennej pracy. Oczywiście komiks zawsze będzie moją podstawową aktywnością w dziedzinie twórczości.
„Najgorszy komiks roku” to bardzo nietypowa, ale jednak historia autobiograficzna (?), w której autor swoją uwagę w bardzo dużej mierze skupia na muzyce, która zajmuje w jego życiu naprawdę kawał miejsca. Część czytelników i krytyków zauważyło wręcz, że jest to komiks właśnie o niej, a reszta jest tylko dodatkiem. Jest w tym duża część prawdy, gdyż historie o graniu koncertów czy spotkaniach z kolegami z zespołu zajmują tu mnóstwo miejsca. Historia ta jest jednak o tyle nietypowa i tak różna od choćby tego, co pokazał nam swego czasu Dominik Szcześniak, iż tutaj Maciej Pałka miesza wydarzenia z jego życia z totalnie abstrakcyjnymi i niemającymi nic wspólnego z rzeczywistością fragmentami. Baa czyni to w taki sposób, że praktycznie nie sposób domyślić się, co jest prawdą a co fikcją (a może nic nie jest prawdą, lub wszystko jest?). Tego typu posunięcie w pewien sposób skłania zapewne autora do większej odwagi, a co za tym idzie ma on mniejsze skrupuły, aby wpuścić nas do tych fragmentów swojego życia, które często są tematami tabu, a na pewno nie są po to, aby je ukazywać publicznie. Historia Pałki na tym zyskuje, gdyż poza tematami muzycznymi, w których skądinąd nie brakuje mocnych i bezkompromisowych tez, ale i odniesień do rzeczywistości i smaczków dostrzegalnych głównie muzycznej części czytelników komiksu, to pojawiają się również fragmenty traktujące o używkach, seksie czy relacjach z kobietami i związanych z tym problemach w związku. To na pewno duża zaleta, dzięki której cały komiks czyta się z większym zaciekawieniem, choć de facto nie wiemy, czy Pałka rzeczywiście zdradza swoje tajemnice, czy tylko konfabuluje. Tego typu zagrywka to wada czy zaleta komiksu? Zapewne będzie tyle samo głosów, za co i przeciw w zależności od indywidualnych gustów odbiorców.
W komiksie mieszasz konwencje, tzn. autentyczne wydarzenia naprzemiennie ukazujesz z wymyślonymi przez co czytelnik do końca nie wie, co jest prawdą a co nie. Dlaczego tak? Czy to forma pewnej samokontroli, obawy o to, że zdradzisz za dużo szczegółów osobistych, a tak zostawiasz sobie wyjście i zawsze możesz powiedzieć "ejj to się nie wydarzyło, to było zmyślone"?
Ależ tam nie ma żadnych autentycznych wydarzeń ani prawdziwych postaci. To jest kreacja i fikcja. A zarazem wszystko jest prawdopodobne, czyli… prawdziwe. Fajnie, że ktoś tak to odczytuje. To literatura, w której zawsze chodzi o to, aby zaciekawić czytelnika.
W porządku, przyznaję, czytanie „Najgorszego komiksu roku” przypominało momentami, sprawianie sobie sadomasochistycznej przyjemności... Serio. Komiks w swojej formie jest niezwykle surowy, ciężki i niekonwencjonalny, przez co i sama przyjemność płynąca z jego lektury jest mocno nietypowa. To zapewne fakt założonej przez autora konwencji, a w zasadzie jej braku co sprawia, że naprawdę dużo w niej chaosu, sporo scen oderwanych od rzeczywistości i momentów, w których myślimy sobie (idąc za głosem jednego z bohaterów komiksu) „co tu się odpierdala?!”. Jeśli bowiem w jednym momencie Pałka podejmuje się opisania relacji między bliskimi sobie ludźmi, po to tylko by za chwilę głównym bohaterem został wzięty nie wiadomo skąd...wilk to nie może być inaczej. Rysując poszczególne epizody, Pałka zapewne nie myślał o tym, że kiedyś będzie to wydawał i całość musi „mieć ręce i nogi” od samego początku aż do końca. Daje się więc porwać tym, co go inspirowało i co dawało wenę w danym momencie. Efekt końcowy jest więc taki, że przez sporą część lektury musimy z nim w pewien sposób walczyć, aby w pełni zrozumieć, co autor miał na myśli, a to nie jest łatwe, uwierzcie mi. Cały ten album jest więc taki jak muzyka, o której opowiada. Pomieszany, psychodeliczny i z pewnością w niczym nieprzypominający przyjemnych i poukładanych autobiografii. Choć samego autora nie znam osobiście, to jednak jestem dziwnie spokojny, że w pełni oddaje też to jego charakter i to, jaki jest w życiu prywatnym.
W tym całym artystycznym bałaganie jeden fragment robi piorunujące wrażenie i nie ukrywam, że chciałbym, aby było tego więcej, a mianowicie kończący komiks rozdział, w którym opowiada on o...komiksach. Mimo tego, że Pałka znany jest najbardziej ze swojej rysunkowej aktywności, to w swojej autobiografii poświęca on sztuce rysunkowej zaskakująco mało miejsca. Żałować pozostaje tym mocniej, że część, w której porusza on ten wątek, jest naprawdę godny uwagi, i widać też, że autor ma w tej dziedzinie niezwykle wiele do zaproponowania i zaoferowania czytelnikom. Człowiek, który od tylu lat siedzi w środowisku musi mieć wiele do powiedzenia więc Macieju, masz już gotowy temat na swoją kolejną historię. Ty, Łukasz Kowalczuk i jeszcze kilku innych z pewnością mogłoby stworzyć coś, co pochłonęłoby te całe dwadzieścia osób (nie licząc samych autorów) zainteresowanych polskim komiksem. Może więc jakaś antologia?
„Najgorszy komiks roku” to komiks o znajomych a jeszcze więcej o muzyce. Sama sztuka komiksowa jest zepchnięta gdzieś na koniec. W mojej opinii ostatni rozdział to jednak jeden z najmocniejszych punktów albumu. Nie korci Cię stworzyć historii o „komiksie"?
Ostatni rozdział, czyli „Włochate ziemniaki” to historyjka, którą narysowałem wcześniej na potrzeby Zeszytów Komiksowych. Spotkała się z ciepłym przyjęciem i uznałem, że jest na tyle dobra i spójna z resztą materiału, że dobrze by ją było włączyć do tego tomu. Tym bardziej że o komiksach jako takich już mi się nie chciało opowiadać. W przyszłości podobnie – zamiast o rysowaniu komiksów wolę znowu zrobić coś o muzyce.
Jak już wspomniałem, „Najgorszy komiks roku” miał być i z początku był, szkicownikiem, w którym Maciej Pałka rozrysowywał swoją rękę przed i w trakcie prac nad „Jak schudnąć 30 kg”. To po rysunkach Pałki widać, bo są równie surowe, jak i sam scenariusz. Zapomnijcie o programach graficznych, nakładanych komputerowo kolorach i innych tego typu rzeczach. Tutaj dostaniecie komiksowe rysunki w najprostszej, ale i najczystszej wersji. Wersji, która sprawi, że albo je z miejsca pokochacie, albo totalnie odrzucicie. Pałka nie bawi się w półśrodki. To taki typowy szkicownik, który za sprawą jednego człowieka stał się pełnoprawnym albumem komiksowym.
Pamiętam jak przy recenzji komiksu o Benedykcie Dampcu „złapałeś mnie” na niewiedzy tzn. napisałem, że komiks był tworzony bez elektroniki - tradycyjnie, a było zupełnie inaczej. W tym wypadku chyba jednak już się nie pomylę? To album narysowany w sposób najbardziej tradycyjny, bez żadnych cyfrowych poprawek. Nie korciło Cię, aby pewne rzeczy pozmieniać, narysować od nowa przed publikacją? Może też zebrać w jeden spójny efekt, bo widać, że w czasie tworzenia tego komiksu szukasz czegoś nowego, jakiegoś innego rozwiązania i trochę też eksperymentujesz z kreską.
Ten album to mój szkicownik, odwzorowany w skali i układzie prawie jeden do jednego. Zmieniłem tam bodaj kolejność jednej sceny, ale to wszystko. Z drugiej strony, pracowałem nad tym komiksem prawie trzy lata i to nie jest tak, że to w stu procentach improwizacja – wręcz przeciwnie. Rysunkowo używałem cienkopisy, markery i tusz. Tusz i suchy pędzel po obróbce może wyglądać jak węgiel. Używałem takich narzędzi, aby mi nie pobrudziły sąsiednich kartek. Męczyły mnie już te komputery i dlatego już nic nie robię cyfrowo oprócz kolorów i składu. Na cyfrę przeskoczyłem kiedyś, bo dziecko było małe i był problem z rozstawieniem pracowni doraźnej, a później się przyzwyczaiłem. Dla mnie to jednak za dużo zachodu. Wolę tradycyjne techniki. No i oryginały są.Podobnie jak w warstwie scenariuszowej tak i tu daje się tez zauważyć i odczuć, że Pałka dużo eksperymentował, bo prace nie są stworzone w jednym stylu. Widać w nich zabawę konwencją i różnymi możliwościami. Dzięki takiemu posunięciu autor sprezentował niezwykle dynamiczny i naprawdę mocny, bezkompromisowy komiks. Tutaj nic nie ma z góry ustalonego porządku i nic nie jest robione zgodnie z jakimiś kanonami. I należy też powiedzieć, że dzięki temu Pałka stworzył coś co nie jest przeznaczone dla każdego. Nie jest to bowiem komiksowa laurka, dopieszczony w każdym względzie album, który zachwyci kolesi czytających na co dzień historie o facetach w rajtuzach, posiadających super-hiper moce. Ci z pewnością na niego nie spojrzą albo uznają za gówno. To album, który będzie miał tyle samo zwolenników co krytykantów, a w mojej skromnej opinii prawda będzie leżała gdzieś pośrodku.
Skąd u Ciebie w ogóle pomysł na „bazgranie” autobiografii? Ok, wspominasz, że to było dla rozrysowanie przed i w trakcie tworzenia komiksu z Tomkiem Pstrągowskim, ale coś jednak musiało Cię skłonić do tego, że w notatniku zacząłeś się w pewien sposób zwierzać ze swojej przeszłości, a nie rysować historii totalnie fikcyjnej?
Ależ to naprawdę było tak, że przeczytałem esej Tomka Pstrągowskiego o autofikcji, który przysłał mi, zanim zaczęliśmy pracę nad komiksem. Ten tekst wysłaliśmy też do wydawców i naszych krytycznych przyjaciół. Tomek przedstawił koncepcję tego, nad czym będziemy pracować i dla mnie osobiście było to tak bardzo inspirujące, że postanowiłem przećwiczyć od razu na żywym organizmie. Zresztą, cytaty z tego tekstu bezpośrednio pojawiają się w moim komiksie. Podobnie jak inne sample: choćby dialogi z czatów na facebooku czy referencje wizualne – nie znaczy to jednak, że to pamiętnik. To remix.
Jak koledzy z zespołu przyjęli „Najgorszy komiks roku"? Jakie były
ich opinie po lekturze?
Wbrew pozorom to nie jest komiks o moich kolegach z zespołu ani o naszym zespole. Ostatnio na próbie sprzedałem trzy egzemplarze tego komiksu, więc chyba jest spoko.
Najgorszy komiks roku
Scenariusz: Maciej Pałka
Rysunek: Maciej Pałka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Komiksowe
5/2017
Liczba stron: 116
Format: 145x210 mm
Oprawa: twarda
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788364638725
Wydanie: I
Cena z okładki: 49,90 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz