Jak już kilkukrotnie wspominałem przy okazji recenzowania poprzednich zeszytów, „Wydział 7” zdobył już sobie sporą grupę fanów i przychylność krytyków. Od początku była to seria dość oryginalna, takie „Z archiwum X” w polskim, PRL-owskim sosie. Całość jest naprawdę świetnie wyważona i skonstruowana, a pozornie nieprawdopodobne zdarzenia, śledzimy z zapartym tchem tak, jakby była to nasza codzienność. W każdym kolejnym zeszycie jest mnóstwo dramaturgii, akcji i ciekawych postaci. Piąta odsłona nieco odstaje od ustalonego kanonu. Po lekturze tego zeszytu mam wrażenie, jakby scenarzysta Tomasz Kontny miał za zadanie zamknąć pewien etap – pierwszy sezon – natomiast zabrakło w tym wszystkim tzw. cliffhangera czegoś, co sprawiłoby, że po lekturze wydalibyśmy z siebie głośne „wow”. I tutaj wkracza na scenę ta niekonwencjonalność, gdyż Kontny zakończył odcinek, całkowicie zmieniając konstrukcję komiksu. Przeglądając spis autorów pracujących nad tym zeszytem, od razu zwróciłem uwagę na Piotra Nowackiego, autora znanego głównie z komiksów dla młodszych i z mocno cartoonowego stylu rysowania. Gość, który jest naprawdę wybornym autorem, którego prace uwielbiam, ale też autor, który średnio pasuje do atmosfery i konwencji „Wydziału” – tak pomyślałem, gdy zobaczyłem, że Nowacki jest autorem rysunków, a w głowie zapaliła się lampka kontrolna. I mam mocno mieszane uczucia względem tego fragmentu. Z jednej strony doceniam genialny w swojej prostocie pomysł na zilustrowanie snu jednej z postaci występujących w komiksie. Pomysł, który całkowicie uzasadnia udział Piotrka w tej serii. Z drugiej jednak utwierdziłem się w przekonaniu, że jednak nie do końca dość mroczna atmosfera, jaka panuje w historii, jest tym, z czym dobrze komponuje się styl Nowackiego. To nadal jest genialny rysownik i jego prace nadal bardzo cieszą oko, ale nie do końca kupuję taką kreskę w tego typu konwencji.
Druga sprawa jest taka, że trochę brakuje w niej emocji i atmosfery napięcia. Odnoszę wrażenie, że nie do końca został też wykorzystany wątek rozwiązania Wydziału 7, który można było zaprezentować dużo bardziej obszernie. A tak mamy tak naprawdę – na niewielkiej objętości – „dwa komiksy w komiksie”. Jego pierwsza połowa to rozwiązanie kilku zagadek i finałowa batalia z pewną wiedźmą, a druga to właśnie wspomniany wcześniej sen. Brakuje w tym wszystkim nieco spójności i atmosfery, która była wizytówką serii dotychczas. Nie chcę też napisać, że jest to komiks zły, bo jestem przekonany, że znajdzie on bardzo duże grono odbiorców, którzy go docenią. Zresztą tak jak napisałem we wstępie, ja również szanuje to, jak odważnie podeszli w tym zeszycie do sprawy nie tylko autorzy, ale i pomysłodawcy. Nie brakuje tu też pozytywów. Rysunki Piotrka to nadal najwyższa półka, a i Grzegorz Pawlak ma swój charakterystyczny styl, który może się podobać. W warstwie scenariuszowej również bez trudu odnajdziemy te plusowe elementy jak właśnie wątek z rozwiązaniem tytułowego wydziału czy pojedynek z wiedźmą.
„Dobranocka” jest na pewno odcinkiem wymykającym się schematom i trudnym do zaszufladkowania, jest czymś świeżym dla tej serii i za to brawa dla ekipy pracującej nad komiksem. A że dla mnie nie do końca to zagrało? Ja nadal jestem wielkim fanem i czekam na kolejne odsłony.
Wydział 7: Dobranocka
scenariusz: Tomasz Kontny
rysunki: Grzegorz Pawlak, Piotr Nowacki
kolor: Grzegorz Pawlak, Arkadiusz Klimek
okładka: Grzegorz Pawlak
pomysł serii: Marek Turek, Tomasz Kontny
liczba stron: 32
format: 170 x 246
oprawa: broszurowa
druk: kolor
papier: kredowy
ISBN: 978-83-65803-69-6
Wydanie: I
cena: 15 zł
Tekst opublikowano pierwotnie na portalu paradoks.net.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz