W końcu jestem po lekturze nowego „Cosia”. Numeru, który zapowiadany był na 2013 roku, a ukazał się dopiero na początku obecnego. Z informacji uzyskanych od wydawców, wynikało, że tak duży poślizg był winą drukarni. Miejmy nadzieje, że to już ostatnia tego typu wpadka i na następny numer przyjdzie nam czekać dużo krócej.
Tematem przewodnim „dziewiątki” zostały czarne charaktery. Zaglądając do środka pisma, bez trudu można zauważyć, że temat potraktowany został bardzo obszernie i znajdziemy tu teksty zarówno o postaciach takich jak Harley Quinn i Poison Ivy jak i te traktujący choćby o Fantomasie, Catherine Cramell (bohaterce Nagiego Instynktu) czy książce American Psycho. Do tego jeszcze kilka mniej znanych postaci, z którymi część z Was zapozna się pewnie po raz pierwszy czytając Coś na progu. Miłośnicy komiksu mają okazję poczytać nie tylko o przedstawicielkach Gotham, ale i poznają losy The Forgotten Villains (jako ciekawostka, w grupie tej jest również polski epizod, a jaki, tego dowiecie się z lektury). Jak widać więc paleta łotrów jest naprawdę barwna, ale niesie to ze sobą również pewne niebezpieczeństwo. Ja osobiście – biorąc pod uwagę reklamę czasopisma – liczyłem na więcej miejsca poświęconego Harley Quinn. Niestety przeliczyłem się. Autorów ograniczała ilość miejsca i ja czuję lekki niedosyt, który jednak starają się "zagłuszyć" pozostałe tematy.
Po pierwszej części magazynu, nadchodzi czas na komiks. I nie jest to dwustronicowy "szort" tylko, aż trzynaście stron historii obrazkowej. Jak na magazyn taki jak Coś na progu, który nie traktuje przecież tylko o komiksach, jest to wynik naprawdę imponujący. Wybór padł na komiks włoskich twórców Alfredo Castelliego (scenariusz) i Lucio Filippuciego (rysunek). Utrzymana w czarno białej konwencji historia Martin Y – Kwestia czasu, opowiada (w bardzo dużym skrócie) o podróży w czasie, w celu wyjaśnienia tajemnicy pradawnego ssaka, który zginął z kulą w głowie. Przyjemne czytadło, a dla fanów komiksu z pewnością bardzo ciekawa rzecz. W końcu nie mamy w naszym kraju za wiele okazji do czytania komiksów stworzonych przez twórców znad Półwyspu Apenińskiego.
Była przerwa na komiks, a teraz wracamy jeszcze na chwilę do głównego tematu numeru. Z kilku następnych stron czasopisma dowiecie się m.in. jak poradzić sobie z…diabłem i co będzie pomocne w walce z nim. To tak na wypadek, gdyby przyszło Wam się kiedyś mierzyć z "Panem Ciemności". Jeśli mowa o czarnych charakterach, diabłach, demonach i wampirach to nie mogło zabraknąć również Draculi, a dokładnie Brama Stokera, jego twórcy. W "Cosiu" przeczytacie wywiad z autorem kultowego horroru, będący przedrukiem, pierwotnie opublikowanym w 1897r. w gazecie British Weekly.
Dla mnie osobiście, najsłabszą częścią dziewiątego numeru są opowiadania w nim zamieszczone. I oczywiście zdaje sobie sprawę, że nazwisko Franka Herberta przyciągnie większość z Was, ale mnie zarówno Operacja igła w stogu siana jak i Mój Kapelusz. Mój wspaniały kapelusz! nieco znudziły. W krókiej historii czasopisma znajdzie się kilka zdecydowanie ciekawszych opowiadań, ale oczywiście jest to tylko i wyłącznie kwestia gustu.
I jeśli opowiadania były najsłabszą częścią magazynu, tak to, co następuje po nich jest według mnie największą jego zaletą. Praktycznie już do samego końca nie znajdziemy nawet chwili na nudę. Dość wymienić teksty o anime Cowboy Bebop (tak jestem fanem tej serii), świetny i wciągający tekst o magu Houdinim, czy pierwszą część historii polowania na nieuchwytnego Kubę Rozpruwacza. Tak można byłoby przepisać resztę spisu treści, bo i dalej jest równie ciekawie. W Strefie kryminału poznamy kulisy kradzieży Krzyku Muncha, oraz przybliżona zostanie nam od pierwszych mafijnych kroków do upadku - postać Corleone. Wszystko to napisane bardzo przystępnie i ciekawie. W "dziewiątce" znalazło się też miejsce dla miłośników gier i choć ja sam nie jestem maniakiem tej rozrywki, tak artykuł Amerykański Sen Koszmar wzmógł mój apetyt na opisywane tam pozycję. Coś jednak jest w tym co napisał autor tego tekstu, że człowieka ciągnie do brutalnej rozrywki... Całość kończy natomiast felieton napisany z okazji Halloween (który z racji opóźnienia druku utracił nieco na klimacie) o horrorach klasy… bardzo niskiej :)
Ja zwykle tekstowo i pomysłowo Coś na progu jest robotą naprawdę świetną. W każdym numerze znajdziemy tematy, które choć może nie są nam bardzo bliskie to i tak nas zaciekawią, a nawet zainspirują do dalszych poszukiwań wiedzy. Przyznam się, że gdyby nie "Coś", wiele wątków byłoby dla mnie całkowicie tajemniczych, a szkoda, bo okazało się, że były to tematy niezwykle ciekawe.
Niestety… mimo dziewięciu numerów w dalszym ciągu największą bolączką pisma są błędy. Powtarzam to w każdym tekście traktującym o tym magazynie i niestety nie ma widoków, aby miało się to poprawić. Cały czas zdarza się sporo literówek, co już po takim czasie i przy nabytym doświadczeniu nie powinno się zdarzać.
Udana byłaby okładka do dziewiątki, gdyby nie jedna rzecz. Ukazanie motywów Halloween w… lutym nie do końca do mnie przemawia heh. I choć sam projekt i wykonanie jest ciekawe to przez opóźnienie wydawnicze, straciła ona nieco na klimacie. Jeśli mowa o okładce to warto wspomnieć, że znalazło się tam miejsce na znaczek „powyżej 18 lat”. Czy słusznie? Lepiej rzeczywiście przegiąć w tę stronę niż jak miałoby się nie oznaczyć czego co ostrzeżenie zawierać powinno, ale myślę, że 16 lat w zupełności by w tym wypadku wystarczyło.
Podsumowując – jak zwykle gorąco namawiam do zakupu "Cosia". Niecałe 10zł z wysyłką jest naprawdę bardzo niską ceną jak na tyle czytania. Zakres tematów powinien sprawić, ze każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Nawet te rzeczy, które nie do końca nas interesują, są podane w taki sposób, że chętnie je przeczytamy. Dobór tematów jest naprawdę na wysokim poziomie. Warto wspierać ten projekt. Błędy rażą, ale skupiając się na treści można w pewnym stopniu o nich zapomnieć.
ps. Dla czytelników zamawiających numer w preorderze, przygotowany był plakat z grafiką umieszczoną na okładce. Bonus bardzo przyjemny, ale niestety nie wszystko wygląda tak pięknie jak mogłoby się wydawać. Spore grono tych, którzy zamówili pismo w przedsprzedaży dostało je dużo później niż gazeta wylądowała w Empikach. W moim przekonaniu takie rzeczy nie powinny mieć miejsca i czas realizacji preorderów powinien być dla potencjalnych nabywców zachętą, a nie odstraszaczem. Warto nad tym popracować, aby następny numer trafił do fanów szybciej niż można go kupić w sklepie.
Coś na progu #9
Redaktor naczelny: Łukasz Śmigiel
Okładka: Daniel Grzeszkiewicz
Wydawnictwo: Dobre Historie
Data wydania: 1/2014
Format: A5
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
Cena z okładki: 9,90 zł
Okładka: Daniel Grzeszkiewicz
Wydawnictwo: Dobre Historie
Data wydania: 1/2014
Format: A5
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
Cena z okładki: 9,90 zł
Przestałem kupować po dwóch numerach i trochę mnie teraz sumienie gryzie. Bo to fajne czasopismo, warte poświęcenia mu kilku godzin. Będę musiał kiedyś kupić masowo wszystkie dostępne numery, nawet używane, jeśli już się nakład wyczerpie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto. Pomimo drobnych wad, czasopismo jest naprawdę ciekawie napisane, a zaprezentowane tematy interesujące.
UsuńPrzeglądaj stronę magazynu, bo są tam często fajne promocje pakietowe.
Mi z kolei brakuje dwóch pierwszych numerów, także jeśli chciałbyś sprzedać to wiesz do kogo pisać :) kontaktowałem się w sprawie tych zaległości z wydawnictwem, ale niestety nie są w stanie mi pomóc, bo nakład się wyczerpał.
W celu zakupu zapraszamy na nasze stoisko na Pyrkonie! :)
Usuń