środa, 27 maja 2015

(Recenzja) Yuki Urushibara - Mushishi #1

Wydawnictwo Hanami powszechnie znane jest ze świetnego doboru swoich tytułów, gdzie w przeważającej większości znajdują się mangi dla starszych i bardziej wyrobionych czytelników. Takimi sztandarowymi przykładami są dzieła Jiro Taniguchiego czy choćby "Monster" Naoki Urosawy. Teraz do tego grona nieśmiało dołącza "Mushishi" autorstwa Yuki Urushibary. Co prawda najnowsza propozycja Hanami diametralnie różni się od wymienionych przeze mnie wcześniej tytułów, natomiast jest to komiks na tyle specyficzny, że dotrze właśnie do tych, którzy doświadczenie z mangą jakieś już mają i szukają w niej czegoś innego niż brawurowa akcja. Zanim jednak przejdziemy do scenariusza i toczących się w komiksie wydarzeń, zacznijmy od początku. Kto odpowiada za dziesięciotomową serię, o czym ona jest i czym (lub kim) jest tytułowe mushishi.


Autorką mangi jest dziś już czterdziestolatka, urodzona w prefekturze Yamaguchi Yuki Urushibara (znana również pod pseudonimem Soyogo Shima). Dla polskich czytelników jest to pierwszy kontakt z jej twórczością i w żadnym wypadku fakt takiego, a nie innego doboru debiutanckiego tytułu nie może dziwić, gdyż to właśnie "Mushishi" jest jej najbardziej znaną pracą. Została ona nagrodzona m.in. nagrodą Kodansha Manga Awards 2006 w kategorii najlepsza manga. Ci, którzy na bieżąco śledzą rynek japońskiego komiksu, z pewnością zdają sobie sprawę, że nagroda ta jest z gatunku tych prestiżowych. Już na wstępie więc należy cieszyć się, że dostajemy możliwość zapoznania się z tym tytułem.


Mushishi to słowo wywodzące się od mushi, czyli tajemniczych istot zamieszkujących Ziemię. To bardzo nietypowe byty, które nie są ani roślinami, ani zwierzętami, ani tym bardziej ludźmi, a dodatkowo dostrzegają je tylko nieliczni. Fakt ten sprawia, że dla wielu z nich mushi staje się przekleństwem, którego chcą się pozbyć. Z pomocą przychodzą im właśnie mushihi, czyli ludzie, którzy mushi widzą i są w stanie je badać, ale również z nimi walczyć. I tutaj pora na głównego bohatera opowieści, niejakiego Ginko, który przemierza świat, spotykając na swojej drodze kolejne odmiany mushi. Genko jest o tyle nietypowym mushihi, że podchodzi on do istot z ogromnym szacunkiem i sporą dozą ciepłych uczuć. Tego typu podejście sprawia, że szybko zyskuje on sławę, doskonałego mushihi. Manga Urushibary skupia się właśnie na wędrówce młodzieńca, który niesie pomoc potrzebującym. Charakterystyczne dla niniejszego tytułu jest to, że autorka pozostawiła nam ogromną dowolność interpretacji jeśli chodzi zarówno o czas trwania akcji jak i miejsce, gdzie toczą się wydarzenia. Żadna z lokalizacji nie jest podpisana, a czas nie jest określony. Czy był to zabieg celowy? Pewnie tak, bo dzięki temu historia bardzo zyskuje na tajemniczości czy wręcz bajeczności.

Głównie na tych elementach opiera się tytuł. Tajemnica i klimat ocieka z każdej kolejnej strony mangi i choć akcji w najczystszej postaci mamy tu naprawdę niewiele, to i tak dla dużego grona czytelników lektura "Mushishi" będzie nie lada gratką. Manga ta, to w dużej mierze rozważania na temat świata i ludzkich postaw. Wszystko to ma dość duży ładunek emocjonalny i porusza zagadnienia natury filozoficznej. Nastrojowi zdecydowanie służy również bardzo uboga wiedza, którą posiadamy na temat głównego bohatera. Tu również autorka postanowiła wstrzymać się z opowieściami na temat bohatera, przez co nie wiemy o nim praktycznie nic, a jego wygląd zewnętrzny wzbudza w nas poczucie zaciekawienia. Zresztą nie tylko wygląd bohatera budzi w nas niekiedy poczucie niepokoju. Anonimowe, ale baśniowe lokalizacje również w dużej mierze przyczyniają się do odbioru mangi, która momentami jest dość mroczną historią. Poszczególni bohaterowie pozostają raczej mocno anonimowi, to nie oni odgrywają de facto główną rolę w tej mandze, i to nie oni są na pierwszym jej planie. Tutaj najważniejszymi postaciami są bliżej nieokreślone mushi, a także to co jest wewnątrz każdego z nas...


Propozycja Yuki Urushibary jest dość nierówna graficznie. Dopracowane kadry i efektowne tła wymieszane są z prostymi, nieco niezręcznymi planszami, gdzie na drugim planie pozostaje biała plama. Po pierwsze razi to nieco w oczy, a po drugie dziwi, gdyż autorka jeśli tylko chce (i przykłada się do rysowanych plansz) to wychodzą jej naprawdę piękne krajobrazy, z których emanuje wręcz tajemnica i klimat. Aż chciałoby się krzyknąć - "proszę o więcej". Mam cichą nadzieję, że moje prośby zostaną spełnione wraz z kolejnymi tomami.

Cóż, wszystko byłoby całkiem nieźle, gdyby nie jeden fakt, a mianowicie całkowicie zawalone (aby nie użyć dosadniejszych słów, które cisną się na usta) tłumaczenie mangi. Potworków językowych jest tak wiele, że nawet nie sposób ich tutaj wymienić. Momentami wręcz przerażały one bardziej niż same mushi. Wykorzystany w mandze toporny język sprawił, że opowieść tę czyta się bardzo trudno i, aż dziw bierze, że korekta przepuściła do druku takie koszmarki (a przy tym również i błędy). Pytanie tylko czy wydawnictwo jest w stanie naprawić swój błąd i kolejne tomy będą wyglądały lepiej? Jeśli nie to obawiam się, że pewne grono czytelników może z tego tytułu zrezygnować. To z pewnością pierwsza manga Hanami, co do której mam tego typu uwagi.


Inna rzecz, która mnie zastanowiła to wykorzystanie kolorowych stron. Owszem w mangach często kilka plansz jest pokryta kolorami, natomiast najczęściej dzieje się to na początku (mangi czy rozdziałów). Tutaj natomiast są one wciśnięte w samym środku tomu mocno przypadkowo. Przyznaje, że nie wiem skąd to wynika i czemu miało służyć. Aby nie dobijać leżącego (choć za jakość tłumaczenia należy się) pochwalę Hanami za wyborną okładkę. Nie tylko grafika, ale i wykorzystana tekstura sprawia, że przyciąga ona uwagę i zachęca do kupna. Co więc oferuje nam ten tytuł na chwilę obecną? Pięć osobnych i niepowiązanych ze sobą historii, w których pojawia się pięć różnorodnych mushi. Każda z nich jest naładowana emocjami. Mając poczucie leniwie toczącego się czasu i akcji od nas tylko będzie zależało czy damy się wciągnąć w wir ukazanych wydarzeń. Tytuł mocno specyficzny i z pewnością nie dla każdego, ale na pewno oferujący nam powiew świeżości wśród mangowych tytułów. 

Mushishi #1

Autor: Yuki Urushibara
Wydawca: Hanami
Format: 150 x 210 mm
Ilość stron: 228
Oprawa: miękka
Papier:
offset
Data publikacji: 04.2015
Cena: 34.90 zł
Tekst opublikowano pierwotnie na portalu paradoks.net.pl


2 komentarze:

  1. Jest to moje pierwsze zetknięcie się z "Mushishi" i miałam do pierwszego tomu 2 podejścia. Niestety tłumaczenie jest tak toporne, że wielu spraw nie rozjaśnia, a właściwie je komplikuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to prawda. Miałem takie same odczucia. Strasznie męczące to tłumaczenie.

      Usuń