piątek, 31 października 2014

(Recenzja) Chihiro Tamaki - Walkin' Butterfly #4

Czas pożegnać się z nieco nieogarnięta Michiko, bohaterką mangi Walkin' Butterfly. Do rąk czytelniczek (i kilku czytelników) trafił bowiem ostatni, czwarty tom serii autorstwa Chihiro Tamaki. Po jego lekturze wszystko powinno być już wiadomo, ale czy tak jest w rzeczywistości?








Poprzedni tomik przyniósł kilka dramatycznych wydarzeń, które podgrzewały nastroje przed kończącym serię komiksem. Michiko dowiedziała się w nim, że jej ukochany senpai poślubić ma pewną niewiastę, a na domiar złego zdesperowana młoda modelka, miała wypadek motocyklowy przez co pod ogromnym znakiem zapytania stanął jej udział w pokazie Mihary. Prawda, że brzmi to jak opis telenoweli? Po części coś w tym jest, gdyż tytuł ten po pierwszym tomie, który zapowiadał nam podróż po ciężkim świecie mody, zamienił się w historię  miłosną, w której pokazy były dodatkiem i pretekstem do głównej osi fabuły. Chciałbym żebyście mnie dobrze zrozumieli. Nie uważam tego za wadę, gdyż tytuł ten był przeznaczony dla czytelniczek i z założenia miała być to historia miłosna i opowieść ukazująca przemianę głównej bohaterki w tytułowego motyla. Tym bardziej nie traktujcie tego jak wadę, gdyż nawet w takim wydaniu dobrnąłem do końca tej historii i cały czas byłem zaciekawiony jak się ona rozstrzygnie. Jak na fakt, że do młodocianej piękności mi daleko, to już duży sukces autorki.

Wracając do czwartego tomu serii to Tamaki pokazała się tu niejako z dwóch stron. Z jednej wykorzystała wszystkie – jedne lepsze inne gorsze - „chwyty”, które spotykamy w tego typu historiach. Jak to w dramatycznej historii o niespełnionej (przynajmniej do pewnego momentu) miłości, nie mogło więc zabraknąć pościgu za ukochaną. Trudno też uniknąć scen, gdy samotny i stęskniony mężczyzna bije się z własnymi myślami, wpatrując się przy tym w spadające za oknem krople padającego deszczu. Prawda, że to wszystko już jest powszechnie znane i wykorzystywane do "przejedzenia"? Z drugiej jednak strony autorka mangi w pewnym stopniu zaskoczyła chyba czytelników zakończeniem historii. Ja zawsze kibicuję, aby głównym bohaterom się nie udało (co niestety rzadko się zdarza) więc w pełni zadowolony nie jestem, ale nie jest też to do końca klasyczny happyend. Niby wszystko kończy się słodko, ale zostaje trochę niepodpowiedzeń, baa autorka zostawiła sobie furtkę do kontynuacji serii w przyszłości.



Jak więc da się zauważyć, nie wszystko jest takie przewidywalne jak można było przypuszczać. Zarówno wątek miłosny jak i trudne relacje Mihary ze swoją rodziną pozostają nie do końca wyjaśnione. To fajne zagranie ze strony autorki. Niby odpowiada nam na pytania, które zadawała przez trzy tomy, ale z przy tym nie mówi tego wprost. Dla mnie to zalety, ale podejrzewam, że znajdą się też tacy, którym zagranie to nie przypasuje, gdyż stwierdzą, że manga jest niedokończona.

Inną kwestią jest fakt, że ten czwarty zeszyt jest nieco rwany tzn. autorka miała dużo zadań przed sobą, a miejsca tak naprawdę niewiele. Zakończenie, na które się zdecydowała wymagało przedstawienia nowych wątków, a to z kolei spowodowało, że część z nich zostało potraktowanych nieco „po macoszemu”. Przebrnięto przez nie w taki sposób, aby na stronach, którymi dysponowała zmieściło się jak najwięcej treści. Nie jest to może jakaś ogromna wada, gdyż całość jest oczywiście zrozumiała, ale zasygnalizować ten fakt warto.

Jeśli chodzi o kreskę to ciężko napisać coś odkrywczego przy czwartym tomie serii, ale warto zauważyć, że rysowniczka oddała na planszach mangi wewnętrzną przemianę, którą przeszła nasza bohaterka. Nie jest to już ta sama zagubiona, naiwna, dziecinna i przez to mocno irytująca chłopczyca, a świadoma swoich wdzięków kobieta. Da się to zauważyć zarówno w jej zachowaniu jak i wyglądzie.

Plusem tego tomiku jest również jeszcze jedna kwestia, a mianowicie poruszenie tematu niewiedzy Japończyków o europejskich realiach. Niestety nie chcąc „zaspojlerować” akcji nie mogę odnieść się do tego głębiej. Mam nadzieję, że sami zauważycie (czytając mangę) co miałem na myśli.



Podsumowując – na początek czwarty tom. Autorka nie zawiodła mnie, utrzymując formę, którą prezentowała przez początkowe trzy tomy. Ostatnia część również daje się czytać z zainteresowaniem, samo zakończenie jest całkiem przyzwoite. Przewidywalne, ale z nutą zaskoczenia co jest dużym plusem, bo nie często się takie rzeczy spotyka przy romansach. Na minus zaliczyłbym, że część wątków w ogóle nie została poruszona, a w moim przekonaniu powinna, gdyż dotyczyła głównych bohaterów serii.

Jeśli natomiast chodzi o całą serię Walkin' Butterfly to mimo tego, że nie byłem grupą docelową dla niej i, że nie jest to z pewnością tytuł, który będzie przeze mnie wspominany do końca życia to jednak sukcesem jest, że potrafił mnie zaciekawić na tyle, że zostałem z nim do końca. Mówiąc wprost podobał mi się. Czasami warto oderwać się od typowo „męskich” historii, by sprawdzić co obecnie czytają przedstawicielki płci pięknej heh. Pierwszy tom zdecydowanie wyostrzył mój apetyt na ten komiks, gdyż myślałem, że będzie tu więcej świata mody, a mniej romansu co niestety nie miało ostatecznie miejsca, ale mimo wszystko było warto poświęcić swój czas na lekturę tej mangi. Damska część światka mangowego z pewnością oceni ten tytuł jeszcze wyżej niż ja, więc ostatecznie można powiedzieć, że była to lektura udana.

Walkin' Butterfly #4

Scenariusz: Chihiro Tamaki
Rysunek: Chihiro Tamaki
Wydawnictwo: Taiga
Wydanie I: 9/2014
Wydawca oryginalny: Kodansha Ltd.
Rok wydania oryginału: 2007
Format: 130x180 mm
Oprawa: miękka w obwolucie
Papier: offsetowy
Druk: cz.-b.
ISBN-13: 9788364204104
Cena z okładki: 19,99 zł




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz