piątek, 11 października 2013

(Recenzja) Coś na progu #8 Wydanie specjalne

Załoga od „Cosia” nie daje nam ani chwili wytchnienia. Już zbierane są preordery na numer halloweenowy, a przecież nie tak dawno można było zakupić wydanie specjalne tego czasopisma. I właśnie o tym numerze dziś kilka słów.







Wydanie specjalne „cosia” jest już ósmym numerem magazynu. W całości poświęcony jest on postaci E.R.Burroughsa, twórcy ktorego chyba najbardziej znanym dziełem jest opowieść o Tarzanie. Któż z nas bowiem przynajmniej nie słyszał o człowieku wychowanym wśród małp? Jeśli dobrze pamiętam to mój pierwszy kontakt z Johnem Cleytonem, przeżyłem pod koniec lat 80tych, kiedy hitem były rzutniki wyświetlające bajki na ścianach mieszkań. Nie o tym to jednak chciałem pisać...

Wracając do autora, któremu poświęcony jest „Coś”, poza Tarzanem stworzył on również tzw. Cykl o Marsie, czyli kilkanaście historii z Johnem Carterem w roli głównej (ale nie tylko). Jak sami autorzy czasopisma zauważają cykl bardzo dobry, ale nieco w kraju nad Wisłą niedoceniany. Może to dziwić, bo dużej mierze dzięki niemu własnie powstały późniejsze hity jak Star Wars czy Star Trek. Prace Burroghsa chcą więc przybliżyć, poświęcając mu numer specjalny i jest to w moim osobistym przekonaniu strzał w dziesiątkę.



Opowiadanie, które wybrano do publikacji to Władca umysłów z Marsa. Historia ukazana w formie listu napisanego przez amerykańskiego żołnierza do...samego autora. Wyszło do naprawdę dobrze, uatrakcyjniając całość. Niejaki Ulysses Paxton trafia na tajemniczą planetę, gdzie od razu ratuję przed śmiercią staruszka. Okazuje się on być najważniejszą osobą na tej planecie, naukowcem pracującym nad nieśmiertelnością. Aby to osiągnąć, przeszczepia on mózgi do innych – młodych – ciał tak, aby zapobiec starzeniu i w konsekwencji śmierci. Paxton z miejsca zostaje pomocnikiem naukowca, którego ten wtajemnicza (mając w tym swój interes) w tę trudną sztukę bycia bogiem. Nie chcąc zdradzać fabuły, poprzestanę na tym, ale uwierzcie mi, że cała opowieść jest bardzo zgrabnie przedstawiona i co najważniejsze wciągająca. Miałem pewne obawy przed lekturą czy tego typu historia mnie zainteresuje, ale jak się miało okazać całość przeczytałem naprawdę w ekspresowym tempie. Była to lektura wyjątkowo wciągająca. Nie ukrywam też, że ta historia wyostrzyła mój apetyt na więcej twórczości tego autora.



Czytając recenzję ósemki, natknąłem się na dość krytyczny tekst jeśli chodzi o tłumaczenie tej powieści. Przyznaje się bez bicia, że jestem laikiem jeśli chodzi o dzieła Burroughsa dlatego może nie wyłapałem tych wpadek, o których pisze autor tekstu. Faktem jest jednak, że znalazłem w całym numerze sporo literówek i tu jest jeszcze trochę do poprawy jeśli chodzi o wydawcę.

Reszta tekstów zamieszczonych w ósmym „Cosiu” również trzyma poziom. Na szczególne wyróżnienie zasługuje wywiad z Burroughsem, który przeprowadzono w 1926 roku. Zarówno jego forma (stylizowana na powieść) jak i sama treść sprawia, że jest to jedna z ciekawszych rozmów, jakie miałem przyjemność czytać. Naprawdę warto nabyć egzemplarz choćby dla tego jednego tekstu. Polecam szczególnie młodym pisarzom, tudzież twórcom komiksowym. Rady przekazywane w wywiadzie przez amerykańskiego pisarza, mogą okazać się bezcenne.



Dodatkowo jeszcze dostajemy trzy teksty, w których prezentowana jest sylwetka Burroughsa, a także historia filmowej adaptacji cyklu o przygodach Johna Cartera. Czyta się przyjemnie i osobom, które dopiero poznają tego pisarza z pewnością się przyda. Ci, którzy wiedzą o autorze i jego twórczości więcej, wyłapią pewnie kilka błędów jak wspomniany już wcześniej autor jednej z recenzji ósmego „Cosia”.

Całość kończy komiks Daniela Grzeszkiewicza, zatytułowany Tarzan w dziwnym miejscu. Humorystyczna opowieść o spotkaniu mało rozgarniętego Tarzana z mieszkańcami Marsa. Narysowana bardzo poprawnie z udanym scenariuszem, który wywoła uśmiech na Waszych twarzach.

Autor komiksu, przygotował również okładkę tego numeru. Większość z Was zapewne ją widziała i ja zaliczam ją również na plus. Jedna z lepszych – jeśli nie najlepszych – która ukazała się w Coś na progu do tej pory.




To jednak nie koniec atrakcji związanych z wydaniem specjalnym Coś na progu. Osoby, które zamawiały ósemkę w przedsprzedaży, otrzymywały bonus w postaci ośmiostronnicowego komiksu Rafała Szłapy! I żeby być sprawiedliwym to właśnie ten dodatek najbardziej przyciągnął mnie do ósemki. Czarno biały komiks prezentuje genezę (choć nie tłumaczy wszystkiego i z pewnością nie wyczerpuje tematu) powstania Blera. Po lekturze tego komiksu pytań jest jednak jeszcze więcej niż przed, także Rafale czekamy na więcej!

Na koniec niestety muszę dodać łyżkę dziegciu. W „Cosiu” jest niestety sporo literówek. I jeśli w pierwszych numerach można było zrzucić to małe doświadczenie, to jeśli dostajemy już ósmy numer, argument taki przestaje tłumaczyć korektorskie wpadki. Warto nad tym nieco popracować, aby kolejny numer dopieszczony był w najdrobniejszym szczególe, bo szkoda, aby taka drobnostka psuła wysoką ocenę ogólną. Kto jak kto, ale ja – osoba która walczy jak może z wyeliminowaniem błędów w swoich tekstach – wiem o czym mówię i wiem jak trudne jest to zadanie. Poza tym w jednym miejscu (strona 31) przytrafił się błąd w druku (nie ma części tekstu), ale to można wytłumaczyć jako wypadek przy pracy.





Podsumowując – wydanie specjalne „Cosia” jest doskonałym powodem, aby zapoznać się z serią Cykl o Marsie. Może być to dla Was początkiem przygody, którą zapamiętacie na długo i błędem byłoby z niej nie skorzystać. Fanów Rafała Szłapy i jego Blera namawiać do zakupu z pewnością nie muszę.

Ps – znaczek dozwolone od lat 18 w tym wypadku trafił tam zupełnie nad wyrost. W treści nie ma raczej niczego co mogłoby sugerować, że jest to pismo tylko dla dorosłych. No chyba, że powodem jest naga kobieta na okładce magazynu.

Coś na progu #8 Wydanie specjalne




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz