Tego, że w polskich podziemnych oddziałach działali likwidatorzy, zajmujący się eliminowaniem różnego rodzaju ludzkich mętów jak konfidenci, zdrajcy i kolaboranci jest sprawa pewną i niepodlegająca dyskusji. Dlaczego więc wspomnienia Stefana Dąmbskiego wzbudziły takie kontrowersje?
Jego (swego rodzaju) pamiętnik wydany został w ramach serii Karty historii przez Dom Wydawniczy PWN. Po ukazaniu się ich na rynku czytelniczym po raz pierwszy (było to w czasopiśmie historycznym Karta) do redakcji zaczęły napływać oficjalne reakcje środowisk kombatanckich AK, które wskazywały na to, że tekst ten nie jest do końca wiarygodny. W takim samym tonie swoje uwagi kierowali Ci, których bliscy zostali wymienieni w tej publikacji. To jeden z powodów, dla których wspomnienia te wywołały duże kontrowersje.
Druga – i ważniejsza – sprawa to rzeczy, których dowiadujemy się ze wspomnień Żbika I (to pseudonim Dąmbskiego). Dąmbski do AK trafił w wieku kilkunastu lat i od razu (według jego własnych słów) wsławił się tym, że swoje obowiązki wykonywał z niezwykłą sumiennością, ba czerpał z nich dużą satysfakcję. Co należało do jego zadań? Przeprowadzanie egzekucji na tych, na których AK wydawało wyroki śmierci. Byli to volksdeutsche, polscy konfidenci, ale i Ukraińcy odpowiedzialni za tragiczne mordy na Polakach przeprowadzane we wschodnich częściach kraju. Nie miał on jednak skrupułów, aby eliminować (jeśli przyszła taka potrzeba) osoby, która do tej pory byłą jego bliskim znajomym. Jeśli tylko padał rozkaz od dowództwa, Dąmbski był w gotowości. Oddać mu jednocześnie trzeba, że praktycznie przez całą służbę był żołnierzem niezwykle zdyscyplinowanym. Po wojnie wyemigrował on do Stanów Zjednoczonych (w dość niejasnych okolicznościach o czym jest mowa w książce), gdzie rozpoczął spisywanie swoich wspomnień. Zaczął, ale niestety nie skończył, gdyż postanowił on odebrać sobie życie strzałem w głowę.
Książka Egzekutor była dla Żbika formą spowiedzi, w której opisał wydarzenia z jego udziałem. W czasie dziewięciu rozdziałów podróżujemy z nim po terenie jego działania, poznając przy tym drogę od pierwszej akcji i dołączenia do AK, poprzez realizację zadań podczas niemieckiej okupacji, a kończąc na problemach z UB i działaniem w ramach akcji "Burza". Oddać trzeba, że autor wspomnień miał dar do ich spisywania. Z tego względu książkę czyta się naprawdę ekspresowo, a opisy przeprowadzonych egzekucji mogą być – szczególnie dla tych, którzy nie spotkali się wcześniej z tym tematem – wstrząsające. Nieco ponad 130 stron wystarcza więc na jeden seans z książką. Po rozpoczęciu lektury nie ma szans, aby coś nas od niej oderwało. Po jej zakończeniu zostajemy z pytaniami, wątpliwościami i myślami. Często jest tak, że życie pisze najlepsze scenariusze i tak jest właśnie tym razem (przy założeniu, że wydarzenia te rzeczywiście miały miejsce).
Wracając jednak do kontrowersyjnych działań Żbika. Napisałem wcześniej, że lektura książki skłania nas do refleksji czy żołnierze AK, rzeczywiście zasługują (albo inaczej, czy każdy z nich) na szacunek i pamięć? Co kierowało, Stefanem Dąmbskim, by spisać swoje wspomnienia i uczynić z nich niejako akt oskarżenia wobec siebie i swoich współtowarzyszy broni. Ludzi, którzy sobie wówczas wzajemnie ufali?
W czasie swojej służby Żbik I przeprowadza szereg egzekucji, których przynajmniej część zapadła mu głęboko w pamięć. To na co zwracają uwagę krytycy tych wspomnień, to ogromny sadyzm cechujący bohatera. Poza kilkoma wyjątkami, gdzie do głosu dochodzą uczucia i poczucie winy, Dąmbski wykonuje swoja pracę wręcz z radością, wpływając tym samym na postrzeganie mitu bohaterów z AK. Pytanie czy spisanie tych wspomnień i przedstawienie AK-owców, jako często brutalnych morderców nie jest tylko i wyłącznie próbą zagłuszenia własnego sumienia i usprawiedliwienia się przed samym sobą i Bogiem zanim Dąmbski zakończył swój żywot?
Nikt nie zaprzecza, że akcje likwidacyjne miały miejsce. Moim zdaniem były one niezbędne, a egzekutorów należy traktować z takim samym szacunkiem jak resztę bohaterów podziemia zbrojnego. Według mnie byli to ludzie potrzebni Ojczyźnie jak każdy żołnierz. Należy i trzeba pamiętać o tym, że osoby, na które wydawane były wyroki w najwyższym stopniu zasłużyły sobie na karę. Czy ktoś kto kolaboruje z wrogiem, ktoś kto donosi na żołnierzy polskiego podziemia zasługuje na to, aby okazać mu litość i to w tak ciężkich momentach jak czasy wojny? Pamiętajmy ile przeżyli Ci, którzy walczyli na ówczesnych frontach. W żadnym wypadku nie należy porównywać ich do zbrodniarzy, a przeprowadzane akcje likwidacyjne nie mogą (moim zdaniem) wpływać na osąd ich całej działalności. Owszem, z pewnością zdarzało się, że ktoś nadużył swojej „pozycji” o czym pisze we wspomnieniach Dąmbski. Żołnierze, którzy (jeśli tacy byli) gnębili i zabijali dla zaspokajania własnych zachcianek zasługują na potępienie i to nie ulega wątpliwości. W tak licznych oddziałach przeważnie trafi się jakaś czarna owca. Zdarzyć się może również wykroczenie i należy o tym pamiętać, ale nie powinno się z marginesu robić stałej praktyki jak chcą czynić niektórzy pisarze czy historycy.
Jest niemal pewne, że zdarzało się też, iż w akcjach likwidacyjnych przypadkowo życie tracili ludzie niewinni, ale tak okropna jest wojna. Siłą rzeczy giną w niej również cywile i zwykłą naiwnością byłoby sądzić, że ofiar w ludziach da się uniknąć. Zresztą Żbik nawet jeśli pisze, że egzekucja została przeprowadzona na kimś, kto wyroku nie miał to i tak najczęściej są to osoby pośrednio zaangażowane w sprawę.
W moim osobistym przekonaniu sytuacje spisane i przedstawione przez Stefana Dąmbskiego w żaden sposób nie mogą wpłynąć negatywnie na mit żołnierzy AK. Wykonywali oni swoje zdania i choćby nie wiem jak brutalnie to nie zabrzmiało, to skazani w całej rozciągłości zasłużyli sobie na wymierzoną im karę.
Wracając jednak do samej książki to jak wspomniałem nieco wyżej przyznać trzeba, że autor wspomnień potrafił pisać. Styl jego twórczości pozbawiony jest zbędnego patosu czy "niepotrzebnego owijania w bawełnę". Akcja likwidacyjna trwała chwilę i do jej wykonania potrzebny był ktoś zdecydowany. Taka jest też ta książka. Konkretna, pozbawiona dłużyzn, w której pozostawioną samą esencję w formie ukazania egzekucji. Czyta się to jeszcze lepiej niż najlepszą powieść sensacyjną, bo przecież wydarzenia te działy się naprawdę.
Podsumowując – jeśli chodzi o książkę to pomijając związane z nią kontrowersje, jest to pozycja, którą czyta się naprawdę dobrze i, która nas wciąga. Jej lektura może być również punktem wyjścia do zagłębienia się w temat likwidatorów działających w strukturach AK. To zresztą bardzo ciekawy temat jeśli nie na książkę historyczną to chociaż rozbudowany artykuł. Warto również porównać wspomnienia Żbika z obrazem, który zaprezentowany nam został w głośnym kinowym hicie Obława, gdzie również mamy do czynienia z żołnierzem realizującym wyroki w imię Polski Niepodległej.
Co do kontrowersji, to w moim przekonaniu o wiele większy niesmak i wątpliwości wzbudza niepewność czy wspomnienia te są autentyczne (a jeśli nie to w jakim celu przez Dąmbskiego napisane) niż sam fakt wykonywania wyroków śmierci. Zdecydowanie polecam lekturę tej książki, a przy tym namawiam do sięgnięcia w ten temat głębiej i nie wydawania zbyt pochopnych opinii o Bohaterach z AK.
Stefan Dąmbski. Egzekutor.
Wstrząsająca spowiedź żołnierza AK, wykonawcy wyroków śmierci
Autor: Stefan Dąmbski
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN
Seria: Karty Historii
Liczba stron: 136
Format: 13.0 x 20.0 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 9788377052297
Wydanie: 2
Data wydania: 2013
Jego (swego rodzaju) pamiętnik wydany został w ramach serii Karty historii przez Dom Wydawniczy PWN. Po ukazaniu się ich na rynku czytelniczym po raz pierwszy (było to w czasopiśmie historycznym Karta) do redakcji zaczęły napływać oficjalne reakcje środowisk kombatanckich AK, które wskazywały na to, że tekst ten nie jest do końca wiarygodny. W takim samym tonie swoje uwagi kierowali Ci, których bliscy zostali wymienieni w tej publikacji. To jeden z powodów, dla których wspomnienia te wywołały duże kontrowersje.
Druga – i ważniejsza – sprawa to rzeczy, których dowiadujemy się ze wspomnień Żbika I (to pseudonim Dąmbskiego). Dąmbski do AK trafił w wieku kilkunastu lat i od razu (według jego własnych słów) wsławił się tym, że swoje obowiązki wykonywał z niezwykłą sumiennością, ba czerpał z nich dużą satysfakcję. Co należało do jego zadań? Przeprowadzanie egzekucji na tych, na których AK wydawało wyroki śmierci. Byli to volksdeutsche, polscy konfidenci, ale i Ukraińcy odpowiedzialni za tragiczne mordy na Polakach przeprowadzane we wschodnich częściach kraju. Nie miał on jednak skrupułów, aby eliminować (jeśli przyszła taka potrzeba) osoby, która do tej pory byłą jego bliskim znajomym. Jeśli tylko padał rozkaz od dowództwa, Dąmbski był w gotowości. Oddać mu jednocześnie trzeba, że praktycznie przez całą służbę był żołnierzem niezwykle zdyscyplinowanym. Po wojnie wyemigrował on do Stanów Zjednoczonych (w dość niejasnych okolicznościach o czym jest mowa w książce), gdzie rozpoczął spisywanie swoich wspomnień. Zaczął, ale niestety nie skończył, gdyż postanowił on odebrać sobie życie strzałem w głowę.
Książka Egzekutor była dla Żbika formą spowiedzi, w której opisał wydarzenia z jego udziałem. W czasie dziewięciu rozdziałów podróżujemy z nim po terenie jego działania, poznając przy tym drogę od pierwszej akcji i dołączenia do AK, poprzez realizację zadań podczas niemieckiej okupacji, a kończąc na problemach z UB i działaniem w ramach akcji "Burza". Oddać trzeba, że autor wspomnień miał dar do ich spisywania. Z tego względu książkę czyta się naprawdę ekspresowo, a opisy przeprowadzonych egzekucji mogą być – szczególnie dla tych, którzy nie spotkali się wcześniej z tym tematem – wstrząsające. Nieco ponad 130 stron wystarcza więc na jeden seans z książką. Po rozpoczęciu lektury nie ma szans, aby coś nas od niej oderwało. Po jej zakończeniu zostajemy z pytaniami, wątpliwościami i myślami. Często jest tak, że życie pisze najlepsze scenariusze i tak jest właśnie tym razem (przy założeniu, że wydarzenia te rzeczywiście miały miejsce).
Wracając jednak do kontrowersyjnych działań Żbika. Napisałem wcześniej, że lektura książki skłania nas do refleksji czy żołnierze AK, rzeczywiście zasługują (albo inaczej, czy każdy z nich) na szacunek i pamięć? Co kierowało, Stefanem Dąmbskim, by spisać swoje wspomnienia i uczynić z nich niejako akt oskarżenia wobec siebie i swoich współtowarzyszy broni. Ludzi, którzy sobie wówczas wzajemnie ufali?
W czasie swojej służby Żbik I przeprowadza szereg egzekucji, których przynajmniej część zapadła mu głęboko w pamięć. To na co zwracają uwagę krytycy tych wspomnień, to ogromny sadyzm cechujący bohatera. Poza kilkoma wyjątkami, gdzie do głosu dochodzą uczucia i poczucie winy, Dąmbski wykonuje swoja pracę wręcz z radością, wpływając tym samym na postrzeganie mitu bohaterów z AK. Pytanie czy spisanie tych wspomnień i przedstawienie AK-owców, jako często brutalnych morderców nie jest tylko i wyłącznie próbą zagłuszenia własnego sumienia i usprawiedliwienia się przed samym sobą i Bogiem zanim Dąmbski zakończył swój żywot?
Nikt nie zaprzecza, że akcje likwidacyjne miały miejsce. Moim zdaniem były one niezbędne, a egzekutorów należy traktować z takim samym szacunkiem jak resztę bohaterów podziemia zbrojnego. Według mnie byli to ludzie potrzebni Ojczyźnie jak każdy żołnierz. Należy i trzeba pamiętać o tym, że osoby, na które wydawane były wyroki w najwyższym stopniu zasłużyły sobie na karę. Czy ktoś kto kolaboruje z wrogiem, ktoś kto donosi na żołnierzy polskiego podziemia zasługuje na to, aby okazać mu litość i to w tak ciężkich momentach jak czasy wojny? Pamiętajmy ile przeżyli Ci, którzy walczyli na ówczesnych frontach. W żadnym wypadku nie należy porównywać ich do zbrodniarzy, a przeprowadzane akcje likwidacyjne nie mogą (moim zdaniem) wpływać na osąd ich całej działalności. Owszem, z pewnością zdarzało się, że ktoś nadużył swojej „pozycji” o czym pisze we wspomnieniach Dąmbski. Żołnierze, którzy (jeśli tacy byli) gnębili i zabijali dla zaspokajania własnych zachcianek zasługują na potępienie i to nie ulega wątpliwości. W tak licznych oddziałach przeważnie trafi się jakaś czarna owca. Zdarzyć się może również wykroczenie i należy o tym pamiętać, ale nie powinno się z marginesu robić stałej praktyki jak chcą czynić niektórzy pisarze czy historycy.
Jest niemal pewne, że zdarzało się też, iż w akcjach likwidacyjnych przypadkowo życie tracili ludzie niewinni, ale tak okropna jest wojna. Siłą rzeczy giną w niej również cywile i zwykłą naiwnością byłoby sądzić, że ofiar w ludziach da się uniknąć. Zresztą Żbik nawet jeśli pisze, że egzekucja została przeprowadzona na kimś, kto wyroku nie miał to i tak najczęściej są to osoby pośrednio zaangażowane w sprawę.
W moim osobistym przekonaniu sytuacje spisane i przedstawione przez Stefana Dąmbskiego w żaden sposób nie mogą wpłynąć negatywnie na mit żołnierzy AK. Wykonywali oni swoje zdania i choćby nie wiem jak brutalnie to nie zabrzmiało, to skazani w całej rozciągłości zasłużyli sobie na wymierzoną im karę.
Wracając jednak do samej książki to jak wspomniałem nieco wyżej przyznać trzeba, że autor wspomnień potrafił pisać. Styl jego twórczości pozbawiony jest zbędnego patosu czy "niepotrzebnego owijania w bawełnę". Akcja likwidacyjna trwała chwilę i do jej wykonania potrzebny był ktoś zdecydowany. Taka jest też ta książka. Konkretna, pozbawiona dłużyzn, w której pozostawioną samą esencję w formie ukazania egzekucji. Czyta się to jeszcze lepiej niż najlepszą powieść sensacyjną, bo przecież wydarzenia te działy się naprawdę.
Podsumowując – jeśli chodzi o książkę to pomijając związane z nią kontrowersje, jest to pozycja, którą czyta się naprawdę dobrze i, która nas wciąga. Jej lektura może być również punktem wyjścia do zagłębienia się w temat likwidatorów działających w strukturach AK. To zresztą bardzo ciekawy temat jeśli nie na książkę historyczną to chociaż rozbudowany artykuł. Warto również porównać wspomnienia Żbika z obrazem, który zaprezentowany nam został w głośnym kinowym hicie Obława, gdzie również mamy do czynienia z żołnierzem realizującym wyroki w imię Polski Niepodległej.
Co do kontrowersji, to w moim przekonaniu o wiele większy niesmak i wątpliwości wzbudza niepewność czy wspomnienia te są autentyczne (a jeśli nie to w jakim celu przez Dąmbskiego napisane) niż sam fakt wykonywania wyroków śmierci. Zdecydowanie polecam lekturę tej książki, a przy tym namawiam do sięgnięcia w ten temat głębiej i nie wydawania zbyt pochopnych opinii o Bohaterach z AK.
Stefan Dąmbski. Egzekutor.
Wstrząsająca spowiedź żołnierza AK, wykonawcy wyroków śmierci
Autor: Stefan Dąmbski
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN
Seria: Karty Historii
Liczba stron: 136
Format: 13.0 x 20.0 cm
Oprawa: miękka
ISBN: 9788377052297
Wydanie: 2
Data wydania: 2013
No właśnie też czytałem kiedyś, że poddawana jest wątpliwości autentyczność wydarzeń w książce.
OdpowiedzUsuńKsiążkę kupiłem w pierwszym wydaniu tuż po tym jak się pojawiła. Ciekawie się czytało.
W drugim wydaniu książki jest list jakiegoś historyka, który zajmuje się tematyką i, który twierdzi, że są one autentyczne. Prawda pewnie leży po środku.
UsuńCzyta się ciekawie to prawda. W ogóle jest to bardzo interesujący temat - likwidatorzy w Armii Podziemnej.
Jeśli mógłbym Ci coś zaproponować to tę książkę:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/148128/snajper-na-froncie-wschodnim-wspomnienia-seppa-allerbergera
Zupełnie inna perspektywa i w zasadzie temat, ale jeszcze bardziej wstrząsająca i autentyczna...
Pozdrawiam