Wracając do polskiego – a konkretnie tego od J.P.F. – wydania, to na rynku dostępnych jest już 31 tomów, więc systematycznie gonimy Japonię i już wkrótce stanie się to, w co wielu może nie wierzyło, czyli cała seria będzie dostępna w Kraju nad Wisłą! Poniżej kilka zdań na temat 30 i właśnie 31 tomu historii, stworzonej przez Miurę.
Na wstępie pokrótce o fabule – bez spojlerów oczywiście – tych dwóch tomów. Akcja trzydziestego zaczyna się w momencie, w którym trwają przygotowania do rozpoczęcia walki z imperium Kushańskim. W siedzibie Vandimionów trwa wielka uczta, na której goszczą wszystkie sprzymierzone rody, a w tym samym czasie Guts kontynuuje walkę – dość zaskakującą de facto – z Serpico. Zdradzać jej wyniku nie będę, natomiast cała ekipa zostaje zamieszana w krwawą jatkę, którą urządzają tajemnicze i mało przyjemne potwory. Tom trzydziesty pierwszy jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń, więc obydwie części tworzą niejako spójną całość. Standardowo jak u tu Miury akcja wypełnia całą przestrzeń komiksu, więc przygotujcie się na imponującą przygodę.
I określenie imponująca jest tutaj ze wszech miar właściwe, gdyż w „Berserku” wszystko jest mocarne, pojedynki epickie a dynamika niesamowita. Nie inaczej jest w dwóch recenzowanych odsłonach. Co ciekawe, podczas gdy tom 30 to ciasne, niemalże klaustrofobiczne, pomieszczenia, w których rozgrywa się akcja i prowadzone są walki, tak tom 31 z kolei przenosi nas na otwartą przestrzeń, dając rozwinąć skrzydła Gutsowi (i nie tylko). Warto zwrócić uwagę, że różnorodność w lokalizacjach nie jest sztuką dla sztuki, a świadczy o tym, że Miura przekuwa ją na warstwę fabularną, choćby ukazując inny sposób walki tytułowego Berserka. Takie dbanie o szczegółowość wzmacnia zdecydowanie immersję i nasz odbiór mangi. Taka różnorodność cieszy podwójnie, gdyż unikamy znużenia z jednej strony, a z drugiej artysta ma okazję ukazać swój kunszt w zupełnie różnych sytuacjach.
I choć dwa recenzowane tomy walką stoją, gdyż w obydwu praktycznie na każdej stronie jest prowadzony jakiś pojedynek, to całość wnosi sporo do całej historii, nie jest oderwane od kontekstu, a dodaje do świata „Berserka” nową energię. Ponadto mamy okazję obserwować to, jak ekipa się zgrywa, jak staje się od siebie zależna i jak Gutsowi przychodzi płacić za tą niezliczoną liczbę pojedynków. Lektura 30 i 31 tomu serii staje się tym samym dużą przyjemnością i wnosi gros treści do całej historii, bez dłużyzn i zbędnego gadania. Zresztą w ogóle od jakiegoś czasu można dostrzec pewną zmianę atmosfery opowieści i jej sporą ewolucję. To już nie są tylko brutalne slasherowe sceny walk czy wyuzdany seks łączony z motywami religijnymi. Teraz mamy do czynienia z pełnoprawną opowieścią dark fantasy co wychodzi całości na dobre. Bez trudu zauważymy, że fabuła rozwija się wraz z samym autorem, że dorasta i dojrzewa wraz z Miurą.
Tradycyjnie też dużo dobrego można napisać o samych rysunkach, które zachwycają swoim rozmachem. Niezależnie czy akcja toczy się w zamkniętych przestrzeniach, czy na morzu tudzież innych otwartych lokacjach, każdy milimetr kadru jest zapełniony przez artystę (i jego pomocników), a plansze tworzą niezwykłe i dynamiczne obrazy. Ogromną przyjemnością jest więc oglądanie tej mangi, czego dowód mamy w dwóch opisywanych właśnie tomach. I tylko – również standardowo – irytować mogą komediowe i humorystyczne wstawki, które Miura tu i ówdzie dorzuca. Nawet jeśli są one pomysłowe – Yoda w Berserku?! – to i tak średnio pasują do niezwykle mrocznego klimatu historii i zdecydowanie lepiej, gdyby ich nie było. To jednak tylko jeden niewielki minus, malutka łyżeczka dziegciu w ogromnym słoiku miodu, jakim jest „Berserk”.
Nieuchronnie zbliżamy się do finału historii, a ja bezustannie jestem tą mangą zachwycony. Miura udowadnia nam w niej swoją wielkość i ogromna szkoda dla całego komiksowego światka, że artysta ten odszedł tak wcześnie… za wcześnie. Mistrzu – spoczywaj w spokoju!
Berserk #30 #31
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz