Im dłużej człowiek „siedzi w
komiksie”, tym w mniej znane dotychczas rewiry udaje mu się
zapuszczać. Po tym, jak posmakowałem trochę brazylijskiej szkoły
komiksu, teraz przyszła pora na... Finlandię. Tommi Musturi jest
tym autorem, dzięki któremu miałem okazję zobaczyć, jak to się
robi w tym oziębłym kraju. A wszystko za sprawą drugiego jego
komiksu, który ukazał się w Polsce, zatytułowanego „Antologia
umysłu”. Za publikację, gwoli ścisłości odpowiada Timof
Comics.
Lektura tej antologii była przeżyciem
co najmniej (jakby tu napisać, aby właściwie oddać stan ducha?)
dziwnym. Cały ten album jest mocno wykręcony, niesamowicie
specyficzny i przeznaczony dla bardzo wąskiego grona odbiorców.
Szukając krajowego odpowiednika, porównałbym chyba Fina do naszej
Maszingi, której twórczość również jest daleka od komiksowych
standardów. Oceniam w tym momencie oczywiście ten konkretny album
fińskiego twórcy, gdyż podobno pierwsza publikacja była dużo
standardowa. Tutaj jednak wszystko jest mocno specyficzne, aż chce
się pomyśleć, czy to na pewno komiks i czy nie jestem na niego
nieco za...głupi...(?)
Wszystko zaczyna okładka, która z
jednej strony jest okropna, brzydka i na pewno nie zachęca do
zakupu, a z drugiej mocno pomysłowa, że wspomnę o jej tyle, gdzie
widzimy dane albumu. Okładka doskonale zapowiada też to, czego
możemy spodziewać się w środku. A tam czytelnik otrzyma
trzydzieści siedem komiksowych historyjek, pełnych pesymistycznego
przesłania. „Antologia umysłu” jest zbiorem krótkich form
Fina, które postanowił zebrać w jednym miejscu. Całość
natomiast kończy napisany przez niego tekst, w którym opisuje on
swój pogląd na poszukiwanie stylu. Znajdziemy tutaj również
bardzo specyficzny spis treści, w którym poza tytułem, autor
przybliża też genezę danej historii i to gdzie można było ją
wcześniej zobaczyć. I ogromna szkoda, że te krótkie przypisy nie
znalazły się przed daną historią, gdyż wówczas byłaby ona
zdecydowanie czytelniejsza i zjadliwa dla przeciętnego Kowalskiego.
A tak? A tak otrzymujemy rzecz ciężką i bardzo osobliwą, w której
momentami trudno się odnaleźć. Już sama krótka forma sprawia, że
lektura nie jest tak płynna, jak przy tradycyjnym komiksie. Jeśli
jednak dodamy do tego specyficzny sposób prowadzenia historii i
tematykę, której ukazania podejmuje się Fin (tworzenie drinków
czy opowieść o pewnej rybie, która ogląda „Szczęki”) to
całość może się okazać dość ciężko strawna. Oczywiście
antologia ma większy, niż z początku może się wydawać, sens,
natomiast jest on dostrzegalny głównie dla miłośników komiksu
znajdującego się poza mainstreamem, czyli tzw. komiksu środka. Dla
mnie tego typu twórczość przywodzi na myśl prace wystawiane w
galeriach nowoczesnych i podczas lektury komiksu odnosiłem właśnie
wrażenie obcowania z katalogiem jakiejś wystawy. Sami oceńcie czy
to dobrze, czy źle dla komiksu... Pod względem fabularnym jest tu
naprawdę trudno pojąć całość, a poszczególne historie
wymuszają na nas ogromną uwagę. Są też momenty nieco lżejsze
czy bardziej humorystyczne, ale te są w mniejszości.
To, co z kolei sprawia, że ten album
godny jest zauważenia, ale też znów wracam do porównania z
obrazami, to jego oprawa graficzna. Tutaj Fin daje nam naprawdę
ogromną różnorodność, nie tylko bawiąc się formą, ale też
bardzo mocno nią eksperymentując. Każda historia to zupełnie inny
styl rysowania. Obok całkowicie nieczytelnych, stworzonych z
kolorowych plam historii są też takie, gdzie kreska jest niezwykle
oszczędna, a niekiedy wręcz przypominająca bardzo wczesnego Walta
Disneya. Ta z kolei sąsiaduje z opowieściami praktycznie malowanym
niczym obrazy, po to tylko by za chwile przypominać plakaty
artystyczne. Zresztą jest tu też miejsce na naprawdę ciekawe i
świetnie prezentujące się historie stworzone w duchu realistycznym
(historia o niedźwiedziu, który nie chce spać), ale też takie,
które przywodzą na myśl erę komputerowych 16 bitów. Doprawdy,
każdy znajdzie coś dla siebie, a Musturi udowadnia nam, że
różnorodność absolutnie nie jest mu obca i też ciężko określić
styl, w którym tworzy, z czego zapewne się cieszy.
Bardzo trudno jest jednoznacznie ocenić
ten album. Z jednej bowiem strony jest to rzecz niezwykle trudna w
odbiorze, z drugiej natomiast skierowana też do specyficznego, ale
też wiedzącego czego chce grona odbiorców. Z jednej strony,
niektóre z historii są mocno nieczytelne zarówno graficznie, jak i
scenariuszowo, z drugiej jednak trafiają się tu niezłe perełki.
Tak naprawdę więc głównym pytaniem jest to, jak poszczególny
czytelnik odnajduje się w podobnych konwencjach. Jeśli są mu
bliskie to i ten komiks będzie dla niego udaną rozrywką. Jeśli
jednak nie przepada za eksperymentowaniem i mocno specyficznym, ale
też bardzo artystycznym podejściem do medium, jakim są komiksy,
powinien go sobie odpuścić. Decyzja należy do was. Ja tym razem
nie przedstawię zdecydowanej opinii na ten temat.
Antologia umysłu
Autor: Tommi Musturi
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
8/2018
Liczba stron: 128
Format: 165x240 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Druk: kolor
ISBN-13: 9788365527745
Wydanie: I
Cena z okładki: 69 zł
Tekst powstał na potrzeby portalu sztukater.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz