Zapisy na to wydarzenie odbywały się jeszcze w styczniu i...nie trwały za długo. W dniu pojawienia się na Facebooku ogłoszenia postanowiłem, że takiej okazji zaprzepaścić nie można (tym bardziej że jeszcze żywo w pamięci mam jak ostatnio zepsułem ryż podczas gotowania) i bez zbędnego zwlekania zapisałem się na te warsztaty. Decyzja okazała się słuszna przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze następnego dnia był już zapisany komplet, więc lista została zamknięta, a po drugie...było warto. Prędkość, z jaką zapełniła się lista uczestników, zaskoczyła samych organizatorów, którzy od razu zapowiedzieli kolejną edycję. Fajnie było jednak uczestniczyć w tej pierwszej.
Całe wydarzenie zaczęło się niemalże punktualnie o godzinie 18 i z początku z pewnym niedowierzaniem przyjąłem, że potrwają one półtorej godziny. Wydawało mi się, że to nie może trwać tak długo. A jednak cała impreza przeciągnęła się nawet dla niektórych do godziny dwudziestej. Na przybyłych gości czekał przygotowany stół i składniki, z których chwilę później mieliśmy przygotowywać swoje sushi. Po krótkim wstępie, szybko i sprawnie przeszliśmy do tego, co najważniejsze, czyli szykowania. Każdy z uczestników miał za zadanie przygotowanie własnej rolki sushi. Pani Shoko Yoshida-Kulpińska pokazywała kolejne czynności, opowiadając jednocześnie jakie proporcje i jakie techniki stosować, aby nasze danie wyszło idealnie. Po przygotowaniu i własnoręcznym pokrojeniu rolek nadszedł czas na to, co wszyscy czekali, czyli konsumpcję (heh). Nie chcę też zdradzać wszystkich szczegółów, żeby nie psuć zabawy kolejnym grupom, które do Kuroneko się wybiorą.
Czy jednak warto było się pojawić na tych warsztatach? W mojej opinii tak. I choć, mam już kilka prób przygotowania sushi za sobą, to i z tych warsztatów wyniosłem kilka naprawdę cennych wskazówek. Te przede wszystkim za sprawą niezwykłej otwartości organizatorów, którzy odpowiadali na każde pytanie zadane z sali. Zresztą klimat całego wydarzenia był chyba jego największą zaletą. Małżeństwo prowadzące restaurację okazało się niezwykle przyjazne, co z kolei przełożyło się na panującą, niemalże rodzinną, atmosferę. Zresztą bywalcy organizowanych Dni Japonii w Łodzi (w różnych miejscach) być może mieli już okazję ich spotkać. Jak wspominał sam P. Kulpiński, nie wszystko może wyszło idealnie, mając na myśli krótkie przestoje w trakcie warsztatów, ale chyba nie tylko w mojej opinii to właśnie nadawało uroku i takiej uczciwości temu spotkaniu. Zdecydowanie lepiej jest uczestniczyć w takich wydarzeniach, w których nie ma organizacyjnej chirurgicznej precyzji, a jest za to pasja i zaangażowanie organizatorów niż czuć się jak w jakiejś skomputeryzowanej fabryce. Widoczne na twarzy właściciela Kuroneko przejęcie, pokazywało, jak bardzo zależy mu na tym, aby wszystko się udało. Pragnę uspokoić, wyszło naprawdę świetnie.
Ogromnie cenię również Panią Shoko Yoshidę-Kulpińską, gdyż nie idzie ona na łatwiznę, tylko chce przybyłym gościom zaserwować takie dania, jakie jada się w Japonii i jakie nikt w Kraju Kwitnącej Wiśni nie wstydziłby się zaserwować swoim gościom. Próżno szukać tu specjalnych nowinek i zachodnich smaków, czego dowodem jest zapewnienie, że w sushi z Kuroneko nigdy nie pojawi się...biały serek, tak chętnie serwowany w innych „suszarniach”. W Kuroneko wszystko musi być zgodne z tradycją, co sam z całego serca doceniam.
Warto też wspomnieć o niespodziance, która czekała na uczestników w postaci porcji miso serwowanej z własnoręcznie przyrządzonej sfermentowanej soi. Dla mnie było to lepsze z doznań smakowych w moim życiu. Chętni mogli również zakupić składniki niezbędne do samodzielnego przyrządzenia sushi, z czego kilka osób (w tym ja) skrzętnie skorzystało.
Jak już wspomniałem zdecydowanie warto, choćby dla samej atmosfery, wybrać się na kolejną edycję warsztatów i namawiam do zadawania podczas ich trwania pytań. Lepszej okazji, aby nauczyć się, jak przygotować prawdziwie japońskiego sushi w domu, nie będziecie chyba mieli okazji.
To, co natomiast mógłbym zasugerować organizatorom to zastanowienie się nad zorganizowaniem warsztatów, na których będzie można się nauczyć przygotować inne rodzaje niż „tylko zwykłe” maki. Osoby, które jakieś doświadczenie z sushi już mają, zapewne poznaliby tajniki przyrządzania i takich specjałów. Zdaję sobie sprawę z tego, że lokal na czas warsztatów jest zamknięty, co nie jest specjalnie komfortowe dla właścicieli, ale zawsze można pomyśleć nad tym, żeby przygotować je w weekend przed otwarciem restauracji dla gości. To taka moja luźna sugestia.
Zdaniem podsumowania. Zachęcam was do udziału i przede wszystkim wybrania się do tej restauracji. To tak naprawdę jedyna w Łodzi restauracja, gdzie można zjeść prawdziwe japońskie dania przygotowywane z sercem i zaangażowaniem. Niezwykłe małżeństwo właścicieli ma w sobie mnóstwo pasji do tego co robi, a to przekłada się bezpośrednio na smak serwowanych potraw (miso i zielona herbata z ryżem to było coś prze fantastycznego). Życzę więc właścicielom, aby jak najwięcej gości wybierało to miejsce, które jest wyjątkowe, jeśli chodzi o kulinarną mapę Łodzi.
ps. do zobaczenia za tydzień w Ogrodzie Botanicznym.
Wykorzystane zdjęcia pochodzą z profilu FB restauracji.
Bardzo ciekawe są takie warsztaty :D
OdpowiedzUsuń