Do Gdyni zawitałem już w piątek, lokując się w Stanicy Harcerskiej tuż nad samym morzem. Miejscówka i baza wypadowa genialna, a że byłem z całą rodziną, to skorzystałem z genialnej, upalnej wręcz, pogody spędzając dzień na plaży z Padawanem. Weekend zaczął się więc świetnie, a to, co najlepsze było przede mną. W sobotę szybka pobudka, podróż koleją do Rumi, szybkie śniadanie w pobliskim „Macu” i RCC4 wystartował!.
Przyznam szczerze, że przed wyjazdem miałem pewne obawy, jak ten festiwal będzie wyglądał, czy będzie interesujący, w końcu czy znajdę coś dla siebie. W końcu „rozmachu” znanego z MFKiG tutaj nie ma. Szybko okazało się, że moje obawy były niepotrzebne, gdyż impreza była niezwykła. Można by tu rzucać dużą ilością przymiotników takich jak, rodzinny, interesujący, świetnie zorganizowany. Łukasz jako organizator stanął na wysokości zadania, czego efektem były interesujące prelekcję na czele z ciekawymi autorami z „gwiazdą” Festiwalu z Norwegii, autorem „Gimnazjum”. Dodatkowo panowała jeszcze różnorodność, tzn. można było posłuchać o komiksach, pograć w gry fabularne – popularne rpgi – w końcu można było pograć w stare gry (również na automacie SF!) czy dokonać zakupów w strefie targowej.
Tuż przed rozpoczęciem Festiwalu miałem niezwykłą przyjemność zawitać do Kwatery Głównej/Jaskini/Centrum Dowodzenia Wszechświatem Łukasza Kowalczuka, czyli jego pracowni, która mogłem przez chwilę zwiedzić. Można ja na kilku zdjęciach obejrzeć, natomiast na żywo robi jeszcze lepsze wrażenie. Łukasz się świetnie rozgościł w niej i – tak oczywiście pozytywnie – zazdroszczę mu tej miejscówki. Pierwsze pół dnia spędziłem na wysłuchaniu prelekcji w wygodnej Sali z klimatyzacją, co było nie lada zaletą przy panującej pogodzie. Ludzi na poszczególnych spotkaniach się kilku przewijało, sala nigdy nie była pusta, była też okazja zadać pytania do autorów. Wcześniej jednak na otwarcie VHS Hell przygotowali seans z kreskówkami, był m.in. Rambo, czyli bajka, którą wspominam z mojego dzieciństwa, gdy działały wypożyczalnie kaset wideo! Druga część dnia to moje uczestnictwo w warsztacie co było jedną z największych zalet RCC4, gdyż te dotyczyły dziennikarstwa. Prowadzone przez Tomasza Pstrągowskiego spotkanie było świetną okazją, aby nie tylko dowiedzieć się czegoś na temat zawodu, co również chwilę popracować nad własnym warsztatem w praktyce. Pisząc wprost, Pstrągowski wytknął błędy jednego z tekstów, który do prowadzącego przesłałem. Genialna sprawa, gdyż chcąc się rozwijać, brakuje mi tak merytorycznych uwag. Łukasz miał genialny pomysł na ten punkt programu, po którym czułem spory niedosyt. Chciałbym więcej, chciałbym mieć możliwość dowiedzieć się jeszcze więcej (może pomysł na szkolenie płatne?). W każdym razie, dla mnie osobiście jeden z najjaśniejszych punktów tej soboty.
Dla mnie osobiście był to profesjonalnie przygotowany Festiwal, prawdziwe święto fanów komiksu, na którym warto się pojawić. Kameralna i miła atmosfera, ogarnięty organizator, któremu zależy, ciekawe spotkania i warsztaty, w końcu przyjaźnie nastawieni do czytelników autorzy. Program był dobrze skonstruowany, przez co można było z niego w pełni korzystać, jednocześnie był moment na wyskoczenie na zakupy. Warto też podkreślić, że sama miejscówka jest wyborna, gdyż dojazd jest idealny, dokoła mnóstwo punktów gdzie można zjeść, zaparkować samochód czy wypłacić pieniądze na zakupy. Tak więc nawet takie elementy w Rumi doskonale grają. Na tego typu imprezach warto bywać, by czerpać radość z komiksowej sztuki. Świetnie sprawdza się też jednodniowa formuła, gdyż można z siebie wycisnąć wszystkie siły. I tak było w moim wypadku. Po opuszczeniu Stacji Kultura czułem się zmęczony. Zmęczony, ale szczęśliwy i w pełni usatysfakcjonowany. I już planuję wyjazd na kolejną edycję.
Minusy? Szczerze nie kojarzę takowych. Trudno bowiem za minus uznać wypadek wy, który spowodował przesunięcie się jednej z prelekcji. Żałowałem, bo bardzo chciałem na niej być, a przez przesunięcie nie dałem rady, ale zdarza się, nie da się wszystkiego przewidzieć.
Cóż, jeszcze raz ogromne podziękowania nie tylko dla organizatorów, ale też dla artystów i wystawców. Każdy z nich sprawił, że atmosfera na tej imprezie była tak dobra, a całość wypadła przyjaźnie i efektownie – a na pewno nie skromnie - o czym wspominał nawet Anders Kvammen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz