sobota, 27 maja 2017

(Recenzja) Nicolas Mahler - Samotność rajdowca

Doskonale w Polsce znany z serii „Ralph Azham” francuski rysownik i scenarzysta komiksowy Lewis Trondheim podsumował twórczość Nicolasa Mahlera słowami: „Magia komiksów Nicolasa Mahlera nie polega na bezbłędnych scenariuszach czy eleganckim rysunkach, ale na tajemniczej alchemii między tymi elementami”. I to jakże trafne zdanie doskonale pasuje do wydanego w 2010 roku przez Kulturę Gniewu komiksu „Samotność rajdowca”.







Z kolei Piotr Nowacki w jednym z komentarzy na fanpejdżu „Półki” wspomniał, że to jego ulubiony komiks, a polski wydawca twórczości Mahlera, czyli Kultura Gniewu wypowiedział podobne słowa z kolei na Twitterze. Cóż, już przed lekturą rekomendacji historii więc nie brakowało. Apetyt na tę pozycję wzrósł, tym bardziej że w Polsce nie mamy za wielu komiksów w jakikolwiek sposób związanych ze sportami czy to motoryzacyjnymi (tutaj palmę pierwszeństwa ma zapewne „Grand Prix” Marvano) czy jakimikolwiek innymi.



Rzeczywiście rysunki Mahlera nie należą do najbardziej okazałych i najpiękniejszych, a i dużo im do wspomnianego już wcześniej Marvano, ale prezentują sobą niezwykle charakterystyczny styl, który na pierwszy rzut oka przypomina kreskę z komiksów dla nieco młodszych czytelników lub prace początkujących rysowników. Nie mają one też absolutnie nic wspólnego z rzeczywistością. Ludzkie postacie przypominają raczej jakieś dziwne dwunożne stworzenia, a bolidy jak żywcem wyjęte są z kreskówki „Wacky races”. Do tego jeszcze Mahler operuje zaledwie trzema kolorami: czernią, bielą i brązem. Mówiąc wprost, część potencjalnych czytelników oprawa graficzna może nieco odrzucić od tego tytułu. Według mnie byłoby to ze stratą właśnie dla nich, gdyż bliższe spojrzenie na ten komiks i jego lektura sprawia, że poszczególne klocki układanki zaczynają do siebie pasować. Rzeczywiście prawdą jest to, co powiedział Trondheim, że te niezwykle charakterystyczne, ale i specyficzne rysunki Mahlera doskonale współgrają z treścią jego historii. Ten bardzo uporządkowany układ kadrów (dwóch na stronę) pozwala zagłębić się w scenariusz, a przy okazji ta „miękka” kreska znanego choćby z „Pragnienia” Austriaka wzbudza niezwykle pozytywne i ciepłe odczucia u czytelnika.

To drugie uczucie jest tu niezwykle ważne choćby z tego względu, że to de facto dość nostalgiczna, żeby nie powiedzieć smutna historia, a borykający się z problemami bohater powinien więc wzbudzać naszą sympatię. Pewien odchodzący już powoli na sportową emeryturę kierowca rajdowy nie do końca może pogodzić się z tym, że czas już zejść ze sceny. Młodzi i głodni sukcesów adepci chcą pokazać staremu mistrzowi, że jego czas przeminął. Niestety przygnębiony tym coraz częściej przesiaduje w barze Juanjo, gdzie wraz z dwójką towarzyszy zapija smutki w alkoholu. Jakby tego było mało i jego życie osobiste nie należy do najszczęśliwszych. Czy rozwiązaniem problemów może być napad na bank? A może to tylko początek przygód i walki ze słabościami?



Nicolas Mahler snuje dość pesymistyczną wizję w swoim albumie. Jego bohater musi zmagać się z wieloma problemami. Tak naprawdę ucieka on przed nieuniknionym, goniąc jednocześnie szczęście, które za każdym razem mu ucieka sprzed nosa. Również i sam finał, który miał być (?) happy-endem, jest nim tylko na pozór. Okupiony ofiarami sukces, z którym nie do końca jest się z kim podzielić, a po drodze jeszcze utrata bliskiej mu osoby... nieszczęść jest tu wystarczająco dużo jak na jednego bohatera. Przez cały ten komiks unosi się nad nim taka atmosfera nostalgii, która skłania nas do refleksji. Mahler stawia tu kilka naprawdę trudnych pytań, z którymi czytelnik musi się zmierzyć osobiście i wnioski, jakie on wyciągnie, mogą być naprawdę zaskakujące. Austriak zmusza nas do tego, aby wejść w skórę bohatera, postawić się w jego sytuacji i odpowiedzieć sobie na pytanie – co ja bym, zrobił na jego miejscu. To naprawdę niezwykłe uczucie. Jest to też opowieść niezwykle uniwersalna, wyścigi służą tylko za przykrywkę do zupełnie innych rozważań. Na miejscu naszego kierowcy mógłby być tak naprawdę ktokolwiek, a i tak bez trudu by się w tej roli sprawdził. Nie znajdziecie tu więc ścigania, czy realistycznych scen rodem z torów F1. Nie jest to też dokumentalna historia o historii tego sportu. Daleko w tym względzie jest do wspomnianego wcześniej „Grand Prix”. Czy jest to wada, czy zaleta? To już zależy, czego po tym komiksie oczekujecie.

Pomimo tego pesymistycznego nastroju, jest w tej opowieści dużo ciepła i takiej lekkości i to nie tylko za sprawą rysunków Austriaka. Nasz bohater ma przecież bliskich mu przyjaciół, bez względu na wszystko stara się do końca walczyć i nie poddaje się, a do tego jeszcze tu i ówdzie wydarzy się coś, co choć na chwilę pozwoli nam się uśmiechnąć. „Samotność rajdowca” to niezwykła historia o zwykłym życiu, w którym radości przeplatają się ze smutkami i, w którym bohater nie chce pogodzić się z losem, walcząc zarówno o szczęście w życiu prywatnym (niekiedy dokonując kontrowersyjnych wyborów), jak i spełnienie zawodowe. To też ciekawe spojrzenie na świat widziany z perspektywy osoby, która osiągała sukcesy, a nagle przychodzi jej oddać palmę pierwszeństwa młodym. I choć jest to opowieść raczej smutna, to jednak chętnie w niej uczestniczymy, gdyż od pierwszego kadru bohater wzbudza w nas bardzo pozytywne uczucia. Świetnie rozpisane przez Mahlera dialogi powodują, że tytuł ten jest bardzo przystępny i w tej nostalgicznej atmosferze odnajdujemy powiew lekkości i nutkę humoru. To bardzo udana mieszanka jakże odległych od siebie uczuć. Być może to właśnie jest ta alchemia, o której wspominał Trondheim.



I choć tytuł ten jest na rynku już od siedmiu lat, to szczerze polecam go tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności się z nim zapoznać. Kulturę Gniewu pochwalić przy okazji należy za jakość wydania, a konkretnie za wyborny papier, który doskonale pasuje do tej historii. Niekiedy jest tak, że dane rysunki prezentują się genialnie tylko na jednym rodzaju papierze, będąc jakby dla niego stworzone (vide pierwszy album Gillesa McCabe'a) i tak jest właśnie w tym wypadku. Choć dzieło jest raczej minimalistyczne, to jest w tym minimalizmie naprawdę przepiękne.

Cóż, choć jesteśmy w środku wiosny, a historia ta najlepiej smakowałaby jesienną porą, to zdecydowanie zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł. Posiada on w sobie niezwykle ogromny ładunek emocjonalny i niesamowity klimat, który sprawia, że pomimo swoich niewielkich rozmiarów nie da łatwo o sobie zapomnieć.

Samotność rajdowca

Scenariusz: Nicolas Mahler
Rysunek: Nicolas Mahler
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Wydanie I: 4/2010
Wydawca oryginalny: Top Shelf
Liczba stron: 92
Format: 150x185 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: matowy
Druk: kolor
ISBN-13: 978-83-60915-43-1
Cena z okładki: 24,90 zł



1 komentarz: