środa, 27 stycznia 2021

(Recenzja) Akira Toriyama, Toyotarou - Dragon Ball Super #9

Trochę to trwało, ale przyszedł czas na zakończenie wielkiego międzygalaktycznego turnieju. Czas rozstrzygnąć, który świat ma najlepszych wojowników i, który świat przetrwa. Dziewiąty tom serii Dragon Ball Super przynosi czytelnikom odpowiedzi na dotychczasowe pytania, ale też jest wprowadzeniem do nowej sagi, więc nie ma co ściemniać – dzieje się naprawdę dużo. Czy dużo i dobrze, czy jednak dużo i nieco zawodząc? Kilka zdań na ten temat poniżej.




Dzięki temu, że dziewiąty tomik stoi w rozkroku pomiędzy dwoma sagami, każdą z nich można oddzielić od siebie grubą kreską tak, jak było to w innych odsłonach opowieści o „smoczych kulach”. Co mam na myśli? Ano to, że kończy się turniej, a nasi wojownicy mają dosłownie kilka dni spokoju, zanim nadciągnie kolejne śmiertelne zagrożenie. Pamiętacie podobny scenariusz rozgrywający się pomiędzy „sagami Frizera” czy „sagą Buu”? No właśnie tu schemat działania jest podobny. Zanim jednak o tym, co w nowej historii, podsumujmy krótko turniej międzygalaktyczny. Ten wypadł naprawdę dobrze, bowiem od początku nie brakowało w nim ciekawych i efektownych walk, a zakończenie śmiało można uznać, za jego godne podsumowanie. I nie spinajmy się, że niektóre – zaprezentowane przez Mistrza Akirę Toriyame – rozwiązania są nieco naciągane. To w końcu Dragon Ball. Cieszmy się tym, jak epicka i dynamiczna była to walka, jak świetnie obserwowało się współpracę Vegety i Son Goku, w końcu pamiętajmy o tych sprezentowanych nam zwrotach akcji, które zaserwował nam mangaka na sam koniec. Uwierzcie mi, że wielu z was będzie pozytywnie zaskoczonych finiszem batalii o przeżycie całych biorących udział w turnieju światów. Toriyama, jak to Toriyama lubi jak się dzieje i jak co jakiś czas któryś z bohaterów sypnie żartem (niekiedy mało wyszukanym), dzięki czemu klimat końcówki turnieju jest dość lekki i to w końcu pomimo mimo poważnych zmagań.


Ok, zakończenie turnieju to jedna dopiero połowa tomiku. Co więc dalej i czy nowa saga ma zadatki na ciekawą historię, czy to jednak powtórka z rozrywki? Po części i jedno i drugie. Z jednej bowiem strony główny wróg, który będzie zagrażał światu na przestrzeni najbliższych odsłon serii, zapowiada się na niezłego kozaka, który nie przebiera w środkach. Z drugiej jednak przecież podobne klimaty mieliśmy już wcześniej prawda? Faktem jednak jest, że w rozpoczynającej się właśnie sadze przyjdzie nam spotkać się z nieco zapomnianą rasą, a samej dramaturgii od samego początku nie brakuje. To, w połączeniu ze sporą dawką humoru, sypanych żartów i zapowiedzią niezłej intrygi, sprawia, że wstęp nas angażuje i jeśli jesteśmy fanami „DB”, to szybko zapomnimy, że podobnie było w poprzednich seriach, a zaczniemy się cieszyć na myśl o tym, co nas czeka. Plusem na pewno jest też dość oryginalna i jednocześnie efektowna oprawa naszego głównego przeciwnika. Tutaj jest już na pewno nietuzinkowo.

Dziewiąty tom serii Dragon Ball Super - w mojej opinii - w pełni spełnił pokładane w nim nadzieje i oczekiwania. Z jednej strony dostaliśmy zadowalające zakończenie jednej sagi i efektowny finisz turnieju sztuk walki przywodzący na myśl, pierwszą oryginalną serię, z drugiej natomiast otrzymaliśmy też niezłe wprowadzenie do kolejnej intrygującej opowieści, która przed nami. Myślę, że spokojnie możemy być pewni, że się będzie działo, że dużo dobra przed nami w kolejnych odsłonach. Zdecydowanie czekam na więcej.

Dragon Ball Super #9

Scenarzysta: Akira Toriyama
Ilustrator: Toyotarou
Wydawnictwo: JPF - Japonica Polonica Fantastica
Oprawa: miękka
Papier: offset
Druk: cz.-b.
ISBN-13:9788374717397
Data wydania: 18 maj 2020


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz