niedziela, 5 stycznia 2014

(Recenzja) Tomek w krainie kangurów

Zainspirowany i "nakręcony" tekstem na blogu Tomka Kleszcza, sam również zapragnąłem powrócić do przygód Tomka Wilmowskiego, które po raz pierwszy przeżywałem jeszcze w czasach podstawówki. Wtedy, kiedy ja chodziłem do szkoły pierwsza część serii była lekturą szkolną. Dziś niestety poziom edukacji spada na łeb na szyję i eliminowane są również tego typu pozycję. A szkoda, bo książka Alfreda Szklarskiego jest jedną z tych, które należałoby znać.






Seria książek o przygodach Tomka liczy sobie dziewięć tomów. Ostatni – Tomek w grobowcach faraonów - został napisany, ukończony i wydany już po śmierci Szklarskiego. Jego współtwórcą jest ks. Adam Zelga. Do tego tytułu jednak jeszcze wrócę po jego lekturze. Początek opowieści natomiast to rok 1902 kiedy to 14 letni wówczas Tomek Wilmowski uczy się w jednej z warszawskich szkół. Postać, której postawa ze wszech miar godna jest naśladowania. Młodzieniec już od najmłodszych lat nie pała sympatią do rosyjskich oprawców, którzy za wszelką cenę chcą zniszczyć Polskę. Mimo zagrożenia z ich strony, Tomek nie daje się nastraszyć i robi wszystko, aby zachować się w zgodzie z własną naturą i nie poddać się prowadzonej rusyfikacji. Takie wychowanie zawdzięcza on ojcu, który za swoje umiłowanie Ojczyzny zmuszony został do porzucenia kraju i pozostawienia syna pod opieką rodziny, zamieszkującej w Warszawie.

Pewnego dnia do domu wujostwa, u którego mieszka Tomek, przyjeżdża Jan Smuga przyjaciel Andrzeja Wilmowskiego, proponując młodzieńcowi wspólną wyprawę, podczas której miałby spotkać się z ojcem. Uradowany chłopak nieco się wahając (nie chce zostawić rodziny, która zrobiła dla niego tak dużo), przystaję ostatecznie na jego propozycję i tak zaczyna się przygoda życia Tomka, a zarazem czytelników. Pierwsza wspólna wyprawa to podróż do Australii, a jej celem jest, zdobycie zwierząt do tworzonego ZOO. Nasz bohater bardzo szybko zyskuje podziw wśród starszych towarzyszy. Jeszcze na statku - którym płyną do Australii - dzięki bardzo szybko nabytym umiejętnościom, ratuje on ze śmiertelnego zagrożenia wyżej wymienionego Smugę. To jednak dopiero początek przygód Tomka. Każda następna strona, aż kipi od akcji i niebezpieczeństw.


Alfred Szklarski miał niewątpliwy dar tworzenia książek przygodowych. Jego praca nie pozwala nam się nawet przez moment nudzić. I choć lektura tworzona była raczej z myślą o młodszych czytelnikach, o czym świadczyć może choćby wiek głównego bohatera, to ci starsi również odnajdą w niej coś dla siebie. Przyznać trzeba uczciwie, że momentami książka jest dość naiwna. Tego na co nie zwracało się uwagi w dzieciństwie, dziś w wieku dorosłym ciężko nie zauważyć. Mam tu na myśli choćby liczbę niebezpieczeństw, z którymi mierzy się nastoletni Tomek. Tam, gdzie jego starsi towarzysze są bezradni, on bez problemu znajdzie rozwiązanie, które pozwoli im wyjść cało z opresji. Mimo tego, książka skonstruowana jest tak zgrabnie, że zapominamy o takich drobnych „wpadkach” i bawimy się wraz z naszym bohaterem.

Opisując serię Alfreda Szklarskiego nie sposób nie wspomnieć o wspaniałej roli dydaktycznej, którą powieść ta odgrywa. Nieprzypadkowo wspomniałem o jej braku w spisie lektur. Tomek w krainie kangurów nie tylko bawi, ale w bardzo przystępny sposób edukuje. Z dzieciństwa zapamiętałem, że książki Szklarskiego zawierały w sobie dużą liczbę przypisów. Tak jest w rzeczywistości, ale jest to o tyle ważne i cenne, że przybliżają nam one postacie, które warto znać, równie interesujące miejsca, a także przedstawicieli fauny i flory z ziem, w których akurat dzieje się akcja. Dla młodszych czytelników, w wieku szkolnym, mogłaby być to prawdziwa kopalnia wiedzy czy to geograficznej czy historycznej. Dla starszych zapewne nie będzie tu żadnych, ogromnych niespodzianek, bo tematy te są im już znane. Dodatkowo jeszcze postawa Tomka, jego podejście do najbliższych i wręcz kryształowy charakter, sprawiają, że warto byłoby, aby jak największa ilość osób miała okazję zapoznać się z tą pozycją. Wszystkie te walory edukacyjne podane są w tak wybornej formie, że traktujemy je w sposób bardzo naturalny i niewymuszony. Szkoda, że ktoś nieodpowiedzialny podjął decyzję o usunięciu jej ze spisu lektur. Biorąc jednak pod uwagę ciągły spadek poziomu nauczania i coraz bardziej absurdalne pomysły polityków i wszelkich "doradców" (jak chęć usunięcia  Poloneza z balu maturalnego, który niby ma być homofobiczny) nie może to do końca dziwić. Dlatego tym większa teraz rola rodziców, aby namawiać swoje pociechy do czytania tego typu lektur. Wyjdzie to zapewne na dobre ich wszystkim.



To co mi osobiście najbardziej przeszkadza w książce Alfreda Szklarskiego to spojlery umieszczone w tytułach poszczególnych rozdziałów. Niby drobnostka, ale zdarza się wielokrotnie, że po przeczytaniu tego jednego zdania wiemy co wydarzy się na następnych kilkunastu stronach, a to nieco psuje zabawę.

Warto pochwalić też Wydawnictwo Muza za jakość wydania tej książki. Zarówno ci, dla których liczy się jakość wydania jak i ci nastawiający się tylko na czytanie znajdą coś dla siebie. Pierwsi za większą cenę otrzymają wydanie z twardą okładką, a drudzy za naprawdę niewielkie pieniądze otrzymają kawał świetnej lektury oprawionej w okładkę miękką. I jedni i drudzy będą mogli zapoznać się z mapą zwiedzanego przez bohaterów kontynentu, a w środku dostaną przyjemne rysunki ukazujące m.in. zwierzęta z danego regionu.

Nie udało mi się natomiast dokopać do informacji o tym:
- kto jest autorem rysunków (Alfred Szklarski)?
- czy przypisy w poszczególnych tomach zmieniały się wraz z kolejnymi wydaniami czy są to te same oryginalne, obowiązujące od pierwszego wydania?

Podsumowując: Tomek w krainie kangurów to lekka, przyjemna i bardzo wciągająca lektura. Niesie ze sobą nie tylko przygodę, ale i aspekt edukacyjny. Jednocześnie wzrusza, bawi i uczy, a podczas czytania nie będą się nudzić nie tylko młodzi czytelnicy. Starsi również spędzą przyjemnie czas. Jeśli więc do tej pory nie czytałeś/aś serii o przygodach Tomka Wilmowskiego to najwyższa pora nadrobić zaległości. Zdecydowanie polecam!

Jako ciekawostkę można dodać fakt, że wydanie z 2013 roku ukazało się na papierze o kremowym odcieniu, które według zapewnień wydawcy mniej męczy oczy i gwarantuje lepszą czytelność.

Tomek w krainie kangurów

Autor: Alfred Szklarski
Data I wydania: 1957
Data wydania recenzowanego egzemplarza: 2013
Wydawca: Wydawnictwo Śląsk/Wydawnictwo Muza
Liczba stron: 264
Okładka: twarda
Cena: 27,90
Typ utworu: przygodowa




2 komentarze:

  1. No niestety, młodzież woli zmierzch, albo Harrego, nie wiedząc nawet o Tomku Wilmowskim. Ten tekst to raczej nie jest recenzja, a poemat pochwalny ;] Ale dobre rzeczy trzeba chwalić, nawet jeśli nie są popularne. Ja mam wydanie z roku 1991 i też jest na "kremowym" papierze ;] Osobiście mnie to nie przeszkadza, grunt że są fajne ilustracje, ładne okładki i dobra, twarda oprawa, po książkę będę sięgał jeszcze po 60-tce, jak dociągnę, hehe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak tylko skąd ta młodzież ma dowiadywać się o takich pozycjach, jeśli jest o nich tak cicho. Pozbawione całej tej machiny promocyjnej i otoczki, którą posiadają wymienione przez Ciebie tytuły, "Tomek" schodzi na bardzo daleki plan. U nas niestety bardzo często zapomina się o tym, że mamy wiele do zaoferowania czytelnikom, promując tylko to co zachodnie. To oczywisty błąd.

      Wspomniałem o tym kremowym papierze dlatego, że widnieje nawet specjalna informacja o tym, że jest to jakiś specjalny rodzaj papieru:

      https://m.ak.fbcdn.net/scontent-b.xx/hphotos-ash3/1486837_578184995601602_2112579814_n.jpg

      Co do 60-tki, to pewnie dożyjesz, ale będziesz czytał swoim dzieciom tudzież już wnukom heh.

      Usuń