sobota, 17 stycznia 2015

(Recenzja) Robert Zaręba / Zygmunt Similak - Triumwirat: Smok, Mag, Rycerz

Triumwirat to komiksowa trylogia autorstwa duetu Zygmunt Similak i Robert Zaręba. Części „Smok”, „Mag” i „Rycerz” wydane zostały w ramach Strefy Komiksu w latach 2008 – 2010.











Jest to trylogia o tyle nietypowa, że poza kilkoma drobnymi wątkami i w sumie mało znaczącymi szczegółami, są to odrębne historie dzięki czemu każdą z części przeczytać można bez znajomości poprzedniej. Całość spaja postać giermka, który jest nie tylko jednym z głównych bohaterów tej mini serii, ale i jej narratorem, gdyż to on prowadzi nas przez całą akcję i to głównie z jego perspektywy obserwujemy kolejne zdarzenia. Pewną różnice da się zauważyć również w jakości wydaniu kolejnych części. Podczas gdy pierwsze dwie odsłony to historie w kolorze i na kredowym papierze, tak odsłona trzecia to już tylko i wyłącznie czerń i biel oraz zwykły, gorszej jakości, papier. Co jednak ważne to fakt, że liczba stron pozostała praktycznie bez zmian przez całą trylogię.



Spójność zachowuje również warstwa graficzna kolejnych historii, ale nie może być inaczej jeśli odpowiada za nią jeden rysownik w postaci Zygmunta Similaka. Nazwisko to gwarantuje, że ich poziom będzie naprawdę przyzwoity o ile ktoś nie jest „uczulony” na charakterystyczny styl łodzianina. Jego komiksy już kilkukrotnie gościły na łamach „Półki” więc uważni czytelnicy wiedzą czego się mogą spodziewać. Kreska „lekka” z wyraźnym humorystycznym i satyrycznym zacięciem. Niekiedy postacie są mocno przerysowane (co dla części czytelników może być odebrane jako brzydota) a momentami widać, że zaburzone są ich proporcje (szczególnie przy ludzkich postaciach) ale Zygmunt Similak od zawsze tak rysował i czytelnicy jego komiksów zdążyli się już do tego przyzwyczaić. Według mnie najlepiej rysownik ten sprawdza się w scenach grupowych, gdzie na jednej planszy widać wiele postaci. Kadry te pokazują jego cały kunszt. Jak w większości komiksów tego rysownika bardzo dużo jest scen z końmi co potwierdza, że słowa o tym, iż uwielbia ukazywać je w komiksach nie były przesadą i co ważne rzeczywiście wychodzi mu to całkiem nieźle. Po raz pierwszy też miałem przy okazji Triumwiratu okazję oglądać rysunki Zygmunta Similaka w kolorze i stwierdzić można, że w pełnej palecie barw nabierają one dodatkowego charakteru.

Spore pochwały w wypadku całej trylogii należą się też scenarzyście. Szczególnie mocno urzekł mnie sposób prowadzenia narracji, która sprawia, że bez trudu przenosimy się do średniowiecznych czasów. Dzieje się tak za sprawą języka, którym operują bohaterowie i narrator historii. Rzecz, na którą zwróciłem duża uwagę to bardzo umiejętne wplecenie w fabułę, która przecież dzieje się w zamierzchłych czasach, wydarzeń znanych nam z niedalekiej przeszłości czy wręcz teraźniejszości. Sprawiają one, ze komis staje się jeszcze mocniej doprawiony humorem i smaczkami.



Z racji tego, że poszczególne części różnią się nieco od siebie i jak już wspomniałem można je czytać oddzielnie, to warto jest każdej z odsłon poświęcić oddzielny akapit co właśnie niniejszym czynie.

Triumwirat: Smok – pierwsza część trylogii i w moim przekonaniu jej najlepsza odsłona. Wyróżnia się zdecydowanie zawartym w niej humorem. Historia przedstawia losy dzielnego rycerza i jego giermka, którzy muszą pokonania smoka. Bestia jest o tyle nietypowa, że nie stroni od łóżkowych igraszek z dziewicami. Jeśli główny antagonista jest takim indywidualistom to i sama historia musi być nietuzinkowa i tak w rzeczywistości jest. Bardzo lekka forma komiksu kryje jednak w sobie nieco intryg i naprawdę udanych odniesień do podań, bajek i legend (co zresztą powtórzy się też w kolejnych częściach), które wywołują niekiedy prawdziwe salwy śmiechu.

Triumwirat: Mag – kontynuacja przygód ze Smoka, w której do czynienia mamy z walką pomiędzy zwaśnionymi przedstawicielami różnych ras, czyli klasyczna walka dobra ze złem. Po stronie dobra stanęli nie tylko ludzie ale i Elfy czy Trole, a ciemna strona mocy to tytułowi Magowie.  Bitwa kończy się dla naszych, znanych już z poprzedniej części, bohaterów mocno nietypowo, gdyż jeden z Magów wnika w umysł giermka i tu zaczynają się dla obydwu z nich schody, a dla czytelnika początek historii. Dzieje się naprawdę dużo, gdyż w komiksie pojawia się śmierć czy odniesienia do postaci i wydarzeń historycznych. W przeciwieństwie do pierwszej części mam jednak wrażenie, że „Mag” jest odsłoną nieco bardziej na poważnie, będąc jednocześnie krytykom różnego rodzaju ludzkich postaw i zdarzeń, które miały miejsce w historii choćby naszego kraju. Niekiedy jest to może trochę za bardzo przejaskrawione, ale na mnie scena z niemieckimi obozami zagłady zrobiła wrażenie. Niby jest to zaledwie jeden kadr, ale poprawnie (?) odczytany robi wrażenie. To wszystko nie oznacza, że nie ma tu miejsca na humor, ale jest go zauważalnie mniej niż w części pierwszej.

Triumwirat: Rycerz – zakończenie trylogii, i powrót do tego co poznaliśmy w części pierwszej, czyli naprawdę luźna i humorystyczna konwencja historii. Podzielić ją można na dwie części. W pierwszej twórcy na nowo opowiadają historię krasnoludków i księżniczki zaklętej w żabę, którą uwolnić może tylko pocałunek rycerza. Scenarzysta postanowił również przekonać nas w niej do tego, że małe skrzaty tak naprawdę istniały i zdradzić co doprowadziło do ich wyginięcia. W ostatecznym rozrachunku wyszło mu to całkiem zgrabnie (heh). Druga połowa historii to walka o wypędzenie z zamku złego Kniazia, który się tam rozpanoszył oraz domknięcie wątków z wcześniejszych części. W ostatniej odsłonie trylogii znów na czoło wysuwa się humor. Niekiedy jest on naprawdę „łopatologiczny” ale przy tym bawi. Ja osobiście lubię taki humor - podany wprost - jak scena z oczkami w rosole, natomiast zdaje sobie tez sprawę, że dla części czytelników może okazać się on nie do przełknięcia. Kwestia poczucia humoru, który każdy z nas posiada. Po raz pierwszy też Triumwirat pozbawiony jest kolorów, czego osobiście bardzo żałuję, gdyż zachwiana została nieco ciągłość serii. Szkoda, że wydawca nie zdecydował się na dokończenie jej w takim charakterze jak została zaczęta, ale domyślam się, że zadecydowały kwestie finansowe.

Okładki: zdanie o obwolutach kolejnych części trylogii. Za dwie spośród nich odpowiada Artur Chochowski i to one były najszerzej komentowane. Czytając dyskusje na forach można stwierdzić, że wzbudziły one wręcz skrajne opinię, pośród których nie brakowało słów totalnej krytyki, w której wytykano im niesamowitą brzydotę. Ja nie do końca się z takimi opiniami zgadzam, natomiast chciałbym zwrócić uwagę na tył „Maga”, który prezentuje się naprawdę wybornie i pokazuje rysownika z najlepszej strony. Niezwykle dynamiczna scena pojedynku przywodzi nieco na myśl sceny prezentowane na obrazach.



Podsumowując – trylogia Triumwirat jest moim skromnym zdaniem przyjemną komiksową lekturą o humorystycznym zabarwieniu. Toczące się w średniowiecznych czasach przygody niekiedy są mocno nieprawdopodobne, ale podlane ogromną dawką humoru sprawdzają się. Swoje robią też smaczki, w postaci odniesień do rzeczywistości czy wręcz ukazane na nowo historie znane nam od lat. Kreska Zygmunta Similaka doskonale pasuje do proponowanej przez scenarzystę konwencji i jeśli lubicie styl rysownika, powinniście się w niej odnaleźć również wy. Ja bawiłem się podczas lektury całkiem nieźle.

Triumwirat: Smok, Mag, Rycerz

Scenariusz: Robert Zaręba
Rysunki: Zygmunt Similak
Strefa Komiksu #4, #13, #17

Wydawnictwo: Wydawnictwo Roberta Zaręby






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz