sobota, 12 października 2013

(Recenzja) TM-Semic. Największe komiksowe wydawnictwo lat dziewięćdziesiątych w Polsce

Lato się kończy, wielkimi krokami nadciąga zima, poprzedzona deszczową jesienią. Zasiadamy w wygodnym fotelu z kubkiem gorącej herbaty w dłoni i wyruszamy w podróż do świata, w którym rządziły zeszytowe wydania komiksów. Lata, w których kioskowe półki uginały się pod ciężarem historii o trykociarzach. Czasach... TM-Semic.







Okazja ku temu jest wyborna, gdyż jesteśmy świeżo po premierze książki, traktującej o tym wydawnictwie. „TM-Semic – największe komiksowe wydawnictwo lat dziewięćdziesiątych” - tak zatytułowana jest praca autorstwa Łukasza Kowalczuka, która pozwoli starszym czytelnikom powrócić do młodzieńczych lat, a tym młodszym ukaże przeszłość, o której nawet dziś po tylu latach starsi wiekiem mówią i piszą.

Książka, będąca początkowo „magisterką” autora, którą napisał pod kierunkiem jednego z największych znawców tej sztuki w Polsce Jerzego Szyłaka. Kowalczuk obronił się w roku 2008, a że od tego czasu w polskim (i nie tylko) światku komiksowym wydarzyło się mnóstwo nowego to i książka wymagała korekty, wprowadzenia poprawek czy wręcz nowych wątków. Stąd też w ostatecznej formie, autor nie zamyka się tylko na lata 90-te, ale porusza tak aktualne tematy jak WKKM czy seria Biały Orzeł braci Kmiołek. Zabieg taki uczynił to, że książka nie wydaje się być przestarzała, a poza tym nowym czytelnikom pozwala znaleźć odpowiedzi na ich częste wątpliwości, o których czytamy na internetowych forach w stylu – dlaczego nikt obecnie nie wydaje zeszytówek?


Wracając jednak do samej książki. Dla mnie była to lektura pasjonująca. Pozbawiona nadęcia i profesorskiej „nowomowy” tekst czyta się łatwo i przyjemnie. Nie ma tu niezrozumiałych haseł, brak też niezrozumiałych i niepotrzebnych definicji w miejsce, których otrzymujemy tekst napisany przez zwykłego miłośnika komiksów z myślą o innych fascynatach tej sztuki. Czytając, ma się wrażenie, jakby słuchało się opowiadania osoby, która osobiście przeżyła wszystkie zdarzenia, o których jest mowa na kolejnych stronach i, która teraz z zapałem i ochotą chce przekazać swoją wiedzę dalej. Jej ogromna przystępność, ciekawość i łatwość w odbiorze sprawia, że ciężko się od niej oderwać, dopóki nie przeczyta się od deski do deski. Tak naprawdę to jeden deszczowy wieczór wystarczy w zupełności, aby tę pozycję pochłonąć.

To co dla mnie jest ogromną zaletą dla innych może być jednak sporą wadą. Ci z czytelników, którzy są na bieżąco z artykułami pojawiającymi się chociażby w internecie, mogą odnosić wrażenie, że to wszystko już wiedzą, że już o tym czytali lub słyszeli. I nie będzie to wrażenie tak do końca mylne, bo autor w dużej mierze korzysta z zasobów sieci, aby ukazać poszczególne etapy TM-Semic. To głównie z umieszczonych tam artykułów korzysta również przy publikowanych cytatach. Szkoda, że tak mało jest chociażby niepublikowanych do tej pory wspomnień osób, które w całym ówczesnym zamieszaniu uczestniczyły, a do których autor z pewnością miał dostęp.


Autor podzielił książkę na osiem rozdziałów, z których dowiemy się co nieco o początkach komiksu w Polsce, o pierwszych krokach wydawnictwa, problemach z jakimi musieli się mierzyć jego pracownicy czy błędach jakie popełnili, a które przyczyniły się do ostatecznej plajty. Dużo miejsca poświęca się klubowym stronom (ukazującym się we wszystkich komiksach TM-Semic) i listach czytelników, które tam publikowano. To akurat temat, który nie był chyba zbyt często poruszany, a  który w takim ujęciu staje się niezwykle ciekawy. Ważne jest to, że autor nie ocenia, ani samego wydawnictwa ani błędów, które w ich produktach występowały. Owszem wspomina o nich, ale końcową ocenę pozostawia czytelnikom. Jest to tym cenniejsze, że Łukasz Kowalczuk uczciwie przyznaje, że mówiąc o TM-Semic obiektywny nie jest.

Końcowy fragment książki to subiektywny przegląd najważniejszych tytułów wydanych przez TM-Semic, w którym znalazło się miejsce i dla Batmana i dla Wojowniczych Żółwi Ninja. Całości dopełniają całostronicowe ilustrację prezentujące czy to okładki wybranych zeszytów czy radosną twórczość czytelników, wysyłających swoje listy do redakcji. Książkę zamyka natomiast bibliografia i wykaz wybranych tytułów wydanych przez TM-Semic.


Czy warto jest zakupić tę pozycję? W moim przekonaniu jak najbardziej tak. Ci, którzy historię TM-Semic znają tylko z opowiadań starszych kolegów, będą mogli teraz w bardzo lekkiej i ciekawej formie o tym przeczytać samemu, a z pewnością i znajdą wiele nowych ciekawostek. Ci z kolei, którzy historię tego wydawnictwa znają dość dobrze, otrzymają zebrany zbiór wspomnień i anegdot w jednej książce. Praca Kowalczuka choć na kilka godzin pozwoli przenieść się im jeszcze raz w ten piękny dla miłośnika komiksów czas. Muszą jednak mieć świadomość, że może się okazać po lekturze, iż nie dowiedzieli się niczego o czym nie mieli do tej pory pojęcia... Książka ta jest taka, jakie było samo TM-Semic. Niesie ze sobą przygodę, wspomnienia i udaną rozrywkę choć nie jest pozbawiona wad.

 
TM-Semic – największe komiksowe wydawnictwo lat dziewięćdziesiątych

Autor: Łukasz Kowalczuk
Okładka: Marcin Rustecki
Wydawnictwo: Centrala
Miejsce wydania: Poznań
Wydanie polskie: 10/2013
Rok wydania oryginału: 2013
Liczba stron: 192
Format: A5
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-63892-23-4
Cena z okładki: 34,90 zł

1 komentarz:

  1. Ksiazka jest swietna. Nawet dla kogos, kto tak jak ja byl z wydawnictwem od samego poczatku. Polecam!!!

    OdpowiedzUsuń