Upamiętnieniu tej postaci służą również środki różnego rodzaju media i działalność kulturalna. O dzielnej sanitariuszce można czytać książki, w Krakowie stoi jej pomnik, Telewizja Polska wyprodukowała sztukę teatralną, a teraz miłośnicy komiksów otrzymali album zatytułowany po prostu „Inka”. Wspomniałem też nieprzypadkowo i to już w pierwszym akapicie o zdaniu wypowiedzianym przez nią. Tego zdania mi osobiście w komiksie zabrakło...jest ono niejako zwieńczeniem tragedii i bestialstwa, które przeżyła i trochę szkoda, że zabrakło wzmianki o nim w rzeczonym komiksie.
Zacząłem trochę nietypowo, dlatego warto wrócić teraz do początku. Komiks „Inka” wydany został przez Muzeum Wojska w Białymstoku w nakładzie tysiąca egzemplarzy. Autorami tego komiksu są scenarzystka Paulina Królikowska i rysownik Daniel Baum. Para ta ma już na swoim koncie wspólne prace, jak choćby komiksy „Bałuty” czy „Cena wolności”. Warto też wspomnieć, że wspólnie pracowali nad projektem „Komiks Braillem”. Teraz, para ta stworzyła komiks traktujący o losach Siedzikówny.
Przedstawiać postaci „Inki” chyba nie trzeba. Wszyscy, którzy choć trochę interesują się historią wiedzą kim była i jak dużo zrobiła w walce z dwoma okupantami. Pomijam tutaj oczywiście tych, którzy jakiś czas temu postanowili zdewastować pomnik w Parku Jordana. Śmiem twierdzić, że to trochę taki efekt uboczny lewicowej polityki... Nie warto się w to jednak w tym miejscu zagłębiać. Wracając więc do głównej bohaterki, była ona sanitariuszką 5 Wileńskiej Brygady AK, gdzie spotkała m.in. Zdzisława Badochę „Żelaznego”. Jako ratowniczka medyczna brała udział w wielu akcjach zbrojnych, zdradzona trafiła do ubeckiej katowni, gdzie poddano ją brutalnym przesłuchaniom, zakończonym pokazową rozprawą i niesprawiedliwym wyrokiem sądu. Skazana na śmierć, zginęła od kuli wystrzelonej z bliskiej odległości w głowę...
Nie ma sensu w tym miejscu rozpisywać się nad jej życiorysem bardziej, gdyż dość dokładnie oddaje to recenzowany komis. "Inkę" poznajemy w chwili, gdy pod sowiecką okupacją do jej domu rodzinnego wpadają żołnierze, zabierają ojca i wysyłają na roboty przymusowe do Nowosybirska. Od tego momentu obserwujemy kolejne, coraz cięższe, losy młodej dziewczyny. Autorzy komiksu skupili się głównie na czasach przed trafieniem Danuty Siedzikówny do więzienia. Dość dokładnie więc przemierzamy z nią szlaki bojowe, obserwujemy akcje, w których bierze udział, natomiast mniej mówi się tu o tym co przeżyła w więzieniu. Trochę szkoda, bo ten moment jej życia niesie w sobie ogromny ładunek emocjonalny, którego w komiksie nieco zabrakło. Warto porównać tutaj komiks do wspomnianej wcześniej sztuki teatralnej. Ta z kolei opowiadała głównie o losach dziewczyny w katowni. Był to obraz szokujący, wstrząsający czy wręcz doprowadzający do łez (polecam jeśli ktoś jeszcze nie widział). Komiks jest w tej mierze dużo bardziej „ugrzeczniony”. Należy mówić o tym co działo się w komunistycznych katowniach, stąd też można poczuć niedosyt, że autorzy poświęcili temu wydarzeniu tak mało miejsca. W zamian za to natomiast czytelnicy dość szczegółowo (na tyle na ile możliwe jest to w komiksie) obserwują jej losy wcześniejsze.
Wspomniałem o ładunku emocjonalnym. Żeby być dobrze zrozumianym to nie jest tak, że w komiksie tego jakoś nad wyraz brakuje. Czytając tę historie nie tylko dowiadujemy się tego kim była "Inka", ale też przeżywamy jej tragiczną historię. Zresztą autorzy mają swoje sposoby, aby podkręcić nieco temperaturę, że choćby wspomnę o pierwszej stronie opowieści, na której obserwujemy scenę z ojcem, który „wybucha” po tym jak jego własny syn z dumą opowiada komunistyczne bzdury zasłyszane od kolegów w szkole... Scena zapada w pamięć, choć przecież jest tylko zabiegiem wzbogacającym, a nie prawdą. Jest to zresztą doskonały początek tego komiksu.
Cała konstrukcja tego albumu jest naprawdę udana i przyznać muszę, że już dawno nie czytałem tak dobrego komiksu historycznego. Konwencja opowieści prowadzonej przez narratora doskonale współgra z dobrze rozpisanymi dialogami. Dzięki temu z jednej strony dostajemy sporą dawkę wiedzy historycznej, a z drugiej scenarzysta nie zatraca się w tym i daje czytelnikowi uczestniczyć również w ciekawej akcji. Dzieje się tu dużo i czytelnik nie ma poczucia znudzenia.
Równie dobrze prezentuje się warstwa graficzna. Z początku wydawać się może, że rysunki są nieco statyczne i brakuje im dynamiki, ale to szybko mija i wówczas cieszymy się realistyczną kreską Daniela Bauma. Jest ona na tyle szczegółowa, że bez trudu rozpoznamy nie tylko "Inkę", ale i choćby „Łupaszkę”. Bardzo ciekawa jest koncepcja rozłożenia kadrów. Nie ma tu miejsca na uporządkowane ramy. Wszystko rozmieszczone jest na zasadzie „kontrolowanego chaosu”. Niekiedy tekst „oblewa” dookoła kadr, czasami wszystko jest natomiast rozrysowane w tradycyjny sposób. Zresztą różnego rodzaju zabiegów stylistycznych jest tu więcej. Część stron jest kolorowana, inne są tylko w odcieniach brązu. Uważni czytelnicy dostrzegą smaczki takie jak dobranie kolorów do pory roku, a w kilku miejscach znajdziemy kolaż rysunku i autentycznych fotografii. Całość natomiast jest wzorowana na styl starej książki. Co ciekawe jednak mimo tego, że tych wszystkich zabiegów jest tu dość dużo, to jednak w konsekwencji wygląda to bardzo dobrze i co ważniejsze spójnie. Prawdziwą perełką jest zresztą i sama okładka tego komiksu.
„Inka” w mojej ocenie jest komiksem wybornym. To nie tylko bardzo cenna lekcja historii dla młodszych i starszych, ale również po prostu dobry komiks. Dobrze skonstruowany, z bardzo ciekawą oprawą graficzną należy do tych komiksów historycznych, które reklamują nie tylko daną postać, o której jest w nim mowa, ale i całe medium jakim jest komiks. Jeśli będziecie tylko mieli okazję zdobyć gdzieś ten zeszyt to kupcie go bez zastanowienia. Jest to doprawdy udana rzecz.
Inka
Scenariusz: Paulina Królikowska
Rysunki: Daniel Baum
Wydanie: I
Data wydania: 28 Sierpień 2016
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: A4
Stron: 40
Cena: 0 zł
Wydawnictwo: Muzeum Wojska w Białymstoku
ISBN: 978-83-86232-37-6
Świetna pozycja! Szczególnie w oryginale :)
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że coś takiego zostało wydane! Szkoda, że nie było bardziej rozreklamowane, na pewno warto by było zwłaszcza, żeby trafiło do jak największej ilości młodszych osób.
OdpowiedzUsuń