Z okładki mangi na czytelnika spogląda wielkooka (i naprawdę mam na myśli oczy niewiasty) i jasnowłosa piękność, niejaka Puuka, nastoletnia modelka bikini (cóż za intrygująca nazwa). I to właśnie Puuka jest tą, która z dnia na dzień stała się zombie. Jadąc na jedną z sesji, która ma się odbyć w okolicach tunelu Kioyotaki, zostaje ona napadnięta przez bandę zwyrodnialców, ale „żywym trupem” staje się niejako przez przypadek. Jako ciekawostka można tu wspomnieć, że tunel rzeczywiście istnieje, znajduje się w Kioto, i rzeczywiście są z nim związane miejskie legendy o jego ponurej przeszłości. Wracając do mangi, Puuka staje się zombie i trafia do opuszczonej wioski żywych trupów, które jak się szybko okazuje, zamieszkiwana jest przez innych przedstawicieli (i przedstawicielki) gatunku. I tutaj zaczyna się cała rozrywka…
Wspomniałem o Tokio Ghoul nieprzypadkowo – choć też nieco na wyrost – gdyż z tym tytułem „Od dziś…” łączy jedna rzecz. Podobnie jak i tam, tak i w mandze Ishikawy zombie mają dwa oblicza. Jedno to złe, znane nam, czyli zombie mordujących ludzi, ale mają też to drugie, czyli tych, którzy nie krzywdzą przedstawicieli ludzkiego gatunku i nie pożerają ich żywcem. I gdy „Tokio Ghoul” uderzyło w dużo poważniejsze tony tak „Od dziś…” kieruje się w zupełnie obszary. Obszary, które de facto ciężko określić, gdyż tytuł ten wymyka się ramom i schematom. Po lekturze tego zbiorczego wydania (w oryginale manga wyszła w dwóch tomach) nadal mam trudności z określeniem gatunku, do którego tytuł należy. Mangaka stworzył bowiem z jednej strony opowieść wymykającą się schematom z drugiej jednak będącą tytułem nieco chaotycznym. Po lekturze odnoszę wrażenie, że manga ta najlepiej odnalazłaby się jako krótka forma w czasopismach mangowych, a samemu twórcy zabrakło nieco czasu i miejsca, aby historię swoją doprowadzić do efektownego finiszu. Zostawia on nas z zakończeniem, które nie do końca zagrało, jakby było tworzone w pośpiechu, gdy autor się zorientował, że tytuł pora już zamknąć. Najlepiej więc traktować mangę jako zbiór krótkich historii, wtedy czerpie się z niej największą radość, zapominając o braku spójności czy jakiegoś zdecydowanego zamysłu na przodujący wątek.
Gdy już tak uczynimy, to możemy w pełni oddać się lekturze i cieszyć nią, bo pomimo pewnych wad, ta jest naprawdę całkiem w porządku. Osobiście podchodzę z dużą dozą dobrego nastroju do tak specyficznych tytułów, jak ten. Tytułów, w których mieszane są gatunki i konwencje, a autorzy puszczają wodze fantazji, aby stworzyć coś, co będzie na bawić. I tutaj tak jest. Horror i groza miesza się z komedią i naprawdę dużą dawką absurdu, gagi przeplatane są poważniejszymi treściami, a autorska historia niekiedy inspirowana jest kultowymi dziełami kultury. Całość jest przez to bardzo japońska, gdzie zombie żyją obok samurajów, gdzie modelka bikini odrywa kończyny starszej kobiecie, a ta pozbawiona – w bardzo sugestywnej scenie – całości ciała staje się żywą figurką (w końcu mózg cały czas działa prawda?). Absurdu jest tu pod dostatkiem podobnie jak humoru i sytuacyjnych żartów, co określa, czym jest ten tytuł. I może napisać, że Ishikawa chciał „uczłowieczyć” żywe trupy, byłoby grubą przesadą, natomiast na pewno oddać mu trzeba, że podszedł do tematu z zupełnie innej perspektywy i z innym spojrzeniem. Raz wyszło mu to lepiej raz gorzej, ale doceniam odwagę i świeżość, którą wniósł do tego elementu popkultury. W końcu niecodziennie się zdarza obserwować zombie będącego potomkiem samurajów, który roznosi swoje cv w poszukiwaniu pracy. Zgodzicie się ze mną? Określając fabułę tego tytułu jednym słowem, określiłbym go mianem dziwny, zostawiając was z wyciągnięciem wniosku czy to dobrze, czy źle.
Spoglądając na okładkę mangi, od razu dostrzeżecie, że za rysunki odpowiada tutaj kobieta, która lubi operować klasyczną – te wielkie oczy – kreską, bardzo lekką i taką nieco kawaii. I cóż będziecie mieli rację, ale tylko w połowie. Jeśli kobiety w mandze rzeczywiście takie są, to zwróćcie uwagę na sceny grozy, których nie brakuje. Nawet jeśli fabularnie jest lekko i w oparach absurdu, tak rysunkowo jest w tych miejscach widowiskowo i sugestywnie. Trupy wyglądają nieźle, odrywane kończyny i wypadające wnętrzności prezentują się niczym w najlepszych horrorach z gatunku slasher/gore, więc autorka dała się poznać z dwóch tak różnych od siebie stron.
Czy można więc polecić ten tytuł i każdemu? Cóż, mam pewne wątpliwości z uwagi na jego specyfikę. Jeśli jednak to, co zostało napisane wyżej, zachęca was, bo lubicie zabawę konwencją, tematykę zombie i humor (także ten mocno czarny) to śmiało sięgajcie po „Od dziś jestem zombie!”, gdyż autor nadał tematyce nowej świeżości, potrafił połączyć różne gatunki, doprawiając je japońską historią i wierzeniami a rysowniczka świetnie przeniosła jego pomysły na papier. Podczas lektury możecie się czuć niekiedy skonfundowani, ale czyż nie po to sięgamy po książkę czy komiks, aby przeżyć przygodę, która wzbudzi w nas uczucia?
Od dziś jestem zombie!
Scenariusz: Yugo Ishikawa
Rysunki: Tsukasa Araki
Wydawca: Waneko
Premiera: 27.04.2022 r.
Oprawa: miękka
Format: 195 x 138 mm
Papier: offset
Druk: cz-b
Stron: 200
ISBN-13: 9788382422245
Cena: 31,99 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz