Wydawnictwo J.P.F. z bardzo dużym pietyzmem i zaangażowaniem pielęgnuje jedną z kultowych i uwielbianych serii, które posiada w swoim portfolio, czyli dziecko mistrza Akiry Toriyamy – Dragon Ball. Posiadając prawa do takiej perełki, żal nie byłoby z tego korzystać ku uciesze rzeszy oddanych fanów. I tak cały czas w sprzedaży jest oryginalna pierwsza seria, obecnie wydawane jest „Dragon Ball Super”, a do tego jeszcze co rusz pojawiają się one shoty ze świata smoczych kul. Mam tu na myśli tradycyjne mangi, jak i anime-komiksy, o których nieco – a w zasadzie o jednym z nich – poniżej. Jakby tego było mało, to mieszczące się pod Szczecinem wydawnictwo zapowiedziało już wydanie specjalne serii „Dragon Ball” w kolorze! Trzeba oddać, że dbają o swoją kartę przetargową i wyciskają z niej – w takim niezwykle pozytywnym znaczeniu tego słowa – wszystkie możliwe soki. I ok, i bardzo się z tego cieszę, bo dzięki temu uniwersum DB w Polsce jest rozwijane, klasyka nie daje o sobie zapomnieć a do tego jeszcze mamy okazję zapoznać się z takimi produkcjami, jak „Dragon Ball Super – Broly”, które – spojlerując ocenę końcową – warte jest poznania.
Na początek jedno słowo – anime-komiks, które sporo powinno wyjaśnić w kontekście grupy docelowej. Ewentualny przyszły czytelnik powinien pamiętać, że w takiej publikacji mamy do czynienia z historią w pełnym kolorze, ba, z historią złożoną z kadrów z anime. Jeśli więc macie uczulenie na tego typu „eksperymenty”, to zapewne ani nie dobrniecie do końca tego tekstu, ani nie zajrzycie do publikacji, a szkoda, bo w mojej skromnej ocenie stracicie. Dlaczego? Dlatego, że owszem konwencja jest zupełnie inna niż w tradycyjnej mandze, ale nie oznacza to, że jest ona zła, o czym wspominałem już kiedyś. Zgodzę się, że ma ona swoje plusy i minusy (po stronie pierwszych oddanie m.in. oddanie klimatu anime i dynamiki historii, po stronie drugich zerwanie z czarno białą konwencją, czy niekiedy słabszej jakości – np. rozmazane – kadry), natomiast w ostatecznym rozrachunku podczas lektury mam poczucie obcowania z czymś naprawdę dobrym, komiksem, który jest świetnym substytutem anime dla osób, które niekoniecznie w animacjach się odnajdują, a samą historię chcą poznać. „Pokolorowanie” rysunków powoduje, że możemy z zupełnie innej perspektywy podejść do tematu, zobaczyć naszych ulubionych bohaterów w innej odsłonie, a i kolory te sprawiają, że cała opowieść jest jeszcze bardziej dynamiczna. Co prawda w wypadku tego konkretnego tytułu pod koniec robi się nieco nieczytelnie według mnie, ale nie zmienia to faktu – o czym wspomina sam mistrz Toriyama – że takie publikacje to świetne uzupełnienie mang.
Wracając jednak do „Broly”, a jednocześnie pozostając przy oprawie graficznej, komiks ten wyróżnia się przynajmniej z kilku powodów. Poczynając od ukazania nowej odsłony super sayanina, a kończąc na tak ważnej de facto kwestii, jak ukazanie walk z perspektywy przeciwnika, z którym walczy Goku, a nie jego samego. W świecie DB zdarza się to rzadko, o czym wspomina w umieszczonym na końcu tomu twórca pracujący nad tą historią. Choćby ten element może być powodem, dla którego warto po tytuł sięgnąć. Warto jednak dodać, że powodem niejedynym, gdyż to, co w nim najlepsze to ukazana historia.
Ta, w mojej ocenie, jest wyróżniającą się – przynajmniej jeśli chodzi o dotychczasowe anime-komiksy wydane przez J.P.F. Nie jest to bowiem sama sieczka z kolejnymi pojedynkami i coraz mocniejszymi bohaterami (to oczywiście też znajdziecie – śpieszę uspokoić), ale dużo więcej. Na początku wracamy do genezy narodzin Vegety i Son Goku, tego, jak doszło do zniszczenia ich rodzinnej planety, w końcu poznajemy ojca jednego z najbardziej lubianych wrogów naszego dzielnego wojownika, czyli Frizera. Wprowadzenie dość długie, ale konieczne, aby w pełni poddać się całej historii, zrozumieć ją i przede wszystkim przeżyć, a nie tylko poznać. Wówczas to bowiem narodził się tytułowy Broly i wówczas to ukształtował się jego charakter. Ten otóż Broly trafia pod skrzydła Frizera – pamiętajmy, że wszystko dzieje się po turnieju wszechświatów – i staje się śmiertelnym zagrożeniem dla naszego, coraz lepiej rozumiejącego się duetu oraz dla całego świata. W tym momencie warto uspokoić tych, którzy zastanawiają się, czy powinni czytać tę historię bez poznania DBS, że mogą to zrobić. Dwa założenia – jesteście już po zakończeniu turnieju, gdyż wtedy unikniecie spojlerów i drugie, reszta historii nie ma związku z serią, więc z kolei nie zepsuje wam dalszej zabawy i lektury.
Ogromną zaletą tej historii jest jej… poważne ton. Serio. Oczywiście mając świadomość, że jednak czytamy Dragon Balla, to cała historia jest dojrzała dzięki odpowiedniemu nakreśleniu charakterów poszczególnych postaci, poprzez ukazanie łączących ich – często trudnych – relacji rodzinnych czy psuciu się tychże. Mamy tu kilku bohaterów, którzy nadają całej historii naprawdę sporej powagi, co sprawia, że komiks jest czymś więcej niż kolejnym mordobiciem. To z kolei również jest godne poznania choćby z tego względu, że Broly to naprawdę duży kozak, który sprawia, że na swoje wyżyny musi wznieść się Son Goku, a finał walki nie jest taki oczywisty, jakby się mogło wydawać. Dzieje się więc dużo, i to dużo dobrego. Mamy ciekawe postaci, które do tej pory były nieco w cieniu lub nie były w ogóle znane, mamy genialnego, jak zawsze, Frizera, mamy sporo powagi przełamywanej znanym z DB humoru. Będąc szczerym mamy też momentami drętwe dialogi, ale to się chyba nigdy nie zmieni. Docenić natomiast trzeba to, jak budowany jest nastrój historii, jak jest odpowiednio dawkowane napięcie i jak pomysłowo wykreowani są przeciwnicy oraz główna oś fabularna. W mojej opinii to historia wyjątkowa w świecie Dragon Balla na tyle, że chętnie poznałbym też ją w wersji animowanej.
Taką wisienką na torcie, którą zostawiłem sobie na koniec, są pojedyncze kadry zamieszczone w opowieści. Kadry, które przyprawiają fanów wykreowanego świata o ciarki na plecach. I owszem są to pojedyncze elementy, ale naprawdę wyjątkowo podkreślają walory komiksu. Mam tu na myśli choćby planszę wspominkową, ukazującą bossów z poprzednich serii wykreowanych przez Akirę Toriyamę.
W przypadku recenzowanej pozycji – jak rzadko kiedy – mogę polecić ją waszej uwadze. Myślę, że fani uniwersum będą zachwyceni, a i inni miłośnicy „japońszczyzny” mają tu czego szukać.
„Dragon Ball Super”: „Broly”
Scenarzysta: Akira Toriyama
Wydawnictwo: JPF
Seria: Dragon Ball
Data publikacji: 26.10.2020 r.
Format: 148x210 mm
Oprawa: miękka
Papier: offset
Druk: kolor
ISBN-13: 9788374718233
Cena: 49 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz