wtorek, 14 lipca 2020

(Przedpremierowa recenzja) Jan Kabaciński - 90s Forever 2.0

Nie będę pisał, że "90s Forever" to zżyna z Łukasza Kowalczuka. Nie będę pisał z tego względu, że byłoby to nie fair zarówno dla Janka Kabicińskiego, jak i dla niekwestionowanego "Króla Szlamu" znad polskiego morza. Bez wahania napiszę jednak, że czuć tutaj inspirację tym gościem. Inspirację, która wylewa się z każdej strony komiksowego zina (bo tak chyba można określić tę produkcję, ale oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa) Janka Kabacińskiego. I tak naprawdę już to jedno zdanie, napisane w tym momencie, pewnie sprawi, że część osób nietrawiących specyfiki "kowalczukowych projektów" odpuści sobie dalszą lekturę, a druga część zachęcona tym porównaniem dopiszę "90s Forever" do listy zakupów. Z tego typu komiksami jest bowiem tak, że można je albo uwielbiać, albo odsądzać od czci. Ja, jak zapewne wiecie, jestem w tej pierwszej grupie, więc z nie lada zajawką podjąłem się tej przyjemności patronatu medialnego nad tym komiksem. Już teraz, po lekturze, mogę napisać jedno. Było warto, bo ja osobiście lubię takie "chore gówno" - wybaczcie wyrażenie.

Pisanie recenzji takich komiksów jest zadaniem o tyle trudnym, że już po rzucie oka na przykładowe plansze większość z was ma wyrobione o nim zdanie, więc przekonać was do zakupu, jeśli od początku nie czujecie tego czegoś, będzie ciężko. Jeśli natomiast macie otwarte głowy na nowe doznania to zaryzykujcie. "90s Forever" to bowiem - zgodnie zresztą z tytułem - hołd oddany szalonym latom 90-tym, które pamiętają już tylko dinozaury. Ówczesne lata to zajebiste dzieciństwo, to dyskoteki, na których grano kiczowate utwory, a na listach królowały boysbandy, to w końcu zajebisty wrestling i początki niesamowitej sceny gejmingowej. Ci z was, którzy lata te przeżyli wiedzą, o czym piszę i rozumieją to. Siłą komiksu Janka jest nie tylko to, że odwołuje się do tych lat, wywołując w czytelniku pozytywne emocje mrugając w komiczny sposób do niego okiem (sprawdźcie jeden z wariantów okładkowych), ale też to, że nie jest to tanie i efekciarskie granie na emocjach. Wszystkie te odwołania mają sens i są zgodne z linią fabularną komiksu - że się tak wyrażę. Tym samym chciałbym na wstępie obalić ewentualne argumenty, że w tym komiksie będzie tylko żerowanie na nostalgii. Nie, nie będzie.
Będzie za to sporo szlamu, strzałów z karabinów, walk, rozpierduchy, komedii, akcji i każdego innego bałaganu. Będzie dużo brutalności, pulpy, wrestlingu i sieczki. Będzie więc wszystko to, co większość facetów lubi. W środku znajdziecie jeden bardzo poważny i interesujący artykuł, i trzy mniej poważne, ale równie ciekawe elementy tj. dwa komiksy oraz listy od czytelników...tak dokładnie dobrze pomyśleliście. Takie same jak były w komiksach kultowego TM-Semic. Czy jest sens przybliżania scenariusza obydwu komiksów? Myślę, że nie, bo wszystko, co w nim jest, wymieniłem już wcześniej a poza tym szkoda psuć wam niespodziankę. Bądźcie tylko pewni, że czeka was galanta jazda bez trzymanki. Jeśli odnajdujecie się w takich klimatach, to znajdziecie tu krótką chwilę z zajebistą rozrywką, w której akcja góruje nad logiką fabuły, a rozpierducha nad porządkiem w kadrowaniu i konwenansami. Jeśli szukacie tego drugiego to nie ten adres. Jeśli natomiast szukacie męskiej rozrywki, to trafiliście idealnie. Tak, panienki z bujnymi kształtami również się tu znajdą. Warto jednak podkreślić, że mimo lekkości tych komiksów, autor podchodzi do nich naprawdę na poważnie tak jak do całości przedsięwzięcia. Świadczy o tym, chociażby zamieszczenie udanego artykułu o figurkach autorstwa "Grubego Geeka". Nie jest to więc tylko zabawa, ale też interesująca publicystyka. Oczywiście więcej jest jednak tego pierwszego.



Graficznie również możecie mieć poczucie, że są to rzeczy, które widzicie u Kowalczuka. I fajnie, jeśli lubicie jego twórczość. Jak się wzorować to przecież na najlepszych. Tutaj też mamy do czynienia ze specyficzną kreską, którzy jedni pokochają, a inni napiszą, że jest gówniana. I ok, niech tak będzie. Jest ona specyficzna i nie dla każdego, ale przy tym jest "mięsista", pulpowa i szlamowa, a tego właśnie w takich komiksach szukam. Nie szukam porządku, pięknych wymuskanych kadrów a właśnie takiego stuffu, jaki prezentuje Kabaciński. Nie spodoba wam się? Ok, nie będę się dziwił, bo to nie dla każdego rzecz. To, co trochę psuje odbiór to brak kolorów. Fajnie byłoby, gdyby Janek trochę zaryzykował i spróbował znaleźć swoją paletę barw, którymi ozdobiłby rysunki. Na pewno nabrałyby one głębi i wyrazu. Być może przy okazji trzeciej odsłony, która wierzę, że powstanie, uda się to zrobić. Aha, co do następnej odsłony to jeden z komiksów obiecuje nam, że CDN!



Bierzcie więc i kupujcie "90s Forever" jeśli lubicie takie komiksy. Nie szukajcie w nich wielkich zawiłości fabularnych czy pięknych malowanych kadrów. Tutaj króluje szlam i zabawa, ale warte podkreślenia, choć prosta to nie jest prostacka. Ja taką rozrywkę kupuję i namawiam też was, żebyście dali szansę. No, chyba że do prac Janka czy Kowalczuka podchodzicie jak pies do jeża to i tutaj nie będzie to wasza bajka. Na koniec cytat z komiksu, który niech będzie przesłaniem całej tej recenzji:

LATA DZIEWIĘĆDZIESIĄTE SĄ WIECZNE!

90s Forever 2.0

Autor: Jan Kabaciński
Liczba stron:52
Data wydania:15 lipiec 2020



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz