Włoska szkoła komiksowa nie jest przesadnie widoczna na rodzimym rynku. Owszem zdarzają się przedstawiciele tego gatunku wydani w Polsce – wymienić wystarczy komiksy Milo Manary, serię Dylan Dog czy komiksowy short w jednym z numerów „Coś na progu” - ale wydaje mi się, że cały czas jest to grupa niezbyt licznie reprezentowana w naszym kraju. Choćby z tego więc powodu warto zainteresować się tytułem, który bez większego rozgłosu pojawił się na rynku.
„Rigor Mortis” autorstwa Riccardo Crossy liczy sobie już dwa zeszyty, a jak zapewnia wydawca już wkrótce możemy liczyć na trzecią część serii. Jest to tytuł o tyle specyficzny, iż ściśle powiązany ze światem gier planszowych i karcianych, z którym tworzy wspólne uniwersum. Dla graczy jest to pozycja obowiązkowa, gdyż rozbudowuje świat, w którym toczy się rozgrywka, będąc jednocześnie miłym jej uzupełnieniem. Jak seria ta sprawdza się w całkowitym oderwaniu od niej, czyli pytanie nurtujące pewnie każdego czytelnika komiksów, który niekoniecznie spędza swój czas na planszówkach?
Na początek słów kilka o samym autorze, dla którego jest to debiut w Polsce. „Rigor Mortis” był pierwszym komiksem dla urodzonego w Syrakuzach Włocha. Początkowo Arcygeniusz Zła ukazywał się na komiksowych paskach, a dopiero później stał się on bohaterem pełnoprawnej komiksowej serii zeszytowej. Poza nią Włoch ma też w swoim portfolio trzynaście albumów o przygodach niejakiego Frusco Feligno i jego ferajny.
„Rigor Mortis – Arcygeniusz Zła” opowiada historię Maga, który jednak nie do końca opanował tę sztukę, dając się tym samym wprowadzić w banalną pułapkę, której finalnym efektem jest uwięzienie przez szalonego naukowca w stylu doktora Frankensteina. Pragnąc wydostać się z pułapki, musi polegać na swoim kompanie i przyjacielu (i fakt, że Mag nie ma skrupułów, aby go okraść nie ma tu znaczenia) niejakim Romulusie, bez którego gnicie w lochach będzie najmniejszym jego problemem. I właśnie wokół tej ucieczki toczy się główna oś fabuły dwóch pierwszych zeszytów serii. Myliłby się jednak ten, kto myśli, że nie dzieje się w nich nic więcej. Trzecia część to będzie grubsza intryga, czego zapowiedź otrzymujemy na ostatnich stronach drugiego zeszytu. Sam Romulus również ma trochę przygód przed i za sobą. Babiarz z niego niesamowity, co nie zawsze wyjdzie dla niego z korzyścią. Nie chcąc zdradzać fabuły dwóch pierwszych zeszytów nie mogę napisać o fabule nic więcej.
Cały komiks utrzymany jest w bardzo humorystycznym klimacie z otoczką fantasy. Kragmortha, czyli świat, w którym toczy się większa część akcji jest pełen magów, demonów, goblinów czy elfów. Nie brakuje tu również magicznych zaklęć, ale i pięknych kobiet, a w tle toczy się bitwa między poszczególnymi rasami. Wszystko to podane zostało jednak w bardzo przystępny, ale też może niezbyt oryginalny sposób. Nie brakuje tu (jak już wspomniałem) również sporej dawki humoru na niezłym poziomie, który sprawi, że wiele razy podczas lektury na naszych twarzach pojawi się uśmiech. „Rigor Mortis” to spora porcja przygody i akcji. Dzieje się tu dużo i choć tekstu nie jest mało, to w żaden sposób komiks nie sprawia wrażenia przegadanego.
Pozytywnie można odnieść się również do rysunków Włocha. Utrzymany w czarno-białej konwencji komiks ogląda się ze sporą przyjemnością. Nie zmienia tego nawet fakt, że postaci (szczególnie te na drugim planie) są nieco uproszczone. Przedstawiciele poszczególnych ras są od siebie zdecydowanie różni, a przy tym udanie zaprojektowani. Również płeć piękna, której nie brakuje, prezentuje się efektownie z zastrzeżeniem, że nie ma ona właśnie głowy Rigora...
Jako, że komiks jest ściśle powiązany z grą, w zeszytach nie zabrakło miejsca dla kilku dodatków, będących mrugnięciem oka do graczy. Krótkie artykuły przybliżają nam świat wykreowany przez jego autorów, pozwalają przy tym zapoznać się z krótkim opowiadaniem traktującym o Rigorze. Po lekturze odnoszę wrażenie, że to taki odpowiednik polskiej „Tequilli” Kasi Babis i Łukasza Śmigiela. W zeszytach jest też miejsce na dość dokładne zaprezentowanie kilku głównych postaci serii.
Podsumowując – dwa pierwsze zeszyty serii o Arcygeniuszu Zła to miła lektura na jeden wieczór. Akcja mknie z ogromną prędkością, przez co czyta się je naprawdę szybko. Nie jest to tytuł przesadnie oryginalny, ale naprawdę duża dawka humoru w nim zawarta sprawia, że warto się niniejszą pozycją zainteresować. Odnoszę się tu do obydwu zeszytów, gdyż autor trzyma w nich równy poziom, a intryga z każdą kolejną stroną staje się coraz ciekawsza. Odpowiadając na pytanie, które zadałem we wstępie, moim skromnym zdaniem tytuł ten broni się jako samodzielna historia, która może spodobać się nie tylko graczom, ale i czytelnikom komiksów, choć nie będzie to z pewnością lektura przełomowa.
"Rigor Mortis. Arcygeniusz Zła" - tom 1: "Upadek", tom 2: "Aphocalymarr"
Scenariusz: Riccardo Crosa
Rysunek: Riccardo Crosa
Wydawnictwo: Black Monk Games
Wydawca oryginalny: Stratelibri
Rok wydania oryginału: 2005
Seria: Rigor Mortis. Arcygeniusz Zła
Liczba stron: 64
Format: 165x240 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: cz.-b.
Wydanie: I
Cena: 24,90 zł
Tekst opublikowano pierwotnie na portalu paradoks.net.pl
Jeśli chodzi o komiksy włoskie to przecież wydano w Polsce też "Corto Maltese", "Dylan Doga", "Pięć tysięcy kilometrów na sekundę".
OdpowiedzUsuńZgadza się, że są tytuły (poza wspomnianymi przeze mnie) ale nie jest ich jakoś przesadnie dużo według mnie dlatego cieszy każdy kolejny.
Usuń