czwartek, 15 września 2022

(Recenzja) Okamoto Kido - Niesamowite opowieści ze świątyni Seia

Zapewne wiele recenzji zacznie się od tego samego, ale cóż tam spróbujmy. Graliście kiedyś w hyaku-monogatari? Nie wiecie co to jest? To tradycyjna japońska gra-zabawa, która robiła furorę w okresie Edo. W jednym miejscu najczęściej w pomieszczeniu gromadziła się grupka osób chętnych doznania mocnych wrażeń. Zapalali oni świece i zaczynali opowiadać po kolei „kaidan”, czyli historie z dreszczykiem, historie grozy. Po każdej zakończonej opowieści gaszono jedną ze świec i czynność tę powtarzano aż do momentu, gdy w pokoju zrobiło się całkiem ciemno. Wówczas, według wierzeń w chwili, gdy w pomieszczeniu zgasła ostatnia ze świec, przybywał duch, a co się działo później, można się tylko domyślać. Faktem jest jedno, zabawa ta przynosiła sporo dreszczyku emocji uczestnikom tej rozrywki. Co ciekawe tu i ówdzie nadal można się zetknąć z taką formą spędzania czasu, więc wyjeżdżając na różnego rodzaju konwenty i inne eventy miejcie się na baczności. Jeśli jednak nie macie osób, z którymi moglibyście w to zagrać, a bardzo chcecie poczuć namiastkę tej atmosfery, to zachęcam was do lektury „Niesamowitych opowieści ze świątyni Seia” będącej już szóstą odsłoną serii „Yume” Wydawnictwa Kirin. Za książkę odpowiada Kido Okamato, który sprezentował nam taką swoistą książkową wersję hyaku-monogatari.


Urodzony w Tokio autor od początku lat młodzieńczych wykazywał się umiłowaniem do pisania, czego efektem były czy to nowele, czy sztuki jego autorstwa. Japończyk wychowany był w rodzinie nie tylko ceniącej tradycję, ale i lubiącej nowinki pochodzące z zachodu. Dzięki temu miał szansę poznać, a następnie przełożyć na japońską modłę przygód Sherlocka Holmesa, których to Okamoto był fanem. Stworzył on wówczas japońskie alter ego detektywa, niejakiego Hanshicimi. Seria okazała się ogromnym sukcesem, zamkniętym w niemalże 70 odsłonach, co przyniosło autorowi rozpoznawalność i sławę. Okamoto jednak miał też inną misję, a mianowicie popularyzowanie wiedzy i pamięci o Edo i w tym m.in. celu rozpoczął pisanie zbioru „Niesamowite opowieści…”, które po raz pierwszy na rynku japońskim ukazały się w 1925 roku. Zakończyło się na stworzeniu dwunastu opowieści, które właśnie teraz możemy poznać.


Cała książka to – jak już wspomniałem – pewna wariacja na temat hyaku-monogatari, czyli sięgając po tę książkę, możecie spodziewać się opowieści z dreszczykiem doprawionym klimatem, atmosferą i odwołaniami do starożytnego Edo. I choć pozornie kolejnych historii nic nie łączy, bowiem są one od siebie całkowicie niezależne, to właśnie Edo i groza są ich wspólnym mianownikiem. Jeden z bohaterów historii niejaki Kinka, organizuje w swojej świątyni spotkanie grupki ludzi, których zadaniem będzie podzielenie się z resztą uczestników niesamowitymi opowieściami. W ten oto sposób i my, czytelnicy, przenikami do tego świata z pogranicza fikcji, grozy, duchów i życia codziennego. Otrzymujemy dzięki temu niezwykłą szansę poznania reguł panujących wówczas w Edo przy jednoczesnej doskonałej zabawie, która powoduje ciarki na plecach. Historie, które opowiadają kolejni bohaterowie spotkania – swoją drogą ciekawy zabieg umieszczenia „historii w historiach” – pełne są dreszczyku emocji, grozy i nieprawdopodobnych zdarzeń, ale też bardzo japońskiemu braku dopowiedzenia wszystkiego wprost, co zostawia pole naszej wyobraźni do interpretacji zakończeń. Ten specyficzny dreszczyk i strach nie jest tym samym co groza wywoływana horrorami pochodzącymi z reszty świata. To klasyczne opowieści „kaidan”, pełne japońskiej atmosfery i choć może nie tak straszne czy brutalne, to wzbudzające w czytelniku duże emocje i wprowadzające go w stan niepokoju bez odczuwania dyskomfortu. Czytając „Niesamowite opowieści…” poczujecie lęk, często odczujecie też niepokój, jednakże bez zbędnych „przesadyzmów”, dzięki czemu do lektury zasiąść mogę również ci, którzy niekoniecznie lubią obgryzać paznokcie ze strachu. Warto też nadmienić, że historie choć nieprawdopodobne, to ukazane tak, że nie jest problemem w nie…uwierzyć. To tylko potęguje i tak mocny odbiór tych ciekawych i wciągających historii. Cała dwunastka to ogromna różnorodność, przez co nie sposób się tu nudzić, a wręcz ciężko się oderwać więc całość pochłoniecie w jeden - góra dwa wieczory. Na pewno wpływ na to ma ciekawe pióro autora, który potrafił tworzyć dla szerokiego grona odbiorców, przez co lektura jest łatwa i przyjemna i to pomimo sporej dawki przypisów i odwołań do dawnej Japonii, które dla wielu mogą być nieco nieczytelne.


Po lekturze książki nie jestem w stanie wskazać tej jednej, jedynej opowieści, która wyróżnia się spośród reszty. Co ciekawe traktować to należy jako zaletę, a nie wadę, gdyż świadczy o wysokim poziomie każdej z nich, bez względu na podjętą tematykę.


Czy jest to najmocniejsza z sześciu dotychczasowych pozycji z serii Yume? Duża szansa, że tak, ale nawet bez wdawania się w takie rankingi połączenie zawartej grozy, nieprawdodpobnych zdarzeń, ciekawego stylu pisarskiego oprawionego w starożytne Edo przyniosło nam czytelnikom pozycję wyborną, którą należy poznać bez względu na to, czy uwielbiacie literaturę japońską, czy tylko jesteście miłośnikami mocniejszych wrażeń. Wyważona i intrygująca daje imponujący efekt wart zorganizowania własnej wersji hyaku monogatari… tylko uważajcie na to, co do was przyjdzie, gdy zgaśnie ostatnia ze świeczek…


Niesamowite opowieści ze świątyni Seia


Autor: Okamoto Kidō
Wydawnictwo: Kirin
Data wydania: 2022-09-08
Liczba stron: 318
ISBN: 9788366627161
Tłumacz: Michał Chodkowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz