niedziela, 28 października 2018

(Recenzja) Hiroaki Samura - Iluzoryczne ginekokracje

„Ostatni powóz Lorda Bradleya” wydany swego czasu przez Waneko, ze względu na odważne rozwiązania fabularne i tematykę, którą prezentował był, lub wręcz nadal jest, jednym z bardziej szokujących mangowych tytułów na krajowym rynku. Okazuje się jednak, że dla autora komiksu Hiroaki Samury tego typu podejście do swojej twórczości jest rzeczą jak najbardziej naturalną. Zasiadając do lektury jego prac, nigdy nie wiadomo, czego można się w nich spodziewać, gdyż jest on w stanie pochylić się nad naprawdę każdą tematyką. Najlepszy tego dowód to manga „Iluzoryczne ginekokracje”, które J.P.F. przywiózł na tegoroczny Festiwal Komiksu w Łodzi.



Już pierwszy rzut oka na ten komiks, bez zagłębiania się w fabułę, dawał pewność, że będzie to rzecz mocna, że nie ma w nim żadnych tematów tabu i, że autor lubi szokować, pokazując sceny przeznaczone dla dorosłych. Lektura mangi ostatecznie to potwierdziła, a sam komiks zapewne na większości czytelników wywrze spore wrażenie. Czy dobre, czy złe to już inna historia, gdyż zdecydowanie nie jest to tytuł dla każdego, natomiast emocje są tu gwarantowane. „Iluzoryczne ginekokracje” to zbiorcze wydanie dwóch albumów autora, dające łącznie dwadzieścia trzy niepowiązane ze sobą epizody. To taki typowy, spory objętościowo one shot, więc nie ma potrzeby znajomości dotychczasowej twórczości autora i nie jest to też kolejna seria do kompletowania. Ot taka manga do lektury na jeden długi jesienny wieczór. W zalewie tasiemcowych serii, które na rynek wprowadzają wydawnictwa, jest to miły oddech i pewnie dla wielu plus.




Cały ten zbiór nie ma raczej punktu łączącego kolejne historie. Autor daje nam takie kilkunastostronicowe strzały, w których tematyka jest najróżniejsza. Jest tu trochę akcji, sporo horroru, nieco humoru, natomiast wszystko jest w oparach absurdu. Czuć, że Samura nie podchodzi do podejmowanej problematyki na poważnie, a raczej bawi się konwencją, wynikiem czego czytelnik dostaje rozdziały dziwne, a niekiedy dość szokujące. Nie chcę podawać wielu przykładów, żeby nie zepsuć wam radości z odkrywania pomysłowości Samury. Jeśli jednak w mandze w kontekście humorystycznym mamy do czynienia ze scenami zoofilii to wiecie już czego się spodziewać. Czujcie się też od razu ostrzeżeni. Nie każdy dawkę takiego absurdu, niekiedy przekraczającego granicę dobrego smaku przetrawi i tacy z pewnością odbiją się od tego tytułu. Natomiast inni, cóż zapewne będą się dobrze bawić. Nie ma w poszczególnych epizodach co doszukiwać się specjalnej głębi, to raczej luźna zabawa, pokazanie tego, do czego zdolny jest autor. Mimo wszystko jednak ciężko też zarzucić mangace zanudzanie czy wtórność. Poszczególne historie są z pewnością oryginalne i mocno specyficzne. Wiele z nich ma naprawdę zaskakujące zakończenia czy fabułę prowadzoną w taki sposób i z wykorzystaniem takich pomysłów, że trudno w ogóle podejrzewać było, że ktoś odważy się coś takiego napisać. Daje się też odczuć, że autor lubuje się w erotyce i nie ma problemów z pokazywaniem nagości, którą też otrzymacie w tym komiksie. Siłą rzeczy więc jest to komiks dla dorosłego czytelnika, aczkolwiek i dla niego pewne sceny mogą być przesadą.

Jeśli natomiast chodzi o warstwę graficzną to mamy tu do czynienia z mangowym standardem, tym na dość wysokim poziomie, aczkolwiek standardem. Realistyczna kreska wzmacniająca odbiór najmocniejszych i niesmacznych scen (wracam do sceny zoofilii lub sceny z krwawiącą z miejsc intymnych kobietą) budują w dużej mierze nastrój opowieści i gęstniejącą ze strony na stronę atmosferę. Z drugiej strony mamy bardzo minimalistyczne i oszczędne drugie plany. Były takie momenty, gdy przed oczami stawały mi plansze przygotowane przez innego mistrza suspensu Junjiego Ito. Jeśli natomiast liczycie na jakiejś fajerwerki to raczej nie w tym komiksie.

Również i standard wydawniczy został zachowany, tzn. J.P.F. wydało ten komiks tak jak zwykle wychodzą mangi Ito. Dobrej jakości wyrazisty druk, kilka kolorowych plansz i tłumaczenie, do którego ciężko się doczepić z jedną perełką w postaci użytej gwary (ciężko się czyta, ale też doceniam pracę tłumacza). Jedyny drobiazg, do którego można się przyczepić to niewygodne korzystanie z przypisów, których jest dość dużo.



„Iluzoryczne ginekokracje” są tytułem naprawdę specyficznym, wręcz momentami chorym, który ciężko jednoznacznie ocenić. Z jednej strony historie, które nie mają większej głębi (pomimo tego co sam autor pisze w krótkich posłowiach), a często i większego sensu z drugiej natomiast manga, w której jest tak duże nagromadzenie nietypowych i specyficznych rozwiązań, że choćby z tego powodu warto tutaj zajrzeć. Tematy, które mogą szokować i odrzucać są tu obecne, więc jeśli należycie do tych, których łatwo zniesmaczyć weźcie to pod uwagę. Odwaga autora sprawiła jednocześnie, że jest to tytuł wzbudzający emocje, tytuł, których na rynku nie ma wiele i manga, która wykracza poza granice dobrego smaku, na każdym kroku podkreślając swoją specyfikę. Jeśli więc nie brakuje wam odwagi, powinniście poświęcić mu swój czas i pieniądze. Czegoś podobnego przy lekturze japońskiego komiksu pewnie jeszcze nie doświadczyliście.

Iluzoryczne ginekokracje

Scenariusz: Hiroaki Samura
Rysunek: Hiroaki Samura
Wydawnictwo: JPF - Japonica Polonica Fantastica
9/2018
Liczba stron: 300
Format: A5
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offset
Druk: cz.-b.
Cena z okładki: 44,99


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz