A komiks jest rzeczą tyle intrygującą, ile specyficzną, która w pewien sposób skierowana jest do określonej grupy odbiorców. Do osób zafascynowanych – tak jak sam autor – mitami nordyckimi i historią Indian z Ameryki Północnej. I jeśli w tej chwili krzywicie się i kręcicie głową z niedowierzaniem, to śpieszę was uspokoić, że naprawdę z takim połączeniem – na pierwszy rzut oka niemożliwym do zrealizowania – mamy tutaj do czynienia. Na kartach komiksu Łukasza Wnuczka właśnie te dwa motywy bardzo zręcznie się ze sobą przeplatają, tworząc niezwykłą, ale też dość wciągającą historię, przy której czytelnik nie zgrzyta zębami, zastanawiając się nad ukazanymi absurdami. Tutaj wszystko jest przemyślane i zręcznie poukładane, więc poczucie absurdu jest nam obce, a dwa tak różne przecież światy wydają się niezwykle naturalne. Nie ma sensu w tym momencie przybliżać fabuły, bo mamy do czynienia już z drugim tomem, a żeby zacząć czytać „dwójkę”, niezbędna jest znajomość pierwszego zeszytu. Zresztą i tak już zdradziłem dużo, pisząc o tych przenikających się dwóch światach. To, co można jeszcze dodać to fakt, że w komiksie nie brakuje scen akcji, różnego rodzaju pojedynków, ale też dość tajemniczych zdarzeń. W historii dzieje się dużo, więc trudno się przy tym komiksie nudzić. Z drugiej jednak strony, sposób prowadzenia narracji i fabuły przez autora jest dość specyficzny i wymuszający na nas ogromną koncentrację i skupienie oraz doskonałą znajomość pierwszej odsłony. Jeśli któryś z tych elementów u nas nie zagra, to momentalnie gubimy się w całości i mamy poczucie pewnego chaosu. Nie ukrywam, że przed tym, jak usiadłem do pisania tego tekstu, nie tylko wróciłem do części pierwszej, ale też dwukrotnie przeczytałem kontynuację historii. Chciałbym też podkreślić fakt rozwoju tej opowieści i jak się ona zmienia. Mam tu na myśli m.in. to, że jest ona jakby odważniejsza, mniej zachowawcza od odsłony pierwszej. Autor nie obawia się ukazywać nie tylko scen brutalnych (oczywiście z zachowaniem proporcji), ale i np. erotycznych. Efektem tego jest dużo bardziej dojrzała atmosfera przedstawionej historii, co z pewnością wychodzi jej na dobre.
Nieustannie natomiast – od pierwszego zeszytu – zachwycić czytelnika mogą rysunki autora. Mimo tego, że jak już wspomniałem, są one utrzymane w czarno białej stylistyce, to i tak widać naprawdę dobry warsztat Wnuczka, wyrobioną kreskę i ciekawy styl. Statyczne kadry, przełamywane są dużo bardziej dynamicznymi, większość komiksu jest żywa i przykuwająca wzrok. Dla autora nie stanowi też problemu ukazanie nie tylko ludzkich postaci – i to w realistycznej konwencji – ale i zwierząt czy stworów. Każdy z tych elementów wychodzi mu równie udanie, co podkreśla jego artystyczną dojrzałość. Autor tworzy też tajemniczą – tak potrzebną w tym tytule – atmosferę, m.in. ukazując środowisko, w którym toczy się akcja komiksu. Z pewnością nie byłoby tak intrygującej otoczki, gdyby nie stojące na wysokim poziomie rysunki Wnuczka.
Podsumowując – „Plemię Sów” jest komiksem nietypowym i intrygującym. Jest to historia bardzo wymagająca, ale też dająca satysfakcję. Z pewnością nie każdy z czytelników się w niej odnajdzie, natomiast jestem przekonany, że spore grono odbiorców stwierdzi, że to właśnie to, na co czekali. A dla Timofa to na pewno ciekawe uzupełnienie wydawniczego portfolio.
Plemię Sów tom 2
Scenarzysta: Łukasz Wnuczek
Ilustrator: Łukasz Wnuczek
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Format: 165x240 mm
Liczba stron: 64
Oprawa: miękka
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 978-83-66347-08-3
Data wydania: 23.09.2019 r.
Cena: 19,90 zł
Tekst opublikowano pierwotnie na portalu paradoks.net.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz