Co ciekawe, tytuł ten objęty został licencją pozwalającą na jego kopiowanie, zmienianie, a nawet rozpowszechnianie. Krótko mówiąc jest to wersja darmowa i „otwarta”. Ciekawe posunięcie wydawcy, którym jest Fundacja Ruchu Solidarności Rodzin.
Z wymienionej trójki twórców, przynajmniej dwóch przedstawiać absolutnie nie trzeba. Sławomir Zajączkowski to autor wielu komiksowych scenariuszy na czele z serią „Wilcze Tropy” i „W imieniu Polski Walczącej”, które tworzy wspólnie z Krzysztofem Wyrzykowskim, ale również wydawca nowego komiksowego magazynu „Komiks i my”. Jakub Kijuc to autor polskiego superbohatera Jana Hardego, który różnymi sposobami walczy z postkomuną i lewacką ideologią, za co swoją drogą dotknął go ostracyzm części komiksowego światka. Ostatni z trójki jest najmniej znany, a to z tego względu, że „Lubelski Lipiec” jest jego debiutem w roli kolorysty. Wspólnie z Kijucem działa w grupie artystów katolickich Vera Icon.
Autorzy postanowili przybliżyć wydarzenia, które toczyły się w lipcu 1980 roku w Lublinie, gdzie przez miasto przelała się fala strajków. Wszystko zaczęło się w fabryce w Świdniku, a następnie zmęczeni biedą, brakiem środków do życia i fatalną jakością miejsc pracy do akcji przyłączyli się kolejarze. I to właśnie ten strajk obserwujemy na łamach komiksu.
Katarzyna, młoda adeptka sztuki dziennikarskiej, przyjeżdża do Lublina, gdzie ma odbyć praktyki w tamtejszym „Kurierze Lubelskim”. Już w drodze do miasta przypadkowo spotyka Janka, początkującego maszynistę, który widząc ją w lusterku czeka, aż ta wsiądzie do ruszającego pociągu. Przypadkowe spotkanie będzie miało swój dalszy ciąg, gdyż to właśnie Katarzyna odegra znaczącą rolę w poinformowaniu Europy, o tym co dzieje się w mieście.
W kontekście lubelskich wydarzeń komiks posiada znaczący tytuł. Bardzo długo komunistyczne władze robiły wszystko, aby wyciszyć robotniczy bunt, zakazując publikacji o nim jakichkolwiek informacji i to zarówno w prasie, jak i radiu. Młoda dziennikarka jako jedyna ma odwagę wyrazić głośno to, o czym inni myślą. Sławomir Zajączkowski w tym dość krótkim przecież komiksie poruszył kilka naprawdę ważnych elementów. Geneza strajków to jedno, ale równie ważne jest też podejście władz do organizowanych protestów, a także sposób działania reżimowych mediów. W recenzowanym komiksie na wszystkie elementy jest miejsce, a dodatkowo autor przedstawia te wydarzenia w sposób ciekawy i wciągający, oddając nastrój ówczesnych dni. Obawa, nachodzenie strajkujących w ich domach czy działania prowokatorów, o tym wszystkim scenarzysta opowiada w tej historii, czyniąc ją bardzo cenną lekcją historii dla uczniów, dla których stworzony został niniejszy tytuł. Owszem, nie wszystko jest tu ściśle zgodne z prawdą historyczną, trudno wyobrazić sobie, że początkujący kolejarz staje na czele protestu i dodatkowo jeszcze prosi o pomoc osobę, którą widział raz w życiu, ale te elementy mają na celu inne zadanie. Mają stworzyć otoczkę tego, co w komiksie jest najważniejsze. Przez takie nagięcie faktów historia jest bardziej wciągająca i przystępna dla tych, którzy niekoniecznie mieli wcześniej styczność z komiksem historycznym (a przypomnijmy, że komiks ten został przygotowany dla uczniów szkół w Lublinie).
Niejako w opozycji do bardzo poważnego scenariusza stoi kreska rysownika, Jakuba Kijuca. Ta utrzymana jest w nieco kreskówkowym stylu, przywodzącym na myśl zeszyty dla młodszych czytelników, dając kontrast do opowiadanej przez Zajączkowskiego historii. Nie chcę powiedzieć przez to, że jest ona zła, a raczej wzmacnia odbiór tytułu, bowiem pod płaszczykiem lekkiej kreski obserwujemy działania komunistycznych władz, które miały za zadanie stłumić strajki za wszelką cenę. Dość oszczędna kreska Kijuca ma w sobie jeszcze inną bardzo cenną zaletę, a mianowicie genialnie oddaje charakter danej postaci. Bardzo przyjemne twarze i sylwetki strajkujących robotników odróżniają się od „zakazanych”, często ukrywających się w cieniu smutnych komunistycznych decydentów. Już na pierwszy rzut oka widać, kto w tym towarzystwie jest dobry, a kto zły.
Słowo należy się również debiutantowi Jackowi Hajnosowi, którego kolory zdobią rysunki Kijuca. Choć nie zawsze zgodne z rzeczywistością, to jednak doskonale komponują się z kreską rysownika. Od razu widać, że obydwaj twórcy świetnie ze sobą współpracują, czego efekty widzimy w komiksie. Niezwykle barwne obrazy przyciągają wzrok i podkreślają rysunki autora Hardego.
Łącząc poszczególne elementy w jedną całość dostaliśmy udany komiks historyczny. Bez zbędnego patosu i nadęcia, opowiada on o trudnych losach i ciężkich czasach, gdy przez Polskę zaczęła przelewać się fala strajków. Pomysłowy scenariusz łączący w sobie opowieść o komunistycznym reżimie i siłę przyjaźni między dwójką zwykłych ludzi powoduje, że jest to opowieść bardzo szczera. Komiks ten to niejako połączenie pozornie niemożliwych elementów. Smutna i brutalna rzeczywistość komunistycznych czasów ukazana została w bardzo kolorowy i nieco bajkowy sposób graficzny, a terrorowi władz przeciwstawia się młodość i siłę przyjaźni, czego wyrazem jest przyjaźń zawiązująca się między dwójką najmłodszych postaci w tej historii. Zdecydowanie można napisać, że naprawdę pozytywna ocena końcowa jest zasługą całej trójki pracujących nad komiksem osób. W moim przekonaniu warto po tytuł ten sięgnąć i jeśli nawet jako samodzielne źródło z pewnością nie wyczerpuje wiedzy o Lubelskim Lipcu, to jako dodatek może być doskonałym i bardzo cennym uzupełnieniem lekcji historii nie tylko w szkole.
„Ale w radiu nic nie mówili”
Scenariusz: Sławomir Zajączkowski
Rysunki: Jakub Kijuc
Kolory: Jacek Hajnos
Konsultacja historyczna: dr Marcin Dąbrowski
Wydawca: Fundacja Ruchu Solidarności Rodzin
Wydanie II
Data publikacji: 2016 r.
Oprawa: miękka
Format: 16 x 23,5 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Liczba stron: 36
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu paradoks.net.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz