poniedziałek, 10 grudnia 2012

(Recenzja) The Amazing Spider Man: Powrót do domu.

Odkąd sięgam pamięcią Spider – Man był moim ulubionym bohaterem komiksowym. Być może jest to kwestia podświadomej walki mojego organizmu i głowy z arachnofobią, którą toczą one od wielu lat. Pamiętam jak w latach 90tych, dzięki wydawnictwu TM-Semic, można było zakupić, co miesiąc kolejne zeszyty z przygodami tej postaci. Do dziś żałuje, że nie mam tej kolekcji. Co prawda pojawią się niekiedy komplet na allegro, ale ceny trochę odstraszają. W grudniu 2012 roku do kiosków trafił album – „The Amazing Spider – Man: Powrót do domu”. Pierwszy tom Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela wydawanej przez Hachette. Nie omieszkałem zakupić tego albumu, w związku, z czym kilka słów na jego temat, a także parę zdań o samej kolekcji.


Na początku o komiksie.


Pierwsze, co rzuca się w oczy to doskonała jakość wydania. Naprawdę ciężko znaleźć tu coś, co mogłoby obniżyć wartość albumu. Za niecałe 15zl (!!!) otrzymujemy komiks wydany w grubej, twardej oprawie. Ważne jest też to, że nie jest on klejony, lecz szyty, dzięki czemu mamy pewność, że nie rozleci nam się podczas pierwszego czytania. W środku poza samą historią przeczytamy również wstęp, który przybliży nam wydarzenie prowadzące do tych z przedstawionej historii. Na końcu albumu czekają natomiast na nas bonusy takie jak: historia początków serii o Człowieku Pająku, notki biograficzne twórców albumu (scenarzysta – J.Michael Straczyński oraz John Romita Jr. - rysunek), galerie artystów rysujących superbohatera, galerie łotrów, z którymi „pajęczak” walczył, a także szkicownik autora okładek J. Scotta Cambella. Jak widać, bonusów jest ogromna ilość i fani komiksu mają, na czym zawiesić oko.


Czym byłby jednak komiks bez samej historii, a jedynie z dodatkami? No właśnie… :) Jak jest, więc z tym, co najważniejsze w albumie? Opowieść przedstawiona na planszach komiksu pierwotnie zaprezentowana została w The Amazing Spider – Man vol. 2 #30-35. Podczas jednej z gonitw za złodziejaszkami, Spider – Man spotyka na swojej drodze kogoś, kto bardzo dużo o nim wie, a na dodatek ma bardzo podobne moce jak nasz bohater. Jak się później okazuje, postać ta nazywa się Ezekiel i kilka jego pytań odmieni świat „Pająka”. Szybko stanie się on również sprzymierzeńcem głównego bohatera w walce z najgroźniejszym z dotychczasowych przeciwników Morlunem. W albumie pojawiają się próby wyjaśnienia (a może raczej jeszcze większego zagmatwania) skąd Peter Parker zdobył swoja moc. Czy na pewno było to spowodowane tylko i wyłącznie ugryzieniem przez napromieniowanego pająka? Dotychczasowy świat Petera przewrócony zostaje nieomal do góry nogami. Poza układaniem go na nowo, musi on również stoczyć bitwę, której stawką jest życie i czytając kolejne strony, do końca nie wiadomo czy wyjdzie z niej zwycięsko.


Niejako obok głównego wątku mamy natomiast to, co znamy z wcześniejszych historii o przygodach człowieka pająka. Nie obywa się więc bez ratowania niewinnych ludzi przed pospolitymi rabusiami, jest również mowa o odpowiedzialności, która podąża wraz z otrzymaną mocą. Po raz kolejny wracamy do genezy powstania Spider – Mana, czyli do jego wypadku w laboratorium. To, co uderza w czytelnika to słabość, jaką prezentuje bohater. Ja pierwszy raz widzę go niemal pogodzonego ze śmiercią czy jako postać, która chce uniknąć walki, kryjąc się, aż wróg zrezygnuje z polowania. Przyznam, że dla mnie zabieg bardzo udany, dzięki któremu komiksowy superbohater zyskał jeszcze bardziej ludzką twarz, z którą utożsamiać się mogą kolejni czytelnicy. Poza główną akcją toczy się, więc kilka innych „mini historii”, w których nasz „pająk” pamiętając swoje dzieciństwo i to jak był wtedy traktowany, stara się pomóc młodemu uczniowi wyjść z jego kompleksów. Widzimy również Petera Parkera w nietypowej dla siebie roli, a mianowicie, jako nauczyciela.


Od zawsze ogromną siłą serii o człowieku pająku był humor i cięty język, jaki prezentował Parker. Bardzo dobrze widać to w tym albumie, gdzie, co i rusz czytamy doskonałe odzywki i żarty Parkera. Naprawdę nie raz i nie dwa uśmiałem się solidnie, czytając ten komiks. To niewątpliwie również jest jeden z argumentów, dla których rzesze czytelników na całym świecie zaglądają do historii o Spider – Manie od tylu lat.



Sama historia, choć bardzo zgrabnie i efektownie opowiedziana, na mnie nie zrobiła ogromnego wrażenia. Sam pomysł wprowadzenia do historii „totemów”, według mnie nie do końca się udał. Podobnie jak finałowa batalia, która w moim odczuciu jest przekombinowana, wrażenia nie robi też sposób jej zakończenia i broń do tego celu wykorzystana. Nie przekreślam jednak tego albumu, bo tak jak wspomniałem historia jest prowadzona w taki sposób, że nie sposób się nudzić. Jest też jedna scena, którą zapamięta każdy czytelnik na długo. Robi ona, bowiem piorunujące wrażenie, mi aż ciarki przeszły po plecach czytając. Pisze o scenie, kiedy to Spider, będąc u kresu fizycznej wytrzymałości wykonuje telefony, do dwóch najważniejszych osób w swoim życiu. Reszty dowiedzie się czytając komiks, ale naprawdę warto do niego zajrzeć choćby dla tej sceny. Genialne!



Kreska jest efektowna i bardzo realistyczna, (jak na komiksy o superbohaterach) gdzieniegdzie widać krew i ślady walki, choć zdarzają się i wpadki, jak narysowane łzy chłopca, które wbrew prawom fizyki zamiast spływać w dół, to lecą ku górze. Są to jednak pojedyncze wypadki, których większość pewnie nawet nie zauważy. Jedyne, co mnie trochę drażniło to „dymki”, w których przedstawiano myśli Petera Parkera, czasami zdecydowanie przesadzone i „przegadane”.


Na pierwszy plan wysuwa się natomiast jedna sprawa. Jeden minus, który ciężko naprawić, a który nie jest tak naprawdę niczyja winą. Historia opowiedziana w tym albumie kończy się (dla mnie przynajmniej) w niesamowity sposób. Problem polega na tym, że jedyną możliwością dowiedzenia się, co było dalej jest zamówienie kolejnych tomów ze Stanów, a to już jest nie lada problem. Może nie tyle organizacyjny (są sklepy oferujące takie rozwiązania), co finansowy. Szkoda, bo naprawdę, gdyby była to normalna seria to czekałbym na następny tom z wypiekami na twarzy, a tak, cóż może kiedyś się uda dowiedzieć, co było dalej.


Dla kogo jest, więc to komiks? Fanów Spider – Mana, zachęcać oczywiście nie trzeba, bo Ci zapewne mają już go ustawionego na swoich półkach. Przy tak niskiej cenie, grzechem byłoby nie zakupić tak dobrze wydanego albumu, również przez tych, którzy do tej pory nie zetknęli się z jego przygodami. Myślę, że wielu z nich po przeczytaniu „Powrotu do domu”, może zostać fanami „pajęczaka” na dłużej.


The Amazing Spider - Man: Powrót do domu.

Scenariusz: J. Michael Straczynski
Rysunek: John Romita Jr.
Wydawnictwo: Hachette
Wydanie: grudzień 2012
Seria: Wielka Kolekcja Komiksów Marvela

4 komentarze:

  1. Kontynuacja tej historii była wydana w Polsce w zeszytach Dobrego Komiksu. A jeśli ktoś nie da rady ich skompletować, będzie również wydana w Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela w albumie "Revelations".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest doskonała informacja! W takim razie czekam z wypiekami na twarzy.
      Dzięki bardzo za info! Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Niestety podczas Wielkiej Wojny Domowej z ojcem straciłem cały zbiór Spider-Manów. Było tego już ponad 100 zeszytów. Zostały mi wszystkie X-Meny oraz kilka zeszytów Mega Marvel.

    Też się na tę kolekcję napaliłem, ale również uważam, że 80 pln miesięcznie na komiksy to trochę za dużo.

    Pozdrawiam
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuje... Już nie chodzi o kwestie finansowe, ale bardziej o sentyment i wartość, której już nie da się odzyskać, ani przeliczyć na pieniądze. Nie mówiąc o tym, że to cała kolekcja (do której nie można wrócić bo zgranie ich z netu to nie to samo) i kawał historii z dzieciństwa.

      Na forum gildia.pl wywiązała się dyskusja odnośnie ceny. Według mnie jest to o jakieś 10 zł za dużo (za numer), ewentualnie zostawić taką cenę, ale rozłożyć albumy na jeden miesięcznie. Myślę, że wtedy całą kolekcję mogliby uzbierać nie tylko fanatycy i Ci zarabiający więcej, ale i przeciętny Kowalski, dla którego 40zł w miesiącu byłoby kwotą do przełknięcia.

      Cóż teraz już się nic nie zmieni. Ja zakupie tylko wybrane albumy, a szkoda, bo miałem ogromną chrapkę na całość.

      Pozdrawiam.

      Usuń