środa, 19 grudnia 2012

(Recenzja) Astonishing X-Men: Obdarowani



Dziś w kioskach pojawił się drugi tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Z tego, co można wyczytać w Sieci, dostępność drugiego tomu jest nieco gorsza niż pierwszego, co potwierdzają też moje obserwacje. Dość powiedzieć, że nie był on dostępny nawet w jednym z Empików (być może dowieziono go później) w Łodzi. Po komiksie o Spider – Manie, dziś przyszła pora na zapoznanie się z przygodami innych mutantów.


„Antonishing X-Man: Obdarowani” taki tytuł nosi przygotowany przez Mucha Comics, a wydany przez Hachette tom. Historia w nim przedstawiona, pierwotnie opublikowana była w Antonishing X-Man vol. 3 #1-6. Za rysunki odpowiada John Cassaday, a Joss Whedon jest twórcą scenariusza tej opowieści. Jak już można było zauważyć w pierwszym tomie, kolekcja – wydawniczo – stoi na najwyższym poziomie. Znów dostajemy ponad 100 stronnicowy (dlaczego nikt nie numeruje stron?) komiks, oprawiony w grubą okładkę i co bardzo ważne szyty (nie klejony), dzięki czemu mamy pewność, że nie rozpadnie nam się podczas pierwszego czytania. Tom ten jest nieco droższy od poprzedniej części i wynosi 29,99. Od kolejnej części cena będzie już na stałym – jeszcze droższym – poziomie i będzie to 39,99. W załączonej do komiksu wkładce (dzięki której można zamówić prenumeratę), wydawcy zdradzili swoje plany na najbliższe wydania.


I tak:

- tom trzeci: Iron Man: Extremis,
- tom czwarty: Wolverine
- tom piąty: The Amazing Spider – Man: Narodziny Venoma

Ja osobiście czekam najbardziej na tom piąty.

Wracając jednak do „dwójki”, dostajemy tutaj poza samą historią wstępniak pisany przez dyrektora wydawniczego Panini, krótkie wprowadzenie do prezentowanej historii (tzw. Echa z przeszłości), a także przedstawienie początków szkoły dla mutantów. Nie zabrakło również zaprezentowania postaci scenarzysty Joss’a Whedon’a, z którego dowiadujemy się m.in. o tym, dlaczego zdecydował się na prace nad X-menami i jaki związek ma jedna z postaci (Kitty Pryde) z - znaną z serii TV – Buffy (to ta od postrachu wampirów). Jak niektórzy pewnie pamiętają, w tomie o Człowieku – Pająku dostaliśmy plansze z rysunkami przedstawiającymi bohatera serii, w tomie drugim za to, mamy okazję obejrzeć kilka alternatywnych okładek, przygotowanych do tego tytułu.


O czym opowiada sama historia? Niejaka doktor Rao, oznajmia podczas telewizyjnego wystąpienia, że znalazła lekarstwo na mutację, dzięki której ci wszyscy, którzy będą chcieli wrócić do „zwykłej, ludzkiej” postaci będą mogli to zrobić. Środowisko mutantów bardzo szybko dzieli się na tych, którzy są zdecydowani poddać się leczeniu, a także na tych całkowicie się temu sprzeciwiających. W tej drugiej grupie są oczywiście doskonale fanom znani m.in: Wolverine,  Cyclops czy Emma Frost. Jak się szybko okazuje, Pani doktor Rao jest tylko pionkiem na szachownicy, a główną role w tej batalii odgrywa ktoś zupełnie inny. Tym kimś okazuje się być Ord z Breakworld. Jeśli dodamy do tego jeszcze fakt, że w całą sprawę zamieszany jest choćby Nick Fury, to otrzymamy obraz historii, z jaką mamy okazję się zapoznać, dzięki kolekcji Hachette.


Niejako w tle głównej historii, rozgrywają się osobiste dramaty bohaterów. Scott w dalszym ciągu nie może pogodzić się ze stratą Jean Grey, Kitty (zwana też Ariel) tęskni za Peterem Rasputinem, a Bestia przeżywa wewnętrzne rozterki spowodowane pojawieniem się „nadziei”, jak niektórzy określają lekarstwo na mutację. Dzięki tym wszystkim wątkom pobocznym, historia staje się jeszcze bardziej ciekawa i sporo zyskuje na atrakcyjności. Nigdy nie należałem do fanów X-Manów, dlatego bardziej skupiałem się na tych wydarzeniach, niż na walce z Ordem. Mimo tego jednak i główny element fabuły nie jest nudny, a każdy kolejny rozdział przynosi ze sobą kolejne pytania, na które szukamy rozwiązania podczas czytania. I tak, aż do ostatecznego (?) pojedynku. Czyta się to miło, choć różnego rodzaju smoki, które pomagają X-Menom, są dla mnie raczej zbędne. Mimo stosunkowo niewielkiej objętości, dostajemy bardzo dużo akcji, a także szereg postaci, z których każda odgrywa jakąś rolę. Praktycznie wszyscy, którzy pojawiają się na planszach komiksu wnoszą do niego coś innego, nie będąc jedynie mało znaczącymi epizodami. To ważne i bardzo ciężkie do zrealizowania, przy tej liczbie miejsca, które można im poświęcić.


Rysunki postaci prezentują się bardzo przyzwoicie, a Emma Frost, robi niekiedy naprawdę piorunujące wrażenie (patrz scena, w łóżku z Cyclopsem) ;). Do nieco innej postaci Bestii, jestem przyzwyczajony, więc ta nie zrobiła na mnie zbyt pozytywnego wrażenia, ale Wolverine, z kolei przedstawiony jest naprawdę dobrze. Zawodzą za to rysunki otaczającego postacie tła, które są bardzo skromne, wręcz oszczędne (niekiedy nie ma ich w ogóle), ale jak pisze we wstępie Lupoi, taki jest styl J. Cassadya. Zdarza się tez kilkukrotnie, że sąsiadujące ze sobą kadry, są niemal identyczne. Różnią się tylko tekstem w „dymku”, lub miną jednej z postaci. Pierwszy plan, jest natomiast przeważnie na bardzo wysokim poziomie, tak więc pewnie jeszcze nie raz zajrzę do tego albumu, choćby po to, aby podziwiać rysunki z X-Men’ami.


W przeciwieństwie do choćby Spider – Mana, ten album jest bardzo poważny, brak tu praktycznie jakiekolwiek poczucia humoru, co wprowadza jednak odpowiedni nastrój do tej historii. To, co pasuje do opowieści o Peterze Parkerze, niekoniecznie musi być odpowiednie w X-Men’ach. Żeby jednak nie było jednak tak smutno, to już na samym początku zostanie nam zaprezentowany tekst, w którym czytelnicy odkryją nawiązanie do…Harrego Pottera :)

Główny wątek, czyli chęć wyleczenia mutantów, przewinął się już kiedyś w historii o X-Man’ach, choćby w jednym z filmów kinowych. Bardzo często też, gdy mamy do czynienia z tymi mutantami, mówi  się o akceptacji odmienności. Od zawsze odnoszę wrażenie, że seria ta powstała niejako, aby walczyć o tolerancję. Wrażenie to wzrosło jeszcze bardziej po przeczytaniu tego tomu. Nie przypadkowo zapewne, pojawił się w nim wątek o tolerancji homoseksualizmu… Czy to dobre czy złe rozwiązanie, pozostawiam juz do Waszej oceny.

Podsumowując: jak już wspomniałem fanem X-Men nigdy nie byłem i raczej już nigdy nie będę, ale tą historie  czytało się całkiem przyjemnie. Sporo akcji, nieoczekiwanych zwrotów, „powrotów zza światów”, a także toczonych batalii z własnymi niedoskonałościami powodują, że nie będziemy się nudzić. Podobnie jak w wypadku tomu o Spider – Manie, tu również bardzo ciekawe jest zakończenie tomu.

Czytelników zachęcam do przejścia się do kiosku i zakupu drugiego tomu Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela… póki jeszcze jest dostępna;)


Do przeczytania za dwa tygodnie.








Astonishing X-Men: Obdarowani

Scenariusz: Joss Whedon
Rysunki: John Cassady
Wydawca: Kolekcja Hachette
Wydanie I: 12 2012
Okładka: Twarda

4 komentarze:

  1. Zgrabna recenzja. Czekamy na narodziny Venoma :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Tak, czekamy na narodziny. Choć tu i ówdzie pojawiają się głosy, że będzie to strasznie okrojona wersja w stosunku do oryginału, ale co Spider to Spider;)

      Usuń
  2. warto sobie dokupić pozostałe tomy wydane przez Muchę by poznać dalszą część historii, akurat teraz jest fajna promocja na nie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raczej zwolennikiem serii o mutantach nie jestem, ale chętnie dowiedziałbym się co było dalej. Tak to już jest z takimi seriami, że zachęcają do dalszych zakupów i poznawania zakończenia. Niestety finanse nie pozwalają mieć wszystkiego;)

      Usuń