Podobnie jak przy katastrofie w elektrowni, tak i w metrze, tylko cud sprawił, że ofiar nie było dużo więcej niż ostateczny bilans 12 zmarłych i ponad 5000 rannych. Zamach przeprowadziła sekta Aum, której członkowie rozpylili, w kilku pociągach tokijskiego metra, sarin. Większość z nich – w tym guru – skazana została na śmierć, co oczywiście nie przywróciło życia i zdrowia poszkodowanym, ale dało jakieś poczucie sprawiedliwości. O cudzie, w kontekście i tak małej liczby ofiar, można mówić choćby z tego względu, jak perfidny był to zamach. Członkowie sekty obrali za cel metra wypełnione – w poniedziałkowym porannym szczycie komunikacyjnym – ludźmi, stosując niezwykle trujący gaz. Zanim pasażerowie zorientowali się, co się dzieje wielu z nich zdążyło już nawdychać się trujących oparów, a panujący bałagan sprawił, że pociągi z sarinem przejechały niekiedy przez całą trasę, zanim je zatrzymano i zabezpieczono, a paczki z gazem były wyrzucane na peron, gdzie truły kolejne osoby. Naprawdę cud, ale też fakt, że zamach się nie do końca udał (użycie nie do końca „czystego” sarinu, brak przekłucia wszystkich torebek) sprawił, że zmarło „tylko” dwanaście osób.
Wspomniałem wcześniej, że zamach ten ukazał mroczną stronę Japonii i taki jest niezaprzeczalny fakt. Udowodnił też jednak jeszcze inną stronę. Stronę bałaganiarską, niezdolną do odpowiedniej reakcji na zagrożenie. Sam fakt, że na stacjach metra – poza jedną – nie było karetek, a poszkodowani jeździli do szpitali (z których zresztą często byli odsyłani) taksówkami świadczy źle o organizacji akcji ratunkowej. Fakt, że wagon metra wypełniony sarinem zdołał przejechać całą trasę i rozpocząć drogę powrotną świadczy już nie o bałaganie, ale o niemalże zbrodni dokonanej przez dowodzących akcją ratunkową na ludziach, którzy zostali narażeni na kontakt z gazem. Straszna jest świadomość, że w tak uporządkowanym kraju mogło dojść do takich zaniedbań. Zresztą nie tylko ci u władzy pokazali swoje oblicze, również ludzie, którzy są ofiarami tego zamachu, zachowywali się nie do końca racjonalnie, ale też tak, jak wymaga od nich „japońska etykieta”. Nic to, że sarin padł im na oczy i prawie nic nie widzieli, nic to, że często wymiotowali, kaszleli czy wręcz tracili przytomność. Dla wielu z nich najważniejsze było dotarcie…do pracy. Planowane zebranie, duży natłok obowiązków, wykonanie swojej codziennej pracy, dla wielu ofiar zamachu każdy z tych pretekstów był ważniejszy od własnego zdrowia, stąd zamiast do szpitala udawali się oni do pracy. I choć może pracodawca rzeczywiście docenia takie zaangażowanie swojego podwładnego i jest to ogólna norma przyjęta w Japonii, to jednak z racjonalnym podejściem i dbaniem o swoje zdrowie i życie nie ma nic wspólnego.
Doskonale całą sytuację przedstawił „TEN” Haruki Murakami w napisanym przez siebie reportażu zatytułowanym „Podziemie. Największy zamach w Tokio” wydanym przez Wydawnictwo Czarne. W książce tej japoński pisarz odnosi się do przeprowadzonego przez członków sekty zamachu. Nie robi jednak z tego wiernego odwzorowania minuta po minucie, a oddaje głos ofiarom tej tragedii, aby to oni mogli opowiedzieć, jak zamach wyglądał z ich perspektywy. Przeprowadził on w tym celu szereg wywiadów ze świadkami, rodzinami i uczestnikami tych tragicznych zdarzeń, oddał im głos i wysłuchał. A to, co wybrzmiało z tych rozmów, jest wstrząsające, tragiczne i smutne. Jest też przy tym bardzo szczere, stąd tak mocny wydźwięk tej książki. I co ważne „okładkowy autor” jest tutaj tylko tłem, cichym słuchaczem, przez co czytelnik poznaje problem z tej strony osób bezpośrednio w sprawę zaangażowanych. To na pewno ogromna zaleta tej publikacji, nadająca jej mocnego wydźwięku. Tym mocniejszego im dłużej się w nią zagłębimy, gdyż przedstawione w niej rzeczy są doprawdy wstrząsające. Podejście ludzi do zamachu, reakcja Państwa na terror, organizacja Tokio, w końcu działania na niższym szczeblu. Fakt, że mogliśmy to wszystko poznać od drugiej strony, sprawia, że ta książka to pozycja obowiązkowa i niesamowita, tak jak niesamowite są zeznania i relacje świadków, którzy zgodzili się porozmawiać z autorem
Zresztą „Podziemie” to nie tylko relacje świadków, ale też rozmowy z byłymi członkami sekty Aum. Rozmowy, które z kolei pozwalają nam zajrzeć za kulisy jej działania, poznać, jak i dlaczego mogło w ogóle dojść do takiej tragedii, jak traktowano członków sekty i wiele, naprawdę wiele, innych równie mocnych elementów. Wieszanie ludzi do góry głową, wymazywanie im pamięci itp. rzeczy były niemalże codziennością więc fakt, że możemy przeczytać tego świadectwo z pierwszej ręki, sprawia, że warto do tej książki zajrzeć.
Co ważne, Murakami absolutnie nie ma na celu szokowanie czytelnika. Te wszystkie rozmowy, opisy, często dramatyczne służą jednemu. Oddaniu czci ofiarom, a także próbie odpowiedzi na pytanie: jak w Japonii mogło w ogóle do czegoś takie dojść? Całość jest więc bardzo dobrze wyważona i pozbawiona taniej sensacji. Jest doskonała w odbiorze i daje naprawdę bogaty ogląd i spojrzenie na zaistniałą sytuację.
Zdecydowanie polecam recenzowaną pozycję waszej uwadze. Dostaniecie doskonały, świetnie czytający się reportaż, który pozwoli wam poznać, co wydarzyło się tego marcowego poranka w metrze w Tokio.
Podziemie. Największy zamach w Tokio.
Autor: Haruki Murakami
Wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne
Data premiery: 2021-03-24
Seria: Reportaż
Liczba stron: 480
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz