Trudno jest uniknąć powtórzeń, pisząc o kolejnych przygodach Kapitana Szpica, które publikowane są przez Ongrysa. Panowie Daniel Koziarski i Artur Raducha w każdej kolejnej odsłonie prezentują bowiem to samo co poprzednio, ale jest tego jeszcze więcej i jest jeszcze mocniej - jak to się kolokwialnie mówi. I tak odcinek za odcinkiem seria się rozrasta ku radości tych, którzy zdecydowali się po nią sięgnąć. A kim są „ci"? W dużej mierze są to na pewno czytelnicy tęskniący za komiksem okresu PRL-u, którzy zaczytywali się w wydawanych wówczas historiach i dla których jest to złoty okres polskiego sztuki komiksowej. Właśnie ci powinni czerpać z lektury największą przyjemność.
Tak było przy okazji poprzednich odsłon, tak jest też w wypadku „Kapitana Szpica i Tajemnicy starej naczepy” a swoją drogą chyba sam tytuł dużo wam na temat tej części powie co? Zeszyt ten to kolejna wyprawa w czasie, powrót do dawnych lat polskiego komiksu. I tak jak wspomniane zostało we wstępie, rzeczywiście autorzy serwują nam to samo co poprzednio tylko w jeszcze bardziej dopracowanej i nasączonej żartami formie. Mam wrażenie, że autorzy za punkt honoru postawili sobie to, by na każdej stronie zeszytu umieścić co najmniej kilka żartów i to różnego rodzaju. Z tej roli wywiązują się doskonale, bo komiks ten przepełniony jest humorem, często prostym, ale zawsze bardzo bawiącym i przywołującym śmiech u czytelnika. Nie znam drugiej takiej serii, która aż tak znacząco stawia na humor i dowcip, przez co lektura kolejnych odsłon to taka komiksowa forma kabaretu. Śmiechu przy niej co niemiara, a dodatkowo jeszcze czytelnik otrzymuje sporą dawkę dynamicznej akcji i sentymentalną podróż w czasie. Warto też podkreślić, że cały zeszyt nie jest zbiorem luźnych żartów, a pełnoprawną i spójną historią, co nie zawsze jest zadaniem łatwym do wykonania. W najnowszej odsłonie Raducha wraz z Koziarskim zawiesili sobie poprzeczkę naprawdę wysoko i w kolejnych zeszytach przeskoczyć ją będzie niewątpliwie trudno. Tym razem żartują oni - i odnoszą się - nie tylko z lat minionych, ale też wbijają szpilę nam, komiksiarzom, fanom kolekcji komiksowych, wariantów okładek itp. rzeczy. Jeśli ktoś potrafi się śmiać z siebie samego, to w tym komiksie dostanie ku temu doskonałą szansę. Nie wiem, kiedy i czy w ogóle pomysły na żarty naszej dwójce autorów się skończą, ale na razie jest się przy czym bawić.
Zresztą nie tylko w warstwie fabularnej jest tak dobrze i nie tylko czytanie przynosi ogromną frajdę. Również oglądanie tego komiksu jest rzeczą wyborną. Różnego rodzaju smaków i smaczków mamy tu mnóstwo, a ktoś, kto tylko pobieżnie przegląda kolejne strony, nawet nie wie, ile traci. Raducha gdzie tylko może - w miejscach najmniej oczywistych - wkleja jakieś żarciki i odniesienia do rzeczywistości, a czytelnik, który poświęci swoją uwagę na złapanie wszystkich, zapewne poczuje się ukontentowany. Nie sposób nie docenić tego, co na kolejnych planszach prezentuje rysownik, tym bardziej że i w warstwie graficznej daje się odczuć, że jest to rzecz będąca swego rodzaju hołdem dla kultowych klasyków komiksowych rodem z Polski. Bardzo charakterystyczna kreska, kolory, sposób kadrowania i ogólna atmosfera to wszystko połączone w jedną całość sprawia, że niektóre dość oczywiste odniesienia, bawią jeszcze mocniej.
I choć fabuła nie jest tutaj tylko de facto pretekstem do żartów, ale też nie ma większego sensu przytaczać jej w całości to na pewno zeszyt ten, ale i cała seria, opiera się na nagromadzonym w nim dowcipie i żarcie. Więc choć trwająca krótko to jednak jest to sesja, w której trudno nie jest pęknąć ze śmiechu i nic to, że podobne elementy otrzymaliśmy we wcześniejszych zeszytach. Teraz jest bowiem jeszcze lepiej niż poprzednio, więc tym bardziej warto zaopatrzyć się w ten komiks na te dość przecież szare dni. Żaden covid czy inny syf nie będzie wam wówczas straszny. A dla panów ukłon i chapeau bas za pomysłowość i rozrywkę, którą nam zafundowali. Czekam na więcej.
Kapitan Szpic i tajemnica starej naczepy
scenariusz: Daniel Koziarski, Artur Ruducha
rysunki i kolory: Artur Ruducha
liczba stron: 32
format: 165 x 235
oprawa: broszurowa
druk: kolor
papier: kredowy
ISBN: 978-83-65803-66-5
Wydanie: I
cena: 19,99 zł
Tekst powstał na potrzeby portalu paradoks.net.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz