sobota, 29 grudnia 2012

(Recenzja) Biały Orzeł: Pierwszy Lot - Integral

Amerykanie mają swojego Kapitana Amerykę, a my, Polacy doczekaliśmy się swojego Białego Orła. Porównanie obydwu komiksowych postaci jest jak najbardziej na miejscu, gdyż z każdej strony albumu, z każdego kadru „bije” zafascynowanie jego autorów pracami, w których główne role odgrywają postacie uniwersum Marvela tudzież DC.

Rozmieszczenie kadrów, szata graficzna czy nawet onomatopeje przypominają te znane z dawnych (i nie tylko dawnych) amerykańskich zeszytówek. Przez cały czas czytania komiksu mamy poczucie, że wzorowany on jest na pracach najlepszych rysowników i z pewnością nie jest to w stosunku do autorów zarzut.


W połowie grudnia trafiło do sklepów wydanie zbiorcze komiksu o polskim superbohaterze. Zatytułowane jest ono – „Polski Superbohater Biały Orzeł: Pierwszy Lot”. 100 stron akcji w czystej postaci narysowanej przez Adama Kmiołka, według scenariusza Macieja Kmiołka, czytelnik dostaje za (bardzo przystępną) cenę niecałych dwudziestu złotych. Oryginalnie, komiks podzielony był na trzy zeszyty wydawane od grudnia 2011 do czerwca 2012. Mi zdecydowanie do gustu przypadło połączenie trzech komiksów w jedną całość i fajnie byłoby, gdyby autorzy poszli w tą drogą. Ciekawa historia wiąże się też z okładką albumu (autorstwa Rexa Lokusa i Adama Kmiołka), gdyż wydawcy dali możliwość jej wyboru samym czytelnikom. Strona tytułowa sprawia miłe wrażenie i spośród dwóch propozycji, wybrana z pewnością została ta lepsza.


Zanim o samym scenariuszu i kresce, kilka słów o tym, co jeszcze otrzymamy w wydaniu zbiorczym. Wydawcy i twórcy nie poskąpili kilku dodatków, dzięki czemu możemy obejrzeć przykładowe retusze kolorów kadrów w porównaniu do wydania zeszytowego. Dodatkowo jeszcze obejrzymy kilka szkiców i projektów wstępnych m.in. wyglądu Białego Orła, rysunki trzech pięknych kobiet, które odgrywają jedne z głównych ról w całości, zapowiedź części czwartej i „mini plakat” z tytułowym bohaterem i z Wyklętym Rycerzem Polskim. Całość okraszona została wstępem, napisanym przez Krzysztofa Paplińskiego, obecnego redaktora naczelnego czasopisma Maxim, a wcześniej redaktora m.in. Secret Service. Jak na album w takiej cenie przyznać trzeba, że nie jest to biedne wydanie, wręcz przeciwnie obfituje w ciekawe dodatki.

Jeśli chodzi o scenariusz, to główną role odgrywa tu Aleks Poniatowski vel Biały Orzeł, który pewnego, słonecznego dnia wypada z okna biurowca korporacji Techcorp. To wydarzenie zmienia diametralnie jego życie. Najpierw zapada on na trzy lata w śpiączkę, a po wybudzeniu, ojciec sprawia, że wstaje z wózka (a przy okazji zyskuje swoje moce), dzięki tajemniczej surowicy. Utraciwszy w wypadku pamięć, stara się on odnaleźć swojego wspomnianego wyżej rodzica,  żonę, która odeszła oraz tych, którzy chcieli go zabić. W jego misji pomaga mu wynalazca Hudini, a także inny superbohater, który pojawia się mniej więcej w połowie albumu. Kim on jest nie będę zdradzał, aby nie psuć Wam zabawy. Biały Orzeł jak to bywa w kraju nad Wisłą ma wielu wrogów od skorumpowanych polityków, przez ludzi, którzy kiedyś uchodzili za jego przyjaciół, a skończywszy na kanibalach zamieszkujących kanały ściekowe… Zresztą to nie wyczerpuje listy czarnych charakterów i to trochę zarzut w stronę twórców. Jak na tak niewiele stron komiksu, jest ich zdecydowanie za dużo, tym bardziej, że część z nich absolutnie tam nie pasuje. Cóż może kolejne części sprawią, że ich obecność stanie się usprawiedliwiona oraz wyjaśnione zostanie skąd oni się w ogóle wzięli. Na chwile obecną panuje w tym względzie niewielki chaos.

Akcja jak na przygody o superbohaterach przystało, toczy się błyskawicznie, nie ma tu czasu na wewnętrzne rozterki jak w Blerze, jest walka, pogoń za bandytami, pułapki oraz kobiety… powabne kobiety ;) Całość zagadki nie została oczywiście jeszcze rozwiązana, ale już teraz składa się w spójną całość, która zachęca czytelnika do zapoznania się z kolejnymi częściami – jeśli takie w ogóle powstaną.

W Białym Orle zastosowano dwa ciekawe  zabiegi. Jeden z nich to wprowadzenie dodatkowych opisów wyjaśniających fabułę w formie choćby artykułów prasowych czy e-maili, a drugi to przemieszanie ram czasowych. Autorzy przeskakują od wydarzeń dziejących się „tu i teraz” do tych sprzed wypadku, by za chwilę przeskoczyć o rok do przodu. Na początku może to utrudniać odbiór całości, ale po krótkiej chwili przyzwyczajamy się i uatrakcyjnia nam to poznawanie kolejnych tajemnic Aleksa i fabuły komiksu.

Kreska jest bardzo poprawna, postacie są charakterystyczny i bardzo łatwo odróżnić je od siebie. Mi osobiście bardzo spodobała się również czcionka wykorzystywana w dymkach dialogowych, która jest prosta i zarazem czytelna. W stosunku do poprzednich wydań poprawiono kolorystykę, a także skorygowano błędy i literówki. Bardzo ciekawie prezentują się tła, w których zadbano o wiele szczegółów. Jest tez miejsce na prezentacje (ubranych) kobiecych wdzięków… hmm chyba już o tym pisałem? Redaktor Maja Pokuszalska chyba nie na darmo dostała takie, a nie inne nazwisko?

Co natomiast drażni w tym komiksie? Na chwilę obecną nie mogę przekonać się do postaci Rycerza Polskiego, który nijak nie pasuje mi do całości. Mam nadzieje, że twórcy rozwiną tą postać tak, że zmieni się mój odbiór, bo obecnie nieco drażni zarówno on, jak i jego moce. Druga sprawa to infantylne przedstawienie „chłopców z miasta”, wykorzystywanych do brudnej roboty. „Karki” jak się często o nich mówi, może nie należą do bardzo rozgarniętych i inteligentnych osób, ale sposób ich przedstawienia w komiksie został według mnie nieco przesadzony i rozmowa tych dwóch postaci jest najsłabszym elementem całości. Ani to śmieszne ani realistyczne, ale na szczęście to zaledwie kilka kadrów.

W albumie nie ma za wiele poczucia humoru, ale dwa momenty to prawdziwy majstersztyk. Jeden, kiedy toczy się rozmowa dotycząca facebooka, a drugi to postać Tomka „Janka” Janiszewskiego, miłośnicy piłki nożnej od razu zorientują się, o kogo tak naprawdę chodzi, tym bardziej, że i wygląd fizyczny dużo nam podpowiada. Autorzy wyraźnie puszczają oko w stronę czytelników, a ja takie ukryte żarty i aluzje uwielbiam. Za to ogromny plus. Twórcy niech tylko modlą się, żeby bohater, o którym pisze, nie przeczytał tego albumu bo „Klaun” mógłby nie być tak pobłażliwy ;) Takich aluzji jest zresztą więcej i wyszukiwanie ich sprawia tak samo dużą frajdę jak i poznawanie kolejnych losów bohaterów. Panowie świetna robota!

Podsumowując: Biały Orzeł ma zadatki na świetny komiks akcji, ale żeby to osiągnąć trzeba odpowiednio teraz poprowadzić fabułę, nie wprowadzać na siłę przeciwników i wydawać go w formie 100 stronicowych albumów. 30 stron, co kilka miesięcy to zdecydowanie za mało, żeby zdobyć stałych czytelników. W jednym z wywiadów twórcy mówili o tym, że to wydanie zbiorcze miało zwiększyć promocje i trzeba przyznać, że spełnia swoją role doskonale. Ja na pewno zakupie kolejny album z polskim superbohaterem w roli głównej. Was również zachęcam do zakupu, tym bardziej, że cena jest naprawdę przystępna. Przeczytacie i sami stwierdzicie czy chcecie brnąć dalej w aferę Techocorp.

Nie jest to co prawda ani Marvel, ani DC, ale kto powiedział, ze mamy robić ich kalki? My mamy swoich superbohaterów, z dnia na dzień, z komiksu na komiks, jest ich coraz więcej i trzeba pracować nad tym, żeby albumy te były coraz lepsze i jak najbardziej oryginalne.

Polski Superbohater Polski Orzeł: Pierwszy Lot.

Scenariusz: Maciej Kmiołek
Rysunek: Adam Kmiołek
Kolor: Daria Widermańska-Spala
Wydawnictwo: Wizuale
Wydanie: 12/2012 - I scalone
Liczba stron: 100
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Cena z okładki: 19,99 zł


2 komentarze:

  1. Kto powiedział odnośnie "kalkowania" DC lub Marvel? A właściwie kupnie praw autorskich i przerobienia rzeczy na polską rzeczywistość? Jerzy Szyłak w jednej ze swoich wypowiedzi na forum Gildii,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że nie czytałem tej wypowiedzi.
      Mógłbyś przytoczyć link do niej?

      Usuń